Witold Waszczykowski miał powody, by przygryźć wąsa po spotkaniu na temat umocnienia obecności NATO w Polsce z Johnem Kerry, amerykańskim sekretarzem stanu. Podczas trwającej niecałe 7 minut konferencji, Kerry w swojej wypowiedzi niespodziewanie odstąpił od tematu spotkania i powiedział o wyzwaniach wewnętrznych, z jakimi boryka się Polska, wspominając Komisję Wenecką, badającą sytuację z Trybunałem Konstytucyjnym. Ta nieoczekiwana dygresja sekretarza stanu musiała skonfundować dziennikarzy, bo gdy po konferencji padło jedyne pytanie to dotyczyło pocisków instalowanych w Chinach.
W języku dyplomacji John Kerry wysłał tą wrzutką ważny sygnał dla rządu PiS i dla opozycji w Polsce: stan demokracji w Polsce jest ważny i jest obserwowany w USA.
Spotkanie Waszczykowskiego z Kerrym odbyło się na tle kilku wydarzeń, które nie odbiły się głośnym echem w Stanach, ale zahuczały w gabinetach na Kapitolu. 10 lutego trzech amerykańskich senatorów wystosowało list otwarty do premier Szydło, w którym nawoływali rząd do przestrzegania demokracji, praw człowieka i umów międzynarodowych. Senator Ben Cardin, Nick Durbin i John McCain wyrazili też zatroskanie sytuacją w Trybunale Konstytucyjnym i mediach publicznych. Był to ważny ponadpartyjny głos, gdyż dwóch pierwszych senatorów jest Demokratami a trzeci bardzo znanym i zasłużonym Republikaniniem. List ten został przygotowany po wizycie w Polsce dwójki wysoko postawionych przedstawicieli administracji Obamy: podsekretarz stanu Victorii Nuland i Daniela Frieda, byłego ambasadora USA w Polsce i specjalisty od spraw Europy Srodkowo-Wschodniej.
Na list odpowiedziała w arogancki sposób Beata Szydło. Zarzuciła senatorom nieznajomość faktów i mieszanie się do wewnętrznych interesów Polski. Zauważył to i opisał m.in. New York Times w tekście z 15 lutego mówiąc w tytule o rozzłoszczeniu Polski listem senatorów. W tekście tym NYT przytoczył słowa Waszczykowskiego, który o liście senatorów powiedział, że pokazuje nieznajomość realiów i był inspirowany przez osoby Polsce nieprzyjazne. Zarzucając tym konkretnym trzem senatorom nieznajomość sytuacji w Polsce Waszczykowski jeszcze raz udowodnił, że nie tylko dyplomatą nie jest ale - co gorsze - wykazał brak rozeznania o czyj sojusz powinien zabiegać w Stanach, by pomóc sprawie baz NATO w Polsce. McCain nie tylko użyczył swojego imienia potężnemu think tankowi, z którym Waszczykowski spotkał się na zamkniętym dla mediów spotkaniu poprzedzającym wizytę u Johna Kerry, ale jest też jednym z najpotężniejszych senatorów i szefem komisji obrony. Durbin uczestniczy w komisji, która decyduje o pieniądzach na zagraniczne operacje militarne, a Cardin jest potęgą w układaniu stosunkow z Europą i wiceprzewodniczącym tzw. US Komisji Helsińskiej i OSCE (Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy z Europą). Powiedzieć tym senatorom, że się nie znają na sytuacji kraju, który zabiega o wyciagnięcie z Ameryki miliardów dolarów na budowę baz NATO, to tak jakby publicznie skrytykować prezesa banku, od którego chce się dostać kredyt.
Pikanterii dodaje tu jeszcze fakt, że Obama wprawdzie złożył propozycję budżetu na nowy rok ale republikanie, którzy maja większość w kongresie i senacie odrzucili ją nawet bez zaglądania do środka. W tej propozycji budżetu znalazł się zapis o czterokrotnym zwiększeniu środków na obronę w Europie Środkowo-Wschodniej, z 720 mln do 3.4 mld dolarów. Przychylność Johna McCain, oraz Richarda Durbina i Bena Cardina są więc dla Polski i Europy niezbędne jak powietrze. Minister Waszczykowski zaś zachowuje się tak jakby nie musiał oddychać i jakby nie wiedział, że kilku innych ministrów Waszczykowskich z krajów bałtyckich lobbuje w Waszyngtonie za umieszczeniem sił NATO właśnie u nich.
Dodatkowego kolorytu zabiegom ministra Waszczykowskiego dodają w Stanach trzy inne wydarzenia. Zawirowania wokół kontraktu na 50 helikopterów, które poprzedni rząd zawarł z francuskim Airbus Helicopters budzą niepokój Francuzów i sieją ferment w NATO. PiS przed dojściem do władzy odgrażał się unieważnienim tego kontraktu i przekazaniem go amerykańskiemu Lockheed Martin Sikorsky, bo ten ma fabrykę w Polsce. Prezydent Duda, gdy pojechał z wizytą do Francji wprawdzie słowem nie wspomniał o Caracalach EC-725, ale trzy miliardowy kontrakt ciągle nie jest ostatecznie przyklepany co nie czyni z Francuzów naszych popleczników w NATO. Pisał o tym New York Times na początku lutego.
O Waszczykowskim pisano też kilka dni temu przy okazji jego wystąpienia do rządu Niemiec o ukrócenie satyrycznych prześmiewań z Kaczyńskiego. Waszczykowski krytykował artystę, który ośmielił sie przedstawić Kaczyńskiego na paradzie w Düsseldorfie w mundurze generała trzymającego but na głowie pobitej kobiety, która reprezentowała Polskę słuchającą Radia Maryja. Steffen Seibert, rzecznik niemieckiego rządu, odpowiedział na utyskiwania Waszczykowskiego, że w Niemczech jest wolność słowa i wolność sztuki i że rząd nie zamierza reprymedować artystów. W Amerykanach przywiązanych do wolności słowa, ta interwencja Waszczykowskiego wzbudziła nie tylko bezbrzeżne zdumienie, ale i jednoznaczne skojarzenie z działaniami rządów autorytarnych.
Następną łyżkę dziegciu do wizyty Waszczykowskiego dodało Centrum Simona Weissenthala publikując ostry protest wobec przymiarek prezydenta Dudy do odebrania prof. Janowi Grossowi krzyża zasługi. Ta żydowska organizacja praw człowieka walcząca z antysemityzmem, afiliowana przy ONZ, UNESCO i Radzie Europy, ma bezsporne przełożenie na wpływową amerykańską diasporę żydowską. Ujawniając obraz Polski, która stara się zamieść pod dywan swoje antysemickie problemy i chce ukarać zasłużonego badacza Zagłady za ich ukazywanie, dorzuciła kamyk do niezby pochlebnego wizerunku naszego kraju w oczach wielu amerykańskich Żydów. Minister Gliński, gdyby miał wąsy pewnie gryzłyby je teraz ze złością, bo dotychczasowe efekty rządów PiS zdają się przynosić Polsce wiecej szwanku dla jej wizerunku niż jego odbudowy, mimo wdrażania "narodowej polityki historycznej".
Mimo tych wszystkich wydarzeń w tle, minister Waszczykowski już odtrąbił sukces swojej wizyty w Waszyngtonie. Dla zachowania proporcji w zalewie rządowej propagandy o tym jak rząd PiS zapewnia Polsce bezpieczeństwo, warto przypomnieć, iż część ekspertów amerykańskich ocenia, że gdyby Rosja zdecydowała się na marsz na zachód, to siły NATO stacjonujące w Europie Centralnej - nawet zwiększone do 3.4 mld dolarów - nie mają wielkiej szansy jej powstrzymać na granicy z Polską. Można tu też przytoczyć słynną odpowiedz Einsteina na pytanie o to jak będzie, jego zdaniem, wygladała trzecia wojna światowa: "Nie wiem, jak będzie wyglądała trzecia ale wiem, że czwarta odbędzie się na maczugi".