Prezes Prawa i Sprawiedliwości w mocnych słowach publicznie oskarżył popularnego polityka o sabotaż polityczny i omamianie społeczeństwa. Czy Jarosław Kaczyński chce doprowadzić do długo oczekiwanej konfrontacji środowisk prawicowych?

REKLAMA
Konflikt między Jarosławem Kaczyńskim a Januszem Korwin-Mikke ciągnie się od ponad dwudziestu lat. Spór o to kto w Polsce reprezentuje prawicę. Ostatnimi czasy prezes PiS starał się unikać konfrontacji z ekscentrycznym brydżystą, niemniej najnowsze notowania i świadomość ocierania się o ścianę z lewej strony, zmusiły Kaczyńskiego do wyciągnięcia ręki ku konserwatywno-liberalnym wyborcom.
Odbudowujący „prawe skrzydło” partii, Kaczyński zaatakował w publicznym przemówieniu lidera Nowej Prawicy oraz doktrynę liberalizmu. Potępił również fascynację liberalizmem na wyższych uczelniach w Polsce, z wyszczególnieniem Szkoły Głównej Handlowej. To pierwszy od lat taki przypadek, gdy prezes PiS otwarcie atakuje przeciwnika, którego dotychczas ignorował i traktował jak powietrze.
W matni służb specjalnych
Kaczyński zarzucił swojemu oponentowi działanie w interesie komunistycznej nomenklatury. Stwierdził, że Korwin-Mikke w sposób mniej lub bardziej świadomy, rozbija prawą stronę sceny politycznej w kraju. Ideologię konserwatywnego liberalizmu głoszoną przez Korwin-Mikkego określił jako szkodzącą młodemu pokoleniu.
Prezes PiS nazwał tę wizję państwa utopią a działanie Korwin-Mikkego sabotażem. Wysnuł też wizję według, której Nowa Prawica miałaby być tworem nieprzychylnych mu sił, mającym na celu zablokowanie powrotu jego partii do władzy. Dodał również, że prawica nie musi być liberalna i wolnorynkowa. Powołał się na francuskie partie socjalistyczne z XIX wieku.
Kaczyński jako wyznacznik partii prawicowej przedstawił dwa warunki. Są nimi przywiązanie do tradycji i religii. Partię Korwin-Mikkego nazwał skrajnie liberalną, która jest charakteryzowana jako prawica tylko według anglosaskich teoretyków. Na koniec przemówienia zaapelował aby Polacy nie dali sobą manipulować.
„Wy jesteście zarazą!”
Na odpowiedź Janusza Korwin-Mikkego nie było trzeba zbyt długo czekać. Stwierdził, że owszem zajmuje się dywersją gdyż chce zwalczyć układ, w którym Kaczyński uczestniczy. Przypomniał prezesowi, że w PRL odsiadywał karę więzienia podczas gdy brat Jarosława pisał pracę doktorską z marksizmu i leninizmu.
Odniósł się następnie do zarzutów o utopijny program swojej partii. Prezes Kongresu Nowej Prawicy ogłosił, że nie godzi się na panujący w Polsce system i rzeczywistość, którą chce jak najszybciej zmienić. Zaznaczył, że nie ma zamiaru budować „nowej” Polski z Kaczyńskim i jego „kumplami”.
Na tym jednak Korwin-Mikke nie poprzestał. Nazwał PiS „zarazą” a państwo Kaczyńskiego przyrównał do Janosika, który zabiera jednym a daje innym. „Wy się tylko bijecie kto ma prawo te pieniądze zabrać!” – kontynuował.
Wyprzedzanie rzeczywistości?
Wystąpienie Kaczyńskiego było sporym zaskoczeniem. Wydawać się mogło, że doświadczony polityk nie odważy się wdawać w awanturę z znajdującym się od lat poza parlamentem publicystą i brydżystą. Działający na uboczu Korwin-Mikke nigdy nie stanowił realnego zagrożenia dla partii Kaczyńskiego, utrzymującej się w mainstreamie.
Co mogło sprowokować prezesa do tych działań? Dotychczasowe prognozy nie dają Nowej Prawicy szans na spektakularne zwycięstwo. Wciąż jednak znajduje się ona blisko granicy progu wyborczego. Pojawiający się coraz częściej w mediach Korwin-Mikke cieszy się względnym zainteresowaniem, chociaż wciąż traktowany jest jako postać dość egzotyczna.
Realnym scenariuszem jest ten wedle, którego Kaczyński dotknął właśnie tak zwanego szklanego sufitu. Jest on w stanie pozyskiwać ludzi o socjalistyczno-narodowych poglądach ale nie ma szans na zdobycie zaufania konserwatywnych liberałów. Ci bowiem swój głos chętniej oddaliby na partię republikańską Wiplera czy rosnącą w sondażach partię Korwin-Mikkego, niż na PiS Kaczyńskiego.
Czy zaatakowaniem lidera KNP Kaczyński strzelił sobie w stopę? Znany z ostrego języka Korwin-Mikke nie tylko przypomniał o swoim istnieniu ale również pojawił się w świadomości prezesa i członków PiS jako realne zagrożenie dla samodzielnych rządów, które to są jedyną formą zadowalającą Kaczyńskiego.
Idealnym rozwiązaniem sporu, o to kto jest „prawdziwą prawicą” – czy Kaczyński bazujący na XIX wiecznych francuskich socjalistach, czy wyznający anglosaskie metody Korwin-Mikke – byłaby debata obu liderów. Do tej jednak raczej nie dojdzie, gdyż debaty prezes PiS zarezerwował dla Donalda Tuska. Niemniej zainteresowanie malutką partią przez lidera sondaży może być co najmniej intrygujące.