Z przyjemnością testuje na sobie wprowadzane do Almy wina i sery
Z zaciekawienia, co wyszło z mariażu Michała Lisieckiego z Pawłem Lisickim, kupiłem drugi numer „Do Rzeczy”. Byłem ciekaw, czy obu panów łączy tylko niechęć do Tomasza Lisa -skomplikowane to lisie towarzystwo- czy też tylko chęć zrobienia wspólnego interesu i odebrania części czytelników „Uważam Rze” Grzegorza Hajdarowicza. Bo przecież z pewnością nie łączą ich poglądy i ideały…
Zaciekawiła mnie również okładka, z której spoglądają szalenie pasujący do siebie -w swoim szaleństwie- minister Gowin i prof. Pawłowicz. „Nie dali się zastraszyć” wrzeszczy dumny tytuł tygodnika. We wstępniaku redaktor naczelny stawia pytanie: kto jest odważny, a kto jest konformistą? „J. Gowin, który od lat broni tych samych zasad, czy Donald Tusk, który przechyla się jak chorągiewka w tą stronę, w którą wieje wiatr?”- pyta naczelny. Rzecz dotyczy związków partnerskich oczywiście.
Czyżby rzeczywiście poseł Gowin bronił konsekwentnie swoich zasad, czy też głosując przeciwko projektowi ustawy swojego klubu chciał przetestować wytrzymałość premiera i sprawdzić na ile może bezkarnie harcować? Czy rzeczywiście bohaterstwem jest próba sabotażu, rozbicia własnego klubu poselskiego i głosowanie odmienne niż większość posłów własnej partii?
A moralność i przekonania? Przecież nikt na siłę nie łamie nikomu tak zwanego kręgosłupa moralnego, jeśli nie zgadza się z większością to ma prawo opuścić klub, a nie starać się go rozbijać za wszelką cenę. To nieuczciwe w stosunku do własnych kolegów.
Przeczytałem też wywiad z posłanką Pawłowicz, która w omawianej sprawie wykazała się największą odwagą... Cóż z tego, że sama nie założyła rodziny i nie przysłużyła się społeczeństwu w demograficznej mizerii, skoro tak pięknie potrafi analizować zachowania i życie innych, krytykować związki homo za tak zwaną „jałowość„ mimo, że jej życie, tak samo jałowe się wydaje. Słuchając jej wypowiedzi dochodzę do wniosku, że posłance także brakuje hormonów, żeby być prawdziwą, delikatną kobietą, a już na pewno ogłady, żeby być damą. Dobrze, że chociaż posłowi Biedroniowi odpowiada „dzień dobry”, gdy ten kłania się jej na sejmowych korytarzach, z czego jest bardzo dumna- bo przecież wymaga to od niej wiele wysiłku. Według niej jest to podobno argument za tym, że absolutnie nie jest homofobem.
Podobno jednak naukowcy dowiedli, że im ktoś więcej argumentów podnosi przeciwko homoseksualizmowi, im ktoś jest bardziej zagorzałym homofobem, tym większe prawdopodobieństwo, że sam ma skłonności homoseksualne, tylko wypieranie i głęboko skrywane.
Tak więc może posłanka Pawłowicz z mężczyzną się nie związała, bo ma chrapkę na posłankę Grodzką? W końcu kto się czubi…