Przyjechałem do Polski na studia w październiku 1995 r., akurat w samym środku gorącej kampanii prezydenckiej pomiędzy Lechem Wałęsą a Aleksandrem Kwaśniewskim, przebieg której mocno mnie zaskoczył.

REKLAMA
Dla mnie oczywistym było wówczas, że znany mi z międzynarodowej prasy, słynny przywódca Solidarności powinien z łatwością wygrać z byłym działaczem PZPR'u.
A tu słyszę, że obaj panowie idą łeb w łeb w sondażach. Co się dzieje?
Oglądałem słynną debatę telewizyjną pomiędzy nimi i, choć mało wtedy z tego rozumiałem po polsku, jedno zdanie, powtarzane ciągle przez LW, było dla mnie bardzo zrozumiałe.
- „Proszę Państwa przecież to jest młody komunista” mówił ówczesny prezydent o swoim konkurencie.
- „Dokładnie” krzyczałem do telewizora w furii, „...czy nie widzicie...przecież to komunista...cholerny komunista.”
Swoją drogą to ciekawe, że choć nigdy nie przeżyłem ani jednego dnia w komunizmie, to słowo „komunista” potrafiło wzbudzać we mnie skrajnie negatywne emocje.
Dzwoniłem do mojej św.p. mamy, urodzonej warszawianki, i zwierzałem się jej ze swoich obaw.
- „Mamo, Polacy chyba zwariowali... tu komunista może znowu dojść do władzy...to co to będzie w Polsce, znowu komunizm?”
Moja mama mnie uspokajała, iż wątpi by ktokolwiek łącznie z panem Kwaśniewskim chciał powrotu komunizmu w Polsce. Ale nie dałem się uspokoić. Byłem przekonany, że ona po prostu nie docenia zagrożenia.
Cóż, okazało się potem, że mój powierzchowny i czarno-biały obraz Polski wcale nie odpowiadał rzeczywistości.
Dostrzegłem, że ani Lech Wałęsa nie był taki święty, za jakiego go uważałem, ani Aleksander Kwaśniewski nie okazał się antychrystem.
Od tego momentu staram się podchodzić do polskiej polityki w sposób zdecydowanie bardziej niejednoznaczny i ograniczyć w sobie emocje, szczególnie te negatywne, do konkretnych polityków.
Oczywiście, człowiek zawsze bardziej się zgadza z niektórymi pomysłami i politykami a mniej z innymi. Trudno jest bowiem prowadzić ponadpolityczną dyskusję o polityce. Ale można postarać się o minimum dystansu.
Dziś mam wrażenie, że emocje, które najczęściej dostrzegam zarówno u uczestników sceny politycznej jak i jej obserwatorów są podobne do tych moich w 1995 r.
Dla niektórych dzisiejszym „komunistą”, tj. „tym złym”, jest Donald Tusk a dla innych Jarosław Kaczyński.
Taka polaryzacja nie służy bardziej nikomu niż samym politykom.
Wyborca, który myśli utartymi schematami i jest zaślepiony nienawiścią do konkretnych polityków czy partii, jest o wiele bardziej przewidywalny i łatwiejszy do manipulowania.
Wystarczy rzucić parę haseł wywołujących określone reakcje u niego: „powrót IV RP”, „agenci”, „kłamstwo Smoleńskie.”
Na tym blogu będę starał się opisywać, najbardziej obiektywnie jak tylko potrafię, wybrane i według mnie najciekawsze, fragmenty polskiej rzeczywistości politycznej.
Jakkolwiek będę pisał głównie o polskiej scenie politycznej, znajdziecie tutaj również moje komentarze na temat istotnych czy też ciekawych, wydarzeń politycznych za granicą.
Mam nadzieję, że uda mi się Was zaciekawić a może zaskoczyć i zachęcić do interesujących dyskusji na tym portalu. Pozdrawiam.
P.S Ten cytat mi się ostatnio bardzo spodobał: „By zostać Panem, polityk udaje służącego” Charles De Gaulle.