
Nuda to główny powód niechodzenia do kościoła wśród zwyczajnych młodych ludzi - wynika z małego wywiadu przeprowadzonego przez dziennikarkę NaTemat. Nie zamierzam przekonywać, że nudne kazania to rzadkość albo że każda msza jest dla mnie porywająca. Napiszę o tym, dlaczego chodzę co niedzielę do kościoła - pomimo tego.
REKLAMA
Doskonale rozumiem rozmówców Weroniki Lewandowskiej. Sam przez kilka lat odpuściłem chodzenie na msze. Wierzyłem w Boga, ale nie w Kościół (który w duchu młodzieńczego buntu uważałem za źródło wszelkiego zła na świecie), wobec czego msze uznawałem za stratę czasu.
Czas jednak mijał, a ja za sprawą moich przyjaciół znów zacząłem pojawiać się w kościele. To nie było tak, że nagle msza stała się dla mnie jakimś niebywałym wydarzeniem - nic z tych rzeczy. Ale tę jedną godzinę w tygodniu postanowiłem poświęcić na wyciszenie, rachunek sumienia, zajrzenie w głąb siebie - czyli rzeczy, których każdy z nas potrzebuje. A msza była ku temu dobrą okazją. Owszem, czasem bywało nudno, ale msza to w końcu nie film ani książka, od których oczekuję, by zapierały dech w piersiach.
Jednak w pewnym momencie Msza stała się jednak czymś więcej. Trudno opisać słowami, czym jest dla mnie dziś. Trudno, bo jest w jej przeżywaniu jakiś element nadprzyrodzoności, tajemniczości, niezrozumienia. Bo to spotkanie z Bogiem, którego nie widzę, którego istnienia nie mogę udowodnić, ale w którego wierzę i którego potrzebuję. Z Bogiem, który pozwolił by jego Syn, Jezus Chrystus, stał się człowiekiem i został męczeńsko zabity po to, bym ja mógł żyć wiecznie. I ta historia sprawia, że msza nie może być dla mnie nudna, nawet jeśli ksiądz w czasie kazania robi wszystko, by taką ją uczynić.
Jestem przekonany, że w takim odczuwaniu mszy nie jestem odosobniony. Wiem to z rozmów z moimi rówieśnikami z różnych środowisk. Widzę to co niedzielę w kościele (i to szczególnie gdy jestem w Warszawie!), bo wbrew temu co można czasem usłyszeć spotykam w nim wiele młodych osób. I to takich, które nie sprawiają wrażenia, by przychodziły tam z przyzwyczajenia lub przymusu, lecz że jest to dla nich spotkanie z Bogiem, w które chcą się zaangażować. I każdemu takiego przeżycia Mszy Świętej życzę.
Karol Olszewski
