Antoniemu Macierewiczowi mimo wielu starań nie udało się udowodnić tez o zamachu smoleńskim. Jedyny zamach jaki stał się faktem w wyniku prac jego zespołu, to zamach na polską naukę.

REKLAMA
Okazuje się, że i ja zajmując się biznesem mógłbym zostać ekspertem w zespole Antoniego Macierewicza ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jestem członkiem Miles&More o statusie HON, to znaczy, że w ciągu dwóch lat musiałem wylatać 600 000 mil. Spędziłem wiele godzin latając jako pasażer, a podczas kilkunastogodzinnych podróży nierzadko obserwowałem jak poruszają się skrzydła…
Pośmialiśmy się, ubawiliśmy się po pachy słuchając o doświadczeniu eksperckim zacnych profesorów. Szkoda tylko, że zagraniczni dziennikarze zadają sobie przy tej okazji pytanie: „Co się stało z narodem, który rozpoczął demontaż komunizmu w Europie?”!
Farsa i szopka w wydaniu posła PIS-u osiągnęła już punkt kulminacyjny. Polskie uczelnie, na których zatrudnieni są profesorowie wchodzący w skład zespołu Macierewicza, a także amerykański uniwersytet zatrudniający prof. Biniendę odcinają się od tez formułowanych w raporcie na temat katastrofy. Chcą w ten sposób ratować swój autorytet. Nic dziwnego skoro naukowcy zeznając przed Naczelną Prokuraturą skompromitowali się dokumentnie. Niestety kompromitacja nie kończy się na nich, nawet nie na PIS-ie, kładzie się też cieniem na polskiej nauce.
Sam prezes broni Macierewicza i jego „ekspertów”, nazywa go nawet „wybitną osobistością w polskiej drodze do wolności”. Politycy PIS-u z kamienną twarzą twierdzą oczywiście, że Smoleńsk nie ma już znaczenia w walce o władzę, a ostatnie doniesienia nie wpływają na sondaże. To akurat nie dziwi, nie od dziś wiadomo, że elektorat PIS-u to elektorat twardogłowy, na którego przekonania nic i nikt nie wpłynie. Szkoda jedynie, że politycy tej partii nie zdają sobie sprawy, jak takie ekscesy wpływają na wizerunek Polski w Europie i świecie.