Dzień dobry obywatelu! Jeśli jesteś bacznym obserwatorem rzeczywistości, to z pewnością zauważyłeś, że aktualnie w Polsce przeżywamy modę na bieganie, zdrowe jedzonko i generalnie wszystko to, co uczyni nas lepszymi ludźmi. Na fali popularności wszystkiego co modne, powstają coraz to bardziej wyszukane metody treningowe, żywieniowe, naukowe. Przeciętny zainteresowany tematem dostaje na twarz tonę wiedzy, milion teorii i jeszcze więcej ekspertów, którzy szczycąc się tytułem naukowym sądzą, że odkryli wszystkie tajemnice życia. A tymczasem prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy głupkami.
Trener. Od kilku lat zakochany w bieganiu. Zabiegany, dosłownie i w przenośni. Nie lubi o sobie mówić, bo się wstydzi, nie wstydzi się tylko wtedy, kiedy biega. www.TrenerBiegania.pl
A skoro już o głupkach mowa, to zacznę od siebie. Z początkiem 2010 roku zupełnie nie rozumiałem wegetarian, ani tym bardziej wegan. Nie rozumiałem jak można nie jeść mięsa, tym bardziej nie rozumiejąc jak można obejść się bez mielonego z burakami w niedzielę. Zupełnie nie trafiały do mnie argumenty, że zabijanie zwierząt jest złe, bezlitosne i niehumanitarne. Po prostu uwielbiałem mięso, a na sam fakt pomyślenia o spaghetti bolognese, moje kubki smakowe grzały się jak gimnazjalista po obejrzeniu pornosa. W moim świecie nie istniał nawet dzień bez mięsa, a lista moich pięciu ulubionych dań w dużej mierze składała się z kurczaka i wołowiny. Na wszystkich tych, którzy zagorzale walczyli o prawa zwierząt patrzyłem z pogardą sądząc, że opętał ich szatan. W dużym skrócie kochałem mięso, szydząc z tych, którzy walczyli o jakieś tam idee. Dla mnie bez znaczenia…
Niecałe dwa lata temu zajarałem się ideą możliwie jak najbardziej naturalnego i najmniej przetworzonego jedzenia. Do podjęcia tego wyzwania zachęciły mnie liczne badania, które pokazywały, że wegetarianie/weganie osiągają doskonałe wyniki w sporcie. Poza tym w moim bezpośrednim środowisku coraz liczniej pojawiały się osoby, które nie jadły mięsa. Co gorsza dla moich przekonań i stanu wiedzy, były to osoby, które bardzo lubiłem, szanowałem i w pewnym sensie stanowiły dla mnie autorytet. Wtedy po raz pierwszy dopuściłem do siebie wątpliwość, że coś jest nie tak. Bo skoro Twój przyjaciel, który od zawsze kochał mięso nagle oświadcza Ci, że nie wyobraża sobie jedzenia mięsa, to coś musi być na rzeczy.
Zdziwko!
Zrujnowanie mojego fundamentu przekonań, do którego byłem tak bardzo przywiązany, zmobilizowało mnie do zadawania pytań. Zacząłem czytać książki o diecie wegetariańskiej, wegańskiej, paleo. Dla równowagi szukałem wszelkich możliwych badań odnośnie modeli żywienia, które nie wykluczały mięsa. Tradycyjnie im więcej czytałem, tym miałem większy mętlik w głowie i jeszcze więcej pytań. Ostatecznie postanowiłem przeprowadzić eksperyment i na 30 dni wykluczyłem ze swojej diety mięso i ryby. W dużej mierze ograniczyłem również produkty mleczne. Efekty? Po 30 dniach wróciłem do jedzenia mięsa. Z ogromną przyjemnością. Nie wytrzymałem próby i dałem za wygraną. Zwyczajnie nie wiedziałem sensu kontynuowania zabawy w wege, czując się gorzej, a na dodatek nie wiedząc co włożyć do garnka. Mojemu doświadczeniu nie sprzyjały również okoliczności w domu. Styl żywienia mojej rodziny, to typowo polska kuchnia z dużą ilością mięsa. Ostatecznie uznałem, że wegetarianizm nie jest dla mnie.
W ciągu dziesięciodniowej przygody mieszkałem u domu, w którym nie je się mięsa. Jak się później okazało, mój towarzysz podróży PanRunner również nie je mięsa od ponad 20 lat. Chcąc nie chcąc zostałem na pokładzie jedyną osobą, która żywi się mięsem. Jako że nie lubię robić problemów, postanowiłem, że na czas wyjazdu dostosuję się do ogółu i będę jadł to co wszyscy, czyli na parę dni zostanę wegetarianinem. Nie wdrażając Cię czytelniku w szczegóły, przygoda minęła jak z bicza strzelił. Przez 10 dni nie jadłem mięsa, a nabiał stanowił tylko niewielką część menu. Co najlepsze w ciągu tego całego eksperymentu nie miałem ochoty na mięso, czułem się wspaniale lekko i niczego mi nie brakowało.
W mojej głowie automatycznie pojawiło się pytanie, dlaczego przy pierwszej, świadomej próbie przejścia na wegetarianizm poddałem się i stwierdziłem, że to nie dla mnie? Co z kolei spowodowało, że na Hawajach nawet nie myślałem o mięsie i czułem się doskonale jedząc jak wege?
Odpowiedź jest prosta. Byłem za głupi.
Aby stosować dietę wegetariańską, nie wystarczy zrezygnować z mięsa i ryb. Sądziłem, że makaron z sosem na obiad i kanapki z serem w zupełności wystarczą.
Otóż nie. Nie wystarczą.
Tak samo jak do bezpiecznego prowadzenia najnowszego Ferrari nie wystarczy stwierdzić, że Ferrari jest super autem, które chciałbym prowadzić. Do czerpania przyjemności z jazdy potrzebne są jeszcze umiejętności…
Żeby nie zrobić sobie krzywdy wegetarianizmem, trzeba na początku włożyć trochę wysiłku w poznanie nowych smaków i potraw. Mnie się trochę nie chciało… Niestety (dla wielu) każda zmiana w życiu jest równoznaczna z wkroczeniem na zupełnie nowy, niezbadany przez nas grunt. A jak wiadomo, człowiek nie lubi zmian, bo z pozycji mistrza musi przejść do pozycji ucznia. A większość z nas odnajduje się w byciu nauczycielami. Takie życie… W każdym razie powodów i przykładów mógłbym podać jeszcze dużo, ale nie ma to większego sensu. Najistotniejsze jest to, że chciałem być wege mając przekonanie, że wege może przynieść mi wiele korzyści, z tym że nie miałem zupełnie wiedzy praktyczniej w jaki sposób to robić.
Dziś mamy początek czerwca. W przeciągu ostatnich 7 miesięcy przebiegłem cztery maratony i tyle samo ultramaratonów. Trzy dni temu pokonałem jeden z najtrudniejszych biegów na świecie, czyli Comrades Marathon na dystansie 89 kilometrów.
Dziś również mija 180 dni, odkąd nie jem mięsa i ryb. Od długiego czasu ograniczam również spożywanie nabiału i powolutku przechodzę na weganizm. Dlaczego? Z kilku powodów.
1. Poznałem dziesiątki nowych smaków, których nigdy bym nie poznał. Dzięki temu przyrządzam sobie potrawy, o których jeszcze pół roku temu w ogóle bym nie pomyślał. Moja dieta to już nie tylko kotlety z surówką i ryżem…
2. Odkąd nie jem mięsa nigdy nie miałem lepszych wyników morfologii krwi. Poziom żelaza mam w normie. Wszystko inne również.
3. Zauważyłem, że mniej śpię, szybciej się regeneruję i mam więcej energii na co dzień.
4. Schudłem 3 kilogramy, a wcale nie jem mniej. Nie spaliłem mięśni…
5. Poprawiłem swoje rekordy życiowe na niemal każdym dystansie. Co ciekawe trenuję relatywnie mniej intensywnie niż roku temu.
6. Nie choruję, nie przeziębiam się.
7. Na mojej pięknej twarzy nie ma już tylu pryszczy jak niegdyś, a moja skóra wygląda jeszcze młodziej.
Właśnie z tych i kilku innych powodów prawdopodobnie nie wrócę do jedzenia mięsa. Skoro nigdy lepiej się nie czułem i mam się świetnie, to po co mam cokolwiek zmieniać?
Weganie to psychopaci.
Nie zrezygnuję z mięsa, bo potrzebuję białka.
Wcale nie jest mi szkoda zwierząt, bo taka ich rola żebym się nimi żywił.
Nie zbuduję masy mięśniowej bez jedzenia mięsa.
Zanim ocenisz i wypuścisz swoje mądrości w świat, najpierw spróbuj. No chyba, że jesteś idiotą. Ja na przykład może i jestem idiotą, ale nie jestem wegetarianinem. Jestem zaledwie człowiekiem, który korzysta z diety wegetariańskiej.
Żeby była jasność… Nie zachęcam Was do weganizmu. Nie zachęcam Was również do rezygnacji z mięsa. Zachęcam Was jedynie to otworzenia się na nowe doświadczenia i spróbowania czegoś nowego. Ilu ludzi sądziło, że bieganie nie jest dla nich, a dziś… trzaskają jak głupi kolejne maratony z bananem na twarzy. Niesamowitym zjawiskiem na tym świecie jest dla mnie fakt, że my, ludzie mamy niesłychaną łatwość oceniania wszystkiego dookoła bez jakiejkolwiek wiedzy. A niestety nawet wiedza nie jest gwarantem powodzenia. Jednym z powodów, dla którego tak się dzieje jest niezaprzeczalny fakt: każdy z nas jest inny. To, że coś nie działa w Twoim przypadku nie oznacza, że nie zadziała w innym. Najpierw doświadcz, później oceniaj. A jeśli nie spróbowałeś, to milcz potulnie, nie komentuj, a najlepiej wykorzystaj ten czas na bieganie. Przynajmniej się dotlenisz i zrobisz coś dla siebie.
Na koniec chciałbym tylko dodać, że sam wychodzę na głupka, bo wysnuwanie tezy, że wszyscy jesteśmy głupkami świadczy tylko o mnie. I wiecie co? Lubię być głupkiem. Przynajmniej nie muszę nikomu nic udowadniać - to doprawdy cudowne uczucie! Wiedzieć, że nic się nie wie i korzystać z życia. Biegać, jeść, odpoczywać, doświadczać, czytać i jeszcze raz korzystać z życia. I jeszcze raz doświadczać.
Bo taka jest prawdziwa rola człowieka - cieszyć się z życia!
A jeśli nadal nie wiesz w jaki sposób odżywiać się prawidłowo, to objawię Ci złotą radę prawidłowego żywienia:
jedzmy gówno, miliony much nie mogą się mylić!
Smacznego i jeszcze więcej doświadczania w życiu.
A na deser polecam zadawać sobie czasami pytania, mieć wątpliwość. Pytać!
W końcu czasie biegania masz dużo czasu na szukanie odpowiedzi.
-----
PS ten tens pierwotnie ukazał się czerwcu 2014 roku na blogu www.TrenerBiegania.pl. Dzisiaj, wrzucając ten tekst jestem w Honolulu na Hawajach i po spotkaniu z www.TheFruitarian.com, czyli z człowiekiem, który je tylko surowe owoce i warzywa wiem jedno: jem to, na co mam ochotę. I na ten moment moje ciało mówi mi: bądź wegetarianinem.