Ewa Koprowska
Ewa Koprowska fot: Teodor Klepczyński

Poniższy tekst jest subiektywny i tendencyjny. Miłośnicy zwierząt, szczególnie Ci o słabych nerwach i nerwowych reakcjach, proszeni są o zaniechanie lektury. Bo po co się denerwować…

REKLAMA
Zmiana trasy
Kolejny raz zawracam pół kilometra przed starą kopalnią piachu, choć to moja ulubiona trasa. Zawracam zmotywowana do szybszego biegu, jednocześnie nerwowo oglądając się za siebie. Czy już mnie zauważyły i pogonią? Bardzo nie lubię mieć zębów wbitych w łydkę. Tutaj nie chodzi tylko o ból, ale o całe zamieszanie z tym związane. Tak, jak w zeszłym roku…
Najpierw podstawowa kwestia – czy ten pies nie jest wściekły. Jak właściciel jest obok, to pół biedy – pies w większości przypadków jest szczepiony. Ostatnim razem właściciel nawet miał przy sobie książeczkę szczepień. Dzięki temu minął nas dodatkowy kłopot – szczepionka przeciw wściekliźnie. Kagańca właściciel niestety psu nie założył. Za to pretensji, że bieganiem denerwujemy psa, właściciel miał mnóstwo.
Wiem, że wśród psów jest mnóstwo chlubnych wyjątków. Pies, który jeździł koleją. Pies, który jeździł czołgiem z czwórką żołnierzy. Lassie, który wrócił. Parys cioci Niny. Tak samo jest wśród ludzi. Są egzemplarze fantastyczne i są takie, które gryzą. Na przykład Luis Suarez, który ugryzł Giorgio Chielliniego. Do dzisiaj nie wiadomo, czy był szczepiony. Co gorsza nie miał ani kagańca, ani właściciela.
logo
Desperados
Moja ulubiona scena w filmie Roberta Rodriguez’a to pojedynek na instrumenty i uzbrojony samochód. Podobne uczucia, jak w tej scenie, towarzyszą mi, kiedy dobiegam do kopalni. Tym terytorium rządzi grupa średniej wielkości psów, biegających luźno wokół okolicznych domów. Trzymają się razem i na widok biegacza stają naprzeciwko i obserwują. Ja staję i też obserwuję. Gdy podchodzę bliżej psy warczą lub szczekają i też podchodzą bliżej. Pozdrawiam je serdecznie i odchodzę w lekkim pośpiechu, sygnalizując w ten sposób pokojowe zamiary. Psy to doceniają i odprowadzają mnie tylko trochę. Szczekają też tylko trochę i jak dotąd żaden mnie nie ugryzł. Relacja pełna wzajemnego szacunku. Mimo wszystko wkurza mnie to, że boję się biegać wokół starej kopalni piachu. Boję się, że gdy podejdę bliżej, któryś z Desperados powie „Let’s play” i pociągnie serię zębami.

Reksio
Kompletnie niegroźny, jednakowoż irytujący scenariusz. Biegnę spokojnie przez las. Usiłuję uzyskać czas o jedną sekundę lepszy niż dwa dni temu. Wtedy z bocznej ścieżki wybiega pies na bardzo długiej smyczy. Oplątuje mnie tą smyczą i radośnie bije ogonem. Muszę się zatrzymać. Pies skacze na mnie, ślini się i jest bardzo szczęśliwy. Równie szczęśliwy jest właściciel na drugim końcu smyczy.
– Proszę się nie bać, on bardzo lubi się bawić – mówi.
Tylko że ja się przecież nie boję. Ja po prostu nie lubię, jak ktoś obcy się na mnie ślini. W tej sytuacji zarzut do psiego rodzaju jest niesprawiedliwy. Wielokrotnie równie irytujący jest kontakt z przedstawicielem mojego własnego gatunku. Często osobniki w stanie wskazującym lubią się bawić i opowiadać. Równie często się ślinią. Przy takiej alternatywnie zdecydowanie chętniej pobawię się z psiakiem. Kontynuując tę nieszczęsną analogię dochodzę do wniosku, że pijaków również należy prowadzać na smyczy. Nie chciałabym sugerować takiego rozwiązania. Wyjątek czynię w stosunku do egzemplarzy agresywnych. Tych prowadzałabym nie tylko na smyczy, ale nawet w kagańcu.
Dedykacja
Tekst ten dedykuję Iwonie Stepajtis, która biega z psem, kocha psy i pięknie o tym pisze. Koniecznie przeczytajcie o tym na jej blogu!