Gdy zaczynasz trenować, wszystko jest pozytywne: twoja trasa biegowa jest interesująca i piękna. Możesz podziwiać jej różnorodność, kiedy jest różnorodna. Możesz podziwiać jej jednolitość, kiedy jest nudna. Muzyka, której słuchasz podczas biegania, jest porywająca i energetyczna. Treningi są wyczerpujące i dodają ci skrzydeł. Ubrania do biegania pachną nowością i poliestrem. Wszystko jest ekscytujące!

REKLAMA
Więc biegasz dzień za dniem, robisz trening za treningiem, sumiennie realizujesz swój plan, nawet twój trener cię chwali, jeśli go masz, jeśli nie masz, rozpływasz się w słowach podziwu usłyszanych od znajomych, a jeśli nie masz znajomych, patrzysz w lustro i podziwiasz swoje odbicie.
Mijają tygodnie i z każdym kolejnym treningiem masz wrażenie, że twoja trasa biegowa staje się coraz bardziej beznadziejna, muzyka w uszach jakaś taka nieadekwatna do nastroju, a treningi jednostajne i nierozwijające, ubrania pachną potem i z nowością nie mają nic wspólnego. Do bani! Myślisz sobie, że to bieganie wcale nie jest takie fajne. Wcześniej ci się tylko wydawało. To wszystko przez te endorfiny. Na imprezach znajomi pytają: „No i jak tam treningi, jak bieganie?”. Odpowiadasz, że ok, bo przecież nie będziesz opowiadać, że właściwie to już ci się trochę znudziło, że cię to męczy, że ciągle to samo, że może jednak powinieneś trenować łyżwiarstwo figurowe.
I wtedy, całkiem nieoczekiwanie, bo zapomniałeś, że trener coś wspominał, widzisz, że twój plan treningowy uległ diametralnej zmianie. Czujesz w związku z tym lekką ekscytację, nieśmiało wracają te pozytywne uczucia z początku twojego romansu z bieganiem. Do waszego duetu wkracza ten trzeci – pulsometr. Podczas treningu ciągle go pilnujesz, zerkasz na niego z niepewnością, on mówi ci, że twoje serce znowu bije, mówi nawet, ile ma uderzeń na minutę. Zapominasz o trudnościach, zapominasz o tym, że ubrania już nie pachną poliestrem i że trasa biegowa już dawno ci się znudziła.
Rutyna i nuda – to zjawiska, które zagrażają nie tylko związkom miłosnym. One zagrażają każdej relacji. Nawet tej z pracą czy jedzeniem, więc czemu nie tej z bieganiem. Mam wrażenie, że nasz trener trochę zna się na psychologii i specjalnie nas zanudzał przez 2 miesiące, byśmy potem z większym zaangażowaniem i energią weszli do kolejnego etapu przygotowań do maratonu. Bieganie znowu stało się fajne.