Restauracja to ekstremalnie pociągające, emocjonujące i uzależniające środowisko. Ma swoje tajemnice, o których zwykli śmiertelnicy i goście lokalu nie mają pojęcia. Dzisiaj delikatnie wciągnę Was w to zawadiackie draństwo… Uwaga! Tylko dla dorosłych.

REKLAMA
Gastronomiczny slang z piekła rodem;-)
Slang wg Wikipedii to język specjalny, swoista odmiana potocznego języka ogólnonarodowego oparta na odrębności środowiskowej. Podstawą języka gastronomicznego są pikantne, dobrze doprawione
słowa i wyrażenia typu k..rwa i w d..pę jeb..ny, ..h..j ;-)itd., których ewidentnie wymaga ciężkie, gorące, stresogenne środowisko pracy, jakim jest kuchnia. Nawet ulubione powiedzenie Pani Gessler „do dupy” , które pojawia się często w jej Kuchennych Rewolucjach jest zdecydowanie zbyt jałowe, jak na okoliczności, w których pracują kucharze. Nie brońmy się przed tym. Nawet kelnerkom w obliczu niepokonanego stresu, stłuczonych talerzy, kapryśnej blondynki przy stoliku numer 5, niedogotowanego makaronu i niedosmażonego steka, takie słowa pozwalają przetrwać. Niestety tę wolę walki i wyjścia z opresji zdarza się słyszeć gościom restauracji i to już jest faux pas - wyjście poza ramy dozwolone w branży. Chociaż, jeśli ktoś nie klnie to znaczy, że to „Ten obcy”, ale goście nie muszą tego rozumieć i akceptować szczególnie, jeśli przyszli z dziećmi.
Oto kilka (nie mogę więcej) określeń, które pochodzą z kuchennego słownika gastronomicznego.
To, że życie toczy się „na kuchni”, a nie „w kuchni” to powszechnie znany fakt, ale czy wiecie, że:
Tabaka lub wiksa, oznacza wybitne natężenie ilości klientów przebywających na sali i w ogródku, co wiąże się ze zwiększoną ilością zamówień. W sytuacji, kiedy robisz pięć dań na raz, brakuje Ci palników, halibut złośliwie schował się w lodówce, zabrakło pietruszki, a kelnerki donoszą kolejne trzy karteczki - masz tabakę lub wiksę. W tym momencie kucharz ma pełne prawo grzecznie poinformować kelnerkę: "Sp...r…laj, nie zrobię tych grzanek, bo mam tabakę."
Cycki – piersi z kurczaka. Standardowe zamówienie „Cycki grill dla Pana z dwójki, szpinak raz”. Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że Pan siedzący przy stoliku numer dwa zamówił grillowaną pierś z kurczaka ze szpinakiem.
Łoś - łosoś. Może mało śmieszne, ale dość standardowe;) „Łoś z sosem czy bez?”
Minetka czyli minutka. Cytat w tabace: „Jeszcze minetkę, zaraz wydaję”. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś kto tak powiedział zawstydzi się, bo się przejęzyczył, ale przy 10 powtórce tekstu byłam pewna: wypowiadający te słowa dobrze się bawi;-)
Zmywak to miejsce, gdzie pracują tylko najlepsi, najwytrwalsi czyli bohaterowie – Hasło „Idę na zmywak” oznacza „Idę się pochlastać”
Obierak najbardziej uduchowione miejsce w restauracji, gdzie obiera się warzywa, słucha radia, tylko tu panuje cisza i spokój, atmosfera idealna do kontemplacji niekoniecznie smaków, miejsce dobre na plotki i leczenie kaca.
Kanciapa czyli „biuro managmentu”, gdzie odbywają się wszystkie mrożące krew w żyłach rozmowy z pracownikami i burze mózgów. Tu zapadają decyzje, które mają wpływ na sukces lub porażkę restauracji. Zazwyczaj jest pomieszczenie - 1m na 1m pod schodami lub przy pracowniczej szatni;-)
Gastronomiczne zjawiska z piekła rodem;-)
- W lokalu cisza. Kelnerzy i kuchnia się nudzą, kucharz wyskoczył na chwile na papierosa. I nagle wszyscy klienci przychodzą na raz, każdy chce inny napój i danie (tzw. przegląd karty). Na kuchni robi się tzw. „tabaka” czyli zator w restauracji – dużo gości, dużo zamówień, dużo dań i mało czasu. A potem znowu cisza przez godzinę, po której sytuacja się powtarza i tabaka come back.
- Wszyscy goście danego dnia zamawiają łososia zwanego „łosiem”, którego akurat dzisiaj wyjątkowo niestety nie dowiózł dostawca, choć wszystkie inne dania z karty są dostępne, a to częsty pech,
- Zwalnia się kelnerka, za nią następna i potem kucharz, a ten ostatni wirtuoz patelni, który został chce podwyżkę, bo jak nie to odejdzie. Potem okazuje się, że dwie ulice dalej otwiera się nowa knajpka i tam właśnie wszyscy Twoi pracownicy znaleźli nową pracę,
- Wyjątkowy sadyzm: jutro wyjeżdżasz na wymarzony urlop, wszystko poustawiane, poukładane, zaplanowane, a godzinę przed wyjściem z pracy menadżer pyta: „Czy możemy porozmawiać” i tu na odległość czuć kłopoty. Manager przyszedł po podwyżkę, bo od jutra dostał bardziej intratną ofertę. Luz, spokój, relaks przez następne dwa tygodnie spadają w grecką malowniczą przepaść;-)
Ech życie…
Jest tego znacznie więcej, ale myślę, że dalsze wynurzenia mogą zostać potraktowane, jako zdrada stanu.
PS. Dziękuję Urko za inspiracje.