W debacie publicznej padają coraz mocniejsze słowa, trwa licytacja na najbardziej radykalny atak na związki zawodowe. Przedstawiciele pracodawców grożą łamaniem prawa, jeśli nie pozwoli im się na wolność wyzyskiwania pracowników. Na rynku pracy nieetyczne postawy pracodawców są stałą strategią rywalizacji, której koszty ponoszą pracownicy. Wszystko to za przyzwoleniem rządzących – nie dość, że od dawna stoją po stronie pracodawców, akceptując łamanie praw pracowniczych i związkowych, to chcą pogorszyć standardy pracy, wprowadzając zmiany w rozliczeniu czasu pracy.

REKLAMA
W debacie publicznej padają coraz mocniejsze słowa, trwa licytacja na najbardziej radykalny atak na związki zawodowe. Przedstawiciele pracodawców grożą łamaniem prawa, jeśli nie pozwoli im się na wolność wyzyskiwania pracowników. Na rynku pracy nieetyczne postawy pracodawców są stałą strategią rywalizacji, której koszty ponoszą pracownicy. Wszystko to za przyzwoleniem rządzących – nie dość, że od dawna stoją po stronie pracodawców, akceptując łamanie praw pracowniczych i związkowych, to chcą pogorszyć standardy pracy, wprowadzając zmiany w rozliczeniu czasu pracy.
To, co orędownicy zmian nazywają działaniem antykryzysowym, my nazywamy rezygnacją z europejskich standardów pracowniczych. To, co dla zwolenników liberalnej dowolności gospodarczej jest karygodnym przywilejem, dla nas jest normą. Oczekiwania związków zawodowych wyznacza przepis konstytucyjny mówiący, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Miernikiem jakości praw pracowniczych i dialogu społecznego jest zbliżanie się do standardów niemieckich czy skandynawskich. Czy dla pracodawców i polityków to za wysoka poprzeczka?
Nie sposób godzić się na niską płacę minimalną. Odmowa wzrostu podstawowej płacy jest niemoralna w sytuacji, gdy średnia płaca top menadżera w branży bankowej wyniosła w 2012 r. ponad 2,3 mln zł! Pracownik ze średnią krajową musiałby pracować na tą kwotę ponad 47 lat. Można powtarzać stereotypy o katastroficznych konsekwencjach wzrostu płacy minimalnej, ale tylko dzięki wzrostowi płac utrzymamy popyt wewnętrzny z korzyścią dla budżetu państwa, rozwoju przedsiębiorstw i zwiększenia zatrudnienia.
W ubiegłym roku polskie firmy zarobiły 82,1 mld zł. Według metodologii OECD, w 2012 r. wydajność w Polsce była na poziomie ok. 66 proc. średniej unijnej, w latach 2000-2010 wydajność poprawiła się o 9 punktów procentowych. Od 1993 r. wydajność wzrosła prawie dwukrotnie. W ciągu przepracowanej godziny wytwarzamy około 2,5 razy mniej niż Niemcy, ale różnica w wynagrodzeniach między naszymi krajami jest prawie 6-krotna.
Koszt pracy pracownika w Euro na godzinę stawia nasz kraj na 23 miejscu spośród wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. W 2011 r. godzina pracy pracownika kosztowała pracodawcę w Polsce 7,1 euro przy średniej unijnej wynoszącej 27,6 euro. 2012 r. był czwartym z kolei, w którym realne tempo wzrostu wynagrodzeń było niższe od wzrostu wydajności pracy, a od 3 lat koszty wynagrodzeń w gospodarce rosną wolniej niż przychody ze sprzedaży. Pod względem udziału podatków w ogólnych kosztach zatrudnienia pracownika Polska znajduje się poniżej średniej krajów OECD. W 2011 roku udział podatków w całkowitych kosztach pracy w Polsce wyniósł 34,3%, podczas gdy w Niemczech 49,8%, we Francji 49,4%, w Słowenii 42,6%.
Tym właśnie pracownikom – znajdującym się w czołówce pracowników państw pod względem liczby przepracowanych godzin – wśród których ok. 65% otrzymuje wynagrodzenie poniżej średniej krajowej, chce się teraz obniżyć stawki za nadgodziny i zmienić rozliczenie czasu pracy tak, by w rezultacie mogli odebrać dzień wolnego w ciągu dwóch lat! Jakby niepewność jutra pracownika związana z umową śmieciową nie była wystarczająco dotkliwa! Skala wykorzystywania umów śmieciowych musi zostać ograniczona, bo nie sposób dbać o rodzinę, będąc pozbawionym bezpieczeństwa zatrudnienia, składek czy prawa do urlopu, a nawet sądu pracy. Stąd nie godzimy się wprowadzenie zmian w prawie pracy niekorzystnych dla pracowników, tym bardziej, jeśli nie są one oparte o układy zbiorowe pracy.
Pracownicy, zniechęceni brakiem standardów pracy, skalą niewypłacania wynagrodzeń i ich wysokością, wybierają zagraniczne rynki pracy. Tam pracodawcy wdrożyli nowoczesne metody zarządzania, zainwestowali w unowocześnienie technologii, dzięki czemu zyskują wyższą wydajność przy niższym nakładzie pracy. Jednocześnie, dialog społeczny prowadzony ze związkami zawodowymi na poziomie zakładowym i centralnym wzmacnia konkurencyjność przedsiębiorstw i gospodarek. W Polsce wybieramy drogę wiodącą donikąd. Pracodawcy konkurują niskimi płacami i omijaniem praw pracowniczych. Rządzący nie prowadzą realnego dialogu ze stroną społeczną. To przyczyna inicjatywy oburzonych, w ramach której związki zawodowe domagają się podjęcia konkretnych działań. W innym przypadku Polska będzie miała coraz mniej wspólnego z demokratycznym państwem prawa, a społeczeństwo będzie częściej protestować na ulicy.