Chodzi o to, że władze rumuńskie odkryły, że spisy wyborców są nieaktualne, gdyż nie zawierają osób zmarłych i emigrantów z ostatnich lat. Domagają się od sądu, aby ponownie przeliczył głosy w nadziei, że uda się dobić z frekwencją do 50% i prezydent Basescu zostanie odwołany.
Wszystkie te zabiegi wywołują furię na świecie i w fatalnym świetle stawiają socjalistyczną ekipę, która rządzi Rumunią. Co gorsza, w gospodarce idzie też nieciekawie. Złe opinie Rumunii wystawia Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
To będzie gorąca jesień w Parlamencie Europejskim. Na pewno Europejska Partia Ludowa nie zostawi suchej nitki na rumuńskim premierze. Najświeższy przykład, jak to się robi, dali socjaliści i liberałowie przyjmując „gorąco” węgierskiego premiera Orbana, ale to dopiero za trzy tygodnie.