Z moich rozmów z samorządowcami wynika, że obecnie, wśród przedstawicieli lokalnych wspólnot, tzw. „ustawa śmieciowa” wywołuje więcej gorących sporów i polemik aniżeli sprawa dra G i metod stosowanych przez CBA. Dyskusja nad przepisami tej ustawy dotyczy bowiem żywotnych interesów mieszkańców gmin.
Liberał, polityk, poseł. Doktor filozofii, kiedyś przedsiębiorca
Główne założenie tej kontrowersyjnej ustawy jest takie, że za wywóz śmieci będą odpowiedzialne gminy. Mieszkańcy nie będą więc już podpisywać żadnych umów ze spółkami odpowiedzialnymi za wywóz śmieci. Zamiast tego władze gminne w drodze przetargu wyłonią firmę odpowiedzialną za wykonanie tego zadania i ustalą stawki za tą usługę.
Szczególnie jedno postanowienie ustawy wywołuje burzliwą debatę. Otóż niektórym lokalnym politykom bardzo nie podoba się przepis, aby komunalne spółki odpowiedzialne za wywóz śmieci startowały w przetargach na takich samych zasadach jak prywatne firmy.
W trakcie ostatniego posiedzenia Sejmu, SLD powołując się na konieczność obrony spółek komunalnych, zgłosiło swoje poprawki do ustawy śmieciowej. Posłowie SLD zaproponowali, aby przetargi przebiegały w ten sposób, by de facto wyeliminować z nich prywatne firmy. SLD, kierując się rozumianą po swojemu „lewicową wrażliwością”, postanowiło powalczyć o interesy pracowników spółek komunalnych.
Niestety lewicowa wrażliwość Sojuszu nie objęła już ochrony mieszkańców gmin, przede wszystkim tych najuboższych. Wszakże, gdyby zmiany proponowane przez SLD zostały przegłosowane, oznaczałoby to, iż często wyłoniona zostawałaby droższa oferta. Tym samym mieszkańcy zmuszeni byliby płacić wysoki haracz dla monopolistycznych miejskich spółek.
Szkoda więc, że SLD postanowiło bronić interesów lokalnych koterii, które decydują o obsadzie stanowisk w spółkach komunalnych. Oczywiście Ruch Palikota uczyni wszystko co możliwe, by poprawki Sojuszu zostały odrzucone i tym samym, by mieszkańcy nie musieli płacić wygórowanych opłat za wywóz śmieci. Dla nas interes społeczny jest bowiem tożsamy z interesem mieszkańców, a nie z interesem kolegów tego czy innego burmistrza.