Apel Biedronia i Godsona jak świeże powietrze
„Biedroń i Godson wspólnie apelują o mniej agresji i tolerancję" - ogłosiły media. Zwykle apele o tolerancję nie przyciągają uwagi. Dobro jest banalne, bywa kiczowate, a media interesuje to co rzadkie, ekstremalne. Ale ten apel o więcej człowieczeństwa jest nietypowy, bo oto dwóch skrajnie różnych polityków apeluje o pokój i brzmi to autentycznie.
Europosłanka, była Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania
John Godson jest pierwszym, choć dziś już nie jedynym, czarnoskórym posłem w polskim Sejmie. Był też duchownym i znany jest ze swego konserwatyzmu. Głosował przeciwko dyskusji nad związkami partnerskimi, blokując najważniejszą, jak przypuszczam, dla Roberta Biedronia ustawę w tej kadencji. Za to głosowanie spotkała go kara od rozczarowanych wyborców, zwolenników związków partnerskich. Na jego profilu FB zaroiło się od obrzydliwych, wulgarnych i rasistowskich postów, w których internauci odsyłali Godsona do Afryki i przypominali szlachetność białych, którzy zlikwidowali niewolnictwo. Gdyby nie ci szlachetni, Godson dziś co najwyżej szyłby garnitury posłom RP - szydzili.
Głosowanie nad związkami partnerskimi dla mnie było wyjątkowo rozczarowujące. Do dziś mam żal do Godsona i podobnie jak on głosujących, że uniemożliwił debatę nad tym ważnym tematem. Ale nie ma we mnie zgody na odwet na nim w postaci poniżających krzyków. To metoda poseł profesor Pawłowicz, której internauci wystawili bezlitosną recenzję.
Politycznie i światopoglądowo jestem dość daleko od Godsona, chociaż jesteśmy w jednym klubie parlamentarnym. Daleko mi też do Biedronia, który jest w klubie opozycyjnym. Jemu do Godsona jest jeszcze dalej. Biedroń, gwiazda mediów, pierwszy w polskim Sejmie otwarty gej i działacz LGBT, nie jest w sejmowym mainstreamie. To o takich jak on Godson mówił że są "wypaczeniem". Że tak napisano w Biblii. Bo w prawie to oczywiście nie, mówi Godson, w prawie to są obywatelami, ale Biblia to Biblia. Godson nie wie czy w Sejmie jest bardziej posłem czy pastorem. Biedroń oczekuje, że Godson zignoruje Biblię, zostawi ją przed drzwiami wchodząc do Sejmu. Dla Godsona to herezja.
A jednak Biedroń rozmawia z Godsonem, a Godson rozmawia z Biedroniem. Ten utrwalony w materiale telewizyjnym obrazek jest jak powiew świeżego powietrza w dusznym i zatęchłym społecznym dyskursie na tematy światopoglądowe. Obaj panowie pokazują, że można mieć do ludzi inaczej myślących szacunek, a jednocześnie fundamentalnie się nie zgadzać.
Nie wiem jak fakt, że rozmawiają, wpłynie na ich osobiste relacje. Może z czasem się zaprzyjaźnią i czasami będą głosować tak samo. Może nigdy się nie zaprzyjaźnią i nigdy nie będą razem głosować. Ale ich apel, o kulturę parlamentarnego języka i wzajemny szacunek mimo różnic ma wielki sens i znaczenie na przyszłość, bo jest autentyczny, wzmocniony ich osobistym świadectwem. Bo jest bardzo potrzebny od czasu, kiedy Lepper wszedł do Sejmu i ogłosił, że Wersal się skończył i były to słowa prorocze. Oby apel Biedronia i Godsona skłonił moje koleżanki i kolegów z Sejmu do głębszej refleksji, której efektem będzie wyższy poziom debaty. Takie proroctwo jest warte każdej czołówki prasowej i serwisowego materiału nr 1. Nawet jeśli efektem będzie „banalna” zgoda na merytoryczną debatę i wzajemny szacunek - na Wiejskiej i nie tylko.