Nowe informacje ws. zaginięcia Beaty Klimek. Detektyw ujawnia
W poszukiwania Beaty Klimek zaangażowane są służby, rodzina, sąsiedzi oraz prywatny detektyw, który przekazał "Faktowi" nowe informacje w sprawie. Arkadiusz Andała ujawnił, że zaginiona miała w domu kamerę.
– Pewne jest to, że kilka miesięcy wcześniej Beata Klimek zamontowała w swoim mieszkaniu kamerę, umieściła ja na wprost drzwi wejściowych. Klucze do jej mieszkania miał zarówno mąż, jak i teściowie – powiedział detektyw.
Kamera zarejestrowała, jak w dniu zaginięcia, o godzinie 7:05, Beata wyszła z domu, aby odprowadzić dzieci na przystanek autobusowy. Na miejscu spotkała sąsiadkę, ale później już nikt jej nie widział.
Niestety, kamera nie uchwyciła dalszych wydarzeń – po tym, jak Beata wyszła, urządzenie przestało działać.
– Ktoś ją wyłączył. Mógł to zrobić, np. przez wyłączenie bezpieczników – przekazał.
Podobna sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej, kiedy Beata wybrała się z dziećmi na całodniową wycieczkę do Poznania.
– Albo była awaria, albo ktoś wyłączył specjalnie – ocenił detektyw.
Andała dodał, że na jednym z wcześniejszych nagrań widać, jak inne sprzęty w mieszkaniu "migają", co może sugerować ingerencję w sieć elektryczną. Oprócz tego zdradził więcej informacji na temat męża Beaty Klimek.
– Są pewne nieścisłości w wyjaśnieniach męża kobiety, o których na razie nie możemy powiedzieć – przekazał detektyw, dodając, że bada jej policja.
– Coś się musiało wydarzyć na terenie tego domu lub obok. Kobieta nie zniknęła tak sobie. Wiele na to wskazuje, że ktoś pozbawił ją życia, a tajemnica zaginięcia wiąże się z jej sytuacją rodzinną i trudnymi relacjami z małżonkiem — dodał detektyw Andała. –Wersja samobójstwa jest też brana pod uwagę, ale jest mniej prawdopodobna – przekazał.
Zaginięcie Beaty Klimek
Jak pisaliśmy w naTemat.pl 7 października Beata Klimek, 47-letnia mieszkanka miejscowości Poradz w województwie zachodniopomorskim, była widziana po raz ostatni. Poszukiwania trwają już od trzech tygodni.
Tego dnia, po odprowadzeniu trójki dzieci na przystanek, miała jechać do pracy, jednak nigdy tam nie dotarła. Dzieci po powrocie zastały pusty dom. Wezwano służby, które przeczesały okolice – psy tropiące zgubiły ślad na polnej ścieżce prowadzącej do lasu.
Beata Klimek jest w trakcie rozwodu z mężem, który opuścił rodzinę dla innej kobiety, ale często bywał w domu, gdzie mieszkają również jego rodzice. Relacje małżonków były trudne. W dniu zaginięcia mąż przebywał w domu, ale twierdzi, że nie widział Beaty po tym, jak wyszła rano z dziećmi na przystanek.
– Zapytałbym ją, dlaczego to zrobiła – przyznał i dodał – Żona mi się odgrażała. Mówiła: ty jeszcze zobaczysz. Najgorzej boli mnie to, że ukradli mi dzieci. Będę walczył o nie. Nie odpuszczę, bo to są moje dzieci i kocham je całym sercem – powiedział Faktowi.
Ostatnia widziała ją sąsiadka
Prawdopodobnie ostatnią osobą, która widziała Beatę Klimek, była sąsiadka, pani Krystyna Grzesik. Opisała okoliczności ich ostatniego spotkania.
– Była godz. 7.10. Zawsze się tak spotykałyśmy – wyjaśniła – Odprowadzałam piątkę wnucząt na autobus. Pani Beatka siedziała z trójką swoich dzieciaczków, była taka smutna. Zapytałam ją: "Beaciu co się dzieje? Tak dzisiaj inaczej wyglądasz", a ona powiedziała, że całą noc nie spała, bo bardzo ją bolała głowa – przekazała.
Pani Krystyna wspomniała, że Beata zazwyczaj była pogodną, pełną humoru osobą, więc jej przygnębienie wydało się sąsiadce nietypowe. Podczas rozmowy Beata opowiedziała także o swoich planach na resztę dnia.
– Jak wracałyśmy z przystanku, mówiła, że idzie szybszym krokiem, bo ma na 8.00 do pracy, ale chce pojechać wcześniej i zrobić po drodze drobne zakupy, chleb i coś do chleba – wyznała. – Po południu, mówiła, że będzie jechać na mecz starszego z synów – dodała.
– Beatka szybszym krokiem poszła, a ja jeszcze robiłam coś przy kwiatach i widziałam kątem oka, jak zakręca w stronę domu – powiedziała, wskazując miejsce, gdzie widziała ją po raz ostatni.