W czerwcu 2014 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł o sprzeczności zapisów o odpłatności za drugi kierunek studiów z Konstytucją. To wydarzenie w dobry sposób podsumowało kilka wcześniejszych lat bałaganu na polskich uczelniach wyższych, gdzie nikt do końca nie wiedział kto i kiedy ma za co płacić i jak sprawdzać czy rzeczywiście studenci nie oszukują (obowiązkowe deklaracje nie były wypełniane przez znakomitą część studentów).
Ustawa ta miała wiele niejasności i błędów. Pamiętam jak jako student SGH pisałem wraz z kolegami do ministerstwa i raz dowiadywaliśmy się, że można łączyć studia jednolite z innymi, a raz, że to jest niemożliwe. To co mnie jednak osobiście najbardziej zszokowało to to jak usłyszałem swego czasu od pracownika ministerstwa informację, że celem programu było w pierwszej kolejności zwalczenie osób podejmujących i rzucających studia co semestr. Mówiąc krótko – w imię walki z leserami setki ambitnych studentów dostało po głowie.
I wydawać by się mogło, że historia się skończyła, a TK podjął ostateczną decyzję. Niestety ministerstwo zabrało się za pisanie kolejnej ustawy – tym razem dotyczącej rządowych programów stypendialnych na studia na najlepszych uczelniach na świecie.
Krok 1 – Gdzie?
Jak się jednak okazuje pierwszy problem pojawił już się w samym opisie programu, bo jak można za „najlepszą” uczelnię na świecie uznać University of California in Santa Barbara, a zignorować tak prestiżowe instytucje jak University of Pennsylvania, London School of Economics and Political Science czy Georgetown University.
Przyjmując jednak, że na plaży w Santa Barbara oprócz surfowania można rzeczywiście zdobywać cenną dla polskiej gospodarki wiedzę należy pomyśleć o tym na jakie studia ministerstwo obecnie chce wysyłać stypendystów. Jak opisywałem już we wcześniejszym artykule projekt zupełnie ignoruje fakt, że znane nam w Polsce studia magisterskie niewymagające doświadczenia zawodowego lub nie będące częścią doktoratu są studiami niszowymi i niekoniecznie prestiżowymi studiami w USA.
Krok 2 – Kto?
Ministerstwo pomyślało jednak, że trzeba zapewnić pewną dozę elastyczności i zaprosić do programu osoby z ukończonym 3 rokiem studiów jednolitych, czyli osoby, które z powodu braku dyplomu nie będą miały żadnego prawa dostać się na jakąkolwiek uczelnię zagraniczną.
By jednak nie być zbyt elastycznym zdecydowano o nieobjęciu stypendiami osób obecnie studiujących za granicą, argumentując, że osoby te znalazły już finansowanie na studia i poradziły sobie bez pomocy państwa. Zapominając o tym, że ci okropni bogacze znaleźli pieniądze najczęściej korzystając z oprocentowanych pożyczek, których wielkość liczona była w setkach tysięcy złotych.
Krok 3 – Po co? Mimo wspomnianych wyżej problemów sama idea programu stypendialnego wydawała się być słuszna. Program miał na celu wykształcenie ambitnych młodych Polaków i ściągnięcie ich do Polski by wspierali oni polską gospodarkę.
Postanowiono jednak po raz kolejny wykazać się zbytnią elastycznością, która w obecnym kształcie w żaden sposób nie gwarantuje, że stypendyści kiedykolwiek powrócą do kraju (szerzej tutaj). Co więcej, problem ten został zignorowany przez ministerstwo, które wierzy w dobrą wolę stypendystów i zauważa, że brak powrotu nie musi być rzeczą złą (dając za przykład Hindusów).
Krok 4 – Jak?
Tych wszystkich problemów dałoby się uniknąć gdyby ministerstwo postawiło na szeroką współpracę z osobami, które obecnie studiują za granicą bądź które ukończyły już tam studia. Zamiast tego zdecydowano się na odrzucenie każdej wniesionej do tej pory poprawki przez organizacje zewnętrzne.
Dzięki temu w tej chwili mamy do czynienia z programem, który ma na celu wysyłanie za granicę tych co sobie nie poradzili i na te uczelnie i kierunki, które nie zawsze są uznawane za prestiżowe nie mając nawet gwarancji tego czy stypendyści wrócą do Polski.
Idąc tą logiką nie mogę się doczekać kiedy zostaną wprowadzone stypendia dla tych co nie dostali pracy po studiach (przecież się starali) albo dla tych co nie zdali matury (przecież chcieli). I tak, wiem, że są wybory i złożono obietnicę w expose ale strategia w stylu Króla Juliana „A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu” nie jest najlepsza kiedy mówimy o wydaniu 336 mln zł i o przyszłości Polaków.