16 lat temu, przeczytałam w gazecie ogłoszenie: „Koty syjamskie sprzedam”. Przypomniałam sobie kota, który był lata w naszej rodzinie, kiedy byłam mała. Jadę, pomyślałam. Weszłam do jakiegoś mieszkania na Ursynowie, po pokoju chodziło kilka kotów i siedział jeden, zezowaty, chudy, niechętny, zamyślony. Oczywiście wyszłam z tym kotem.
Krystyna Janda - Aktorka, Prezes Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury
Zez to częste w tej rasie, usłyszałam, było mi wszystko jedno zapłaciłam i wyszłam. Był piękny, tylko te oczy. Mąż i moi rodzice przyjęli go nieprzychylnie, dzieci były zachwycone. 16 lat był z nami. Nigdy nie wiedzieliśmy jak ma na imię, bo każdy upierał się że inaczej, Napoleon, Przemek, Napek, Szary, Bury, Beżowy, Zezowaty, Snuj, Smutny, Stylowy….
Chodził swoimi drogami, był osobny, delikatny, powolny, wszystko robił z namysłem, a kiedy ktoś się do niego zwracał stawał przypatrywał się tymi zezowatymi oczami i słuchał, uważnie słuchał, potem przetwarzał w swojej pięknej stylowej główce i powoli obojętny odchodził. Jadł specjalny pokarm dla kotów syjamskich, bo ta rasa ma coś innego z językiem i pokarm musi mieć specjalny kształt, lubił surowe mięso i przed każdym przygotowywaniem obiadu wyrastał spod ziemi.
Lata całe nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, przez ostatni rok, na starość, nocami błąkał się po domu i krzyczał jak dziecko. Od kilku miesięcy był całkowicie niewidomy, chodził w kółko, nie wiedział gdzie iść, wchodził wciąż między drzwi i ściany i nie rozumiał że tam nie ma wyjścia, po jakimś czasie trzeba go było wziąć na ręce i postawić w innym miejscu.
Nosiliśmy go po domu, kładliśmy na jego posłaniach, ale już nie chciał leżeć, siedzieć, stać, musiał chodzić i czegoś szukać niespokojnie. Krążył, obijał się o ściany, nogi od mebli, wylewał wodę z misek. Mam zaczęła nosić długie spódnice, bo wtedy one były jego drogowskazem, za nimi szedł. Nie sypiał, nie jadł, płakał. Wczoraj odszedł. Pochowaliśmy go w ogrodzie na naszym zwierzęcym przydomowym cmentarzyku. Dziwnie nam cicho. Nie ma już niespokojnego ducha tego domu, nocą nikt nie płacze, nie skarży się, nie rozpacza, nie zjawia się nagle i nie stoi nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Smutno. 16 lat to kawał życia. Wspólnego życia, pozornie tylko osobnego. Smutno. Został drugi kot, równie wiekowy, 16-latek, w lepszej kondycji, bo nie rasowy, kot kundel. Śpi całymi dniami. Nie zauważył, że Snuja nie ma, albo udaje, że nie zauważył. Też już ze starości jest obojętny na wszystko. Kot WszystkoMuJedno, byle go nie budzić. Nie budzimy. Kiedy podchodzę i go głaszczę, nawet już nie podnosi głowy, wydaje tylko z wewnątrz starego, uśpionego ciała pomruk. Smutno.