"PiS nas nienawidzi". Mamy komentarz Gajewskiej do zamieszania wokół niej i Myrchy
Przypomnijmy, że Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha wspólnie wynajmują mieszkanie w Warszawie w okolicach Sejmu (każde z nich korzysta z ryczałtu na ten cel), ale mieszkają pod miastem. Przyznał to sam wiceminister sprawiedliwości, który w piśmie do Komisji Etyki Poselskiej stwierdził, że warszawski adres zamieszkania w oświadczeniu majątkowym wpisał ze względów podatkowych. Jak wyjaśniał, chodzi o zapewnienie dzieciom miejsc w publicznych przedszkolach.
Ta argumentacja wzbudziła wątpliwości marszałka Sejmu Szymona Hołowni (Polska 2050), który w środę stwierdził, że "ma kłopot" ze wskazywaniem adresu, pod którym się nie mieszka z powodów formalnych. Otwarcie wspierająca PiS TV Republika nie tylko – jak inne media – pisze o sprawie, ale i rozbiła obóz pod domem polityków, śledzi ich dronami, a także pokazuje przedszkole, do którego chodzą dzieci pary.
Komentarz Kingi Gajewskiej dla naTemat
"Nie złamaliśmy prawa. To jest zaszczuwanie naszej rodziny, która chciała mieszkać z dziećmi. Po prostu jak rodzina" – pisze w wiadomości do naTemat posłanka Kinga Gajewska.
Polityczka uważa, że zamieszanie wokół niej i Arkadiusza Myrchy jest motywowane politycznie. "Robią to ludzie, którzy kradli miliardy i w ten sposób chcą odwrócić uwagę od swoich przestępstw. A ja razem z mężem jesteśmy tymi, których PiS po prostu nienawidzi. Efekty widzicie teraz" – stwierdza posłanka.
Przypomnijmy, że jedną z ostatnich odsłon kłopotów PiS jest zdjęcie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Stało się to na początku października w związku z nieprawidłościami w wydatkowaniu milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości, który zamiast służyć ofiarom przestępstw, stał się skarbonką Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Kinga Gajewska przekonuje, że zastrzeżenia formułowane w przestrzeni publicznej wobec niej i męża nie mają podstaw. "Darowizny od mamy i taty? To jakieś absurdalne zarzuty. Każda z umów została wcześniej zgłoszona do Urzędu Skarbowego, nieruchomość została wykazana od razu w oświadczeniu majątkowym. Mają w nią wgląd wszystkie służby naszego państwa. Nie ma tu nic nadzwyczajnego" – ocenia polityczka w wiadomości do naTemat.
Jako kompletnie oderwane od rzeczywistości uważa między innymi czynienie Myrsze wymówek z powodu z liczby ekspresów do kawy kupionych za publiczne pieniądze. Jak pisze Gajewska, urządzenia trafiły nie do jednej, a kilku różnych lokalizacji. "Ciężko odnosić się do zarzutu, że w czterech biurach poselskich były cztery ekspresy. A moich pięciu biurach są odkurzacze po 150 czy 300 zł" – pisze Kinga Gajewska.
Przypomnijmy, że wszystkie sprzęty kupowane do biur poselskich ze środków publicznych są własnością Kancelarii Sejmu. Mają być do niej zdane po tym, jak polityk nie odnowi mandatu.