Przełomowy wyrok ws. liderek Strajku Kobiet. Mamy komentarz Marty Lempart
Jest wyrok w głośnym procesie liderek OSK
Liderki Strajku Kobiet Agnieszka Czerederecka, Marta Lempart i Klementyna Suchanow były ścigane za organizację protestów proaborcyjnych po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku (z art. 165 kodeksu karnego), a Marta Lempart dodatkowo z art. 226 i art. 255 kk (chodzi tutaj nawoływanie do protestów i obrazę policjanta).
Wszystkie trzy aktywistki zostały uniewinnione. W uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Grochowicz powiedział, że "nie ma wątpliwości co do tego, że oskarżone były twarzami tych spontanicznych zgromadzeń, jednak nie ma też wątpliwości, że była to mobilizacja kobiet, i nie tylko kobiet, w ramach sprzeciwu dla restrykcyjnego ograniczenia ich praw".
– Powinnam być zadowolona, że nie idę do więzienia, ale trudno mi się cieszyć z tego, że polskie państwo tym wyrokiem okazało odrobinę przyzwoitości. Jest trzeci października, 8 rocznica pierwszego Strajku Kobiet. Ja stoję tutaj, i pytam tej nowej wspaniałej władzy, gdzie aborcja? A politycy, którzy doszli do władzy na moich obitych plecach, kosztem mojego stresu, mojego zdrowia, mojego poświęcenia, udają, że nas nie słyszą – przekazała Marta Lempart po wyroku w komunikacie przesłanym do mediów.
Liderka Strajku Kobiet powiedziała dodatkowo naTemat.pl, że zaraz po rozprawie wraz z pozostałymi aktywistkami wróciła do pracy. – Informujemy różne organizacje, osoby, podmioty, które nas wspierały o tym wyroku sądu, który jest korzystny dla nas – powiedziała nam. Wynika to z faktu, że OSK ma duże wsparcie od różnych organizacji i osób z Polski i z zagranicy. – Za to teraz dziękujemy – wskazała.
Marta Lempart: Ta władza też nas swoją biernością nie uciszy
Przypomniała również, że teraz głównie OSK szykuje się na zbiórkę podpisów pod projektem dotyczącym dostępnej aborcji. Jak stwierdziła, "żadna władza nas nie będzie uciszała".
– Tamta (władza PiS-red.) nas uciszała aktywnie: zastraszając, wysyłając na nas policję. Ta myśli chyba, że nas uciszy tym, że będzie ignorować to, że cały czas jesteśmy ścigane procesami, cały czas policja nam wytacza nowe sprawy, cały czas prokuratura ściga aktywistki – wyliczała. Jak podkreśliła, "ta władza też nas swoją biernością nie uciszy".
– Więc to jest dzień jak co dzień, dlatego że mamy motywację większą do pracy, bo odeszła nam jedna rzecz, ale nie jest tak, że skończyły się represje. One trwają i będą trwały. Nie ma woli po stronie tego rządu, żeby jednak zaprzestać ścigania aktywistek aborcyjnych – podsumowała.
Agnieszka Czerederecka podkreśliła z kolei, że "ten proces w ogóle nie powinien był się toczyć.
– Oczywiście, to jest okropnie frustrujące, że przed sądem stawałyśmy i stajemy my, a nie politycy i polityczki, którzy zgotowali nam ten los, nie policjanci, którzy pacyfikowali nasze protesty gazem i pałkami, nie katoliccy fundamentaliści z Ordo Iuris udający prawników – przypomniała. Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.