Afera wizowa i sprawa wiceministra Wawrzyka, który za organizację nielegalnego przemytu ludzi miał zostać po cichu wyrzucony z rządu i list PiS, to nie jest sprawa na dymisję tego urzędnika i ciszę, z jaką mamy teraz do czynienia po stronie PiS. To jest sprawa na aresztowanie i skazanie Wawrzyka, ale też dymisję całego rządu.
Reklama.
Reklama.
Trudno sobie wyobrazić, żeby premier nie wiedział o tym procederze - a gdyby tak było, tym bardziej świadczyłoby to jego skrajnej niekompetencji. Taka osoba nie powinna stać na czele rządu.
Sprawa Wawrzyka jest też sprawą na międzynarodowe śledztwo i listy gończe wystawione za członkami rządu PiS. Wszystko w niej jest skandaliczne: fakt, że do niej doszło - bo to oznacza, że rządzą nami ludzie zachowujący się jak członkowie zorganizowanej grupy przestępczej (z zasadą Omerta, czyli milczenia na temat przestępstw popełnianych przez członków grupy na czele), brak reakcji premiera, reakcja Jarosława Kaczyńskiego, który tylko wyrzucił Wawrzyka z list wyborczych, zamiast donieść na niego do ABW, CBA i prokuratury, obecne milczenie całego PiS, a wręcz reagowanie na słuszne zarzuty mediów próbą przemilczenia sprawy lub agresją.
Imigranci udający aktorów Bollywood
O sprawie dowiedzieliśmy się dzięki znakomitemu tekstowi Andrzeja Stankiewicza z Onetu. Kulisy sprawy opisane przez wicenaczelnego portalu są szokujące. Piotr Wawrzyk, wiceszef MSZ (sic!) Razem ze swoimi podwładnymi stworzył przestępczy nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych, część przerzuconych przez niego ludzi znajduje się obecnie, jak informuje wywiad amerykański, na terenie Meksyku.
Sprawa jest tak nieprawdopodobna, że Andrzej Stankiewicz kilkukrotnie podkreśla w swoim artykule, że to nie jest żart i że przerzucani przez granicę przez ludzi wiceministra to m.inHindusi, którzy udawali ekipy filmowe z Bollywood, a za przetransportowanie do USA płacili 25-40 tys. dolarów od osoby.
Mało tego, Wawrzyk, który działał międzynarodowo, od Stambułu, przez Rijad, Islamabad, Mumbaj, New Delhi, Bangkok, Singapur, Hongkong, Manilę i Tajpej po Abudżę oraz Dar-es Salam, wymuszał na polskich dyplomatach (przy ich aktywnym sprzeciwie) wydawanie wiz wskazanym przez niego imigrantom.
To już się zresztą dzieje - media donoszą, że Niemcy konsekwentnie przekazują Polsce imigrantów, którzy wjechali do ich kraju na skutek przestępczych działań ekipy polskiego wiceministra.
Szokujące jest to, że w odpowiedzi na aferę, która wstrząsa już opinią publiczną nie tylko polską, ale i międzynarodową i godzi w nasze dyplomatyczne sojusze (ucierpiały też nasze stosunki z Ameryką) polski rząd i polski premier milczą.
Więcej, jedyną reakcją Mateusza Morawieckiego jest skrajnie niemądry i infantylny wpis na X (Twitterze) o treści "Tusk chciał wpuścić do Polski tylu nielegalnych migrantów, ilu każą mu Niemcy. Chciał to zrobić raz, zrobiłby to znowu – jeśli tylko znów dojdzie do władzy. Nie możemy pozwolić na powrót tego szkodnika". Zwróćcie uwagę na określenie lidera opozycji mianem "szkodnika", na wzór tego, jak hitlerowska propaganda określała Żydów. Atak na opozycję i odczłowieczanie to jedyna odpowiedź szefa rządu, co oznacza, że nie leci z nami żaden pilot.
Jeśli do tego dorzucimy białoruski, niezwykle groźny trop afery wizowej - informacje, że polski MSZ miał wynająć do swojego "programu wizowego" białoruską firmę, tę samą, która na polecenie Łukaszenki sprowadzała imigrantów na Białoruś, to wszystko składa się w obraz polskiego rządu działającego na rzecz i na korzyść Putina. A szczerze mówiąc, wygląda to tak, jakby i na jego polecenie.
Afera wizowa. Kto tym wszystkim steruje?
Oczywiście sprawa wykrycia rosyjskich agentów w polskim rządzie (są na pewno, pytanie, kto i ilu) jest trudna i na pewno niejednoznaczna. Kto jest świadomym agentem wpływu, a kto jest zwyczajnie głupi i łatwo daje się zmanipulować, kto z kolei chciwy i zepsuty i działa wbrew polskiej racji staniu dla swoich korzyści pozostaje otwarta i jest robotą dla służb i dopiero po wygranych przez opozycję wyborach, niemniej jedno nie ulega moim zdaniem wątpliwości: Rosja już tu jest, nie kryje się nawet za bardzo i wyciąga po nas ręce.
Chciałabym bardzo poznać odpowiedzi na kilka pytań, które w związku z aferą zadał Donald Tusk:
Od kiedy rząd PiS i służby państwowe wiedziały o tym procederze, o jego skali, o kierunkach tej migracji?
Kto ze współpracowników rządu i PiS skorzystał materialnie na przerzucie rekordowej liczby migrantów?
Co się dzieje z ministrem Wawrzykiem?
Czy rząd otrzymał sygnały (i jak na nie zareagował) od państw sojuszniczych, z NATO o tym, że wśród wpuszczanych przez was migrantów było kilkaset osób podejrzanych o terroryzm?