"PiS nas nienawidzi". Mamy komentarz Gajewskiej do zamieszania wokół niej i Myrchy

Anna Dryjańska
10 października 2024, 16:12 • 1 minuta czytania
Od kilku dni przed podwarszawskim domem posłanki Kingi Gajewskiej i wiceministra Arkadiusza Myrchy – małżeństwa z KO, rodziców trójki małych dzieci – z dronami i kamerami wycelowanymi w okna czatują pracownicy TV Republika. – To zaszczuwanie naszej rodziny – mówi naTemat Gajewska. Podobnie zamieszanie wokół pary ma oceniać premier Donald Tusk, który według informacji Gazeta.pl na wtorkowym posiedzeniu klubu określił polityków jako ofiary nagonki PiS.
Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha podczas Europejskiego Forum Nowych Idei w Sopocie (2018). fot. WOJCIECH STROZYK/REPORTER

Przypomnijmy, że Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha wspólnie wynajmują mieszkanie w Warszawie w okolicach Sejmu (każde z nich korzysta z ryczałtu na ten cel), ale mieszkają pod miastem. Przyznał to sam wiceminister sprawiedliwości, który w piśmie do Komisji Etyki Poselskiej stwierdził, że warszawski adres zamieszkania w oświadczeniu majątkowym wpisał ze względów podatkowych. Jak wyjaśniał, chodzi o zapewnienie dzieciom miejsc w publicznych przedszkolach.


Ta argumentacja wzbudziła wątpliwości marszałka Sejmu Szymona Hołowni (Polska 2050), który w środę stwierdził, że "ma kłopot" ze wskazywaniem adresu, pod którym się nie mieszka z powodów formalnych. Otwarcie wspierająca PiS TV Republika nie tylko – jak inne media – pisze o sprawie, ale i rozbiła obóz pod domem polityków, śledzi ich dronami, a także pokazuje przedszkole, do którego chodzą dzieci pary.

Komentarz Kingi Gajewskiej dla naTemat

"Nie złamaliśmy prawa. To jest zaszczuwanie naszej rodziny, która chciała mieszkać z dziećmi. Po prostu jak rodzina" – pisze w wiadomości do naTemat posłanka Kinga Gajewska.

Polityczka uważa, że zamieszanie wokół niej i Arkadiusza Myrchy jest motywowane politycznie. "Robią to ludzie, którzy kradli miliardy i w ten sposób chcą odwrócić uwagę od swoich przestępstw. A ja razem z mężem jesteśmy tymi, których PiS po prostu nienawidzi. Efekty widzicie teraz" – stwierdza posłanka.

Przypomnijmy, że jedną z ostatnich odsłon kłopotów PiS jest zdjęcie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Stało się to na początku października w związku z nieprawidłościami w wydatkowaniu milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości, który zamiast służyć ofiarom przestępstw, stał się skarbonką Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Kinga Gajewska przekonuje, że zastrzeżenia formułowane w przestrzeni publicznej wobec niej i męża nie mają podstaw. "Darowizny od mamy i taty? To jakieś absurdalne zarzuty. Każda z umów została wcześniej zgłoszona do Urzędu Skarbowego, nieruchomość została wykazana od razu w oświadczeniu majątkowym. Mają w nią wgląd wszystkie służby naszego państwa. Nie ma tu nic nadzwyczajnego" – ocenia polityczka w wiadomości do naTemat.

Jako kompletnie oderwane od rzeczywistości uważa między innymi czynienie Myrsze wymówek z powodu z liczby ekspresów do kawy kupionych za publiczne pieniądze. Jak pisze Gajewska, urządzenia trafiły nie do jednej, a kilku różnych lokalizacji. "Ciężko odnosić się do zarzutu, że w czterech biurach poselskich były cztery ekspresy. A moich pięciu biurach są odkurzacze po 150 czy 300 zł" – pisze Kinga Gajewska.

Przypomnijmy, że wszystkie sprzęty kupowane do biur poselskich ze środków publicznych są własnością Kancelarii Sejmu. Mają być do niej zdane po tym, jak polityk nie odnowi mandatu.