Na wstępie, żeby się nikt urażony nie poczuł - uwielbiam gwarę góralską. Szkoda, że nie jest mi dane płynnie się nią posługiwać. Ale jeszcze nic straconego, człowiek się w końcu całe życie uczy - tak mówią;)

REKLAMA
Plan był prosty. Wybiegniemy na Czarny Staw Gąsienicowy i tam podejmiemy decyzję, gdzie dalej? Pogoda nas nie rozpieszczała, więc bez zbytecznych ambicji. Czy na Zawrat i przez Przełęcz Szpiglasową do Morskiego Oka, czy może Karb, a potem w kierunku Świnicy itd, czy może Granaty? Żeby się jednak dobrze rozgrzać, nie pobiegliśmy klasycznie z Kuźnic, a przez Psią Trawkę, Gęsią Szyję. Pierwszy, czy drugi raz w życiu.
Hmm... Szliśmy, biegliśmy już prawie dwie godziny. Ścieżka stawała się coraz węższa, kosodrzewiny narastało więcej i więcej. Obijała się o twarz, nogi. Maciek jadł igły:) Ja nabijałam kolejne siniaki, do i tak pokaźnej już kolekcji:) Potem zaczęły się tylko skały... I... Ka my som? Gdzie schronisko? Gdzie Staw? Jasny gwint:) Każda kolejna, wyżej zobaczona niecka dawała nadzieję. Aż ciut, ciut nie dochodząc do szczytu Krzyżnego, okazało się, że Staw wyschnął, my jesteśmy po drugiej stronie Tatr i ...trza wracać:) No. Zamiast po godzinie dobiegliśmy na Halę Gąsienicową po dwóch i pół! A jeszcze Karb, jeszcze Przełęcz Świnicka itd.. Jak się nam udało zignorować znaki? Tego nie wiedzą najstarsi górale. W każdym razie nogi jeszcze teraz trzęsą mi się jak galaretki, choć paręnaście godzin minęło. Ledwo dobiegłam do Imperialu. Ciężki trening, bo musicie wiedzieć, że nam czas w górach płynie troszkę szybciej - pokonujemy szlaki w około 1/3 czasu sugerowanego na znakach. Więc nasze pięć godzin, normalnie zajmuje piętnaście:)
Nic to. Takie zmęczenie jest niepowtarzalnie satysfakcjonujące, zwłaszcza podparte tak dużymi emocjami. Zdobywał ktoś z Was Rysy, będąc gromko oklaskiwanym i dopingowanym? Nie? To zazdrośćcie:) Ja miałam tę przyjemność i słów brak! Po prostu.
Bardzo Wam wszystkim, Drodzy Piechurzy, dziękuję! To niesamowite uczucie słyszeć tyle miłych słów, pozdrowień na każdym treningu. To najlepsza motywacja! I jak tu się nie starać??:)
No ale, żeby tak słodziutko nie było, wróćmy w okolice Krokwi. A tam klasyczny kociokwik..
Fakty są takie. Projekt był! Miejsce było! Pieniądze były! Władze miasta chciały! Baaa...nawet Tatrzański Park Narodowy wyraził zgodę! Ale to było rok temu.. No to gdzie są dodatkowe trzy kilometry asfaltu??? Nie wiem, czy gorsze będzie to jeśli się okaże, że komuś władnemu się nie chciało (i zwrócił pieniądze na to przeznaczone - oj, jakiż porządny obywatel) bądź uznał, że my, biegacze, kombinatorzy i biathloniści nie jesteśmy tego warci, czy może to, że po prostu miał projekt i nas w... głęboko.
Tak, tak, tak. Znów mam zamiar pyskować/zawalczyć (niepotrzebne skreślcie sami). Bardzo wszyscy dziękujemy za nową nawierzchnię. Jest super. Dobrze pracuje i na upale i na deszczu. Mamy teraz niecałe dwa kilometry asfaltu, na którym można uczyć techniki i rozbić lekkie rozbiegania. Dobre i to. Tylko wychować na tym okrążeniu kogoś więcej niż mistrza Polski juniorów nie sposób. I tyle. Musi być dłuższa, musi mieć cięższe podbiegi, bardziej wymagające zjazdy. I ja mam obowiązek o tym mówić. Głośno, najgłośniej jak się da!
Na nasz pierwszy trening na obozie przyjechało kilku panów w garniturach i krawatach. Czyżby chcieli wyciszyć emocje? Rozmawiali z Trenerem i z Panią Dyrektor ZSMS-u (moją byłą trenerką). Padło wiele argumentów. Chyba nie trafiły na podatny grunt, bo żaden z panów o nartkach i treningu z nimi związanym pojęcia zbyt dużego nie ma.
Centralne Ośrodki Sportu, czyli sieć baz sportowych rozsianych po całym kraju są kierowane odgórnie. Ich dyrektorzy często niewiele mają wspólnego z regionem i specyfiką dyscyplin sportu, które w danym miejscu ma się trenować. Szkoda. Bo jestem pewna, że gdyby nie brak wiedzy, w Zakopanem mielibyśmy już dawno świetną bazę narciarstwa klasycznego i biathlonu zarówno w zimowym, jak i letnim wydaniu.
Niedługo delegacja spod Tatr wyruszy do dalekiej stolicy po raz kolejny przedstawiać projekt... Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Wjeżdżając od strony Kościeliska do Zakopanego zauważyłam tablicę - Zimowa Stolica Polski. Oj, wierzcie mi, niewiele osób bardziej ode mnie pragnie, by te słowa się w końcu dopełniły...