Po co polskiej nauce polski showbiznes? Czy wykładowcy-celebryci mogą wykładać na uniwersytetach [Waszym zdaniem]?
redakcja naTemat
17 września 2012, 10:44·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 17 września 2012, 10:44
Wyższe uczelnie coraz częściej zatrudniają jako wykładowców osoby bez przygotowania akademickiego, spoza struktur uniwersyteckich – ich atutem jest doświadczenie w swojej branży oraz spora rozpoznawalność. Kasia Tusk, Tomasz Jacyków, Maja Sablewska – wszyscy zaczną swoje akademickie przygody już na jesieni.
Reklama.
Po co uniwersytetom celebryci? Czy [Waszym zdaniem] pomoże to nakręcić koniunkturę na naukę? Czy na uczelniach jest miejsce dla osób, które mogą przekazać coś innego niż teoretyczną wiedzę? Czy jest to wzajemna przysługa, która uczelniom da reklamę, a celebrytom prestiż, czy może przysługa niedźwiedzia, która celebrytów ośmieszy, a uczelnie zdyskredytuje?
Czy wierzycie w umiejętności i kompetencje celebrytów jako wykładowców? Wreszcie – czy tacy wykładowcy powinni wykładać tylko na uczelniach prywatnych, czy pojawiać się także na uczelniach państwowych? Po co nauce polskiej polski showbiznes? Jakie jest [Wasze zdanie] na ten temat?
Niedawno usłyszeliśmy historię o prestiżowej uczelni w Londynie. Wykładowcą został na niej ekonomista skazany prze sąd za liczne finansowe nieprawidłowości. Sąd uznał, że może on odbyć karę wykonując prace społeczne. Uczelnia uznała, że woli zatrudnić praktyka, który powie studentom, jak jest w prawdziwym życiu, niż teoretyka. Z drugiej strony uczelnia ta zatrudniała już 7 Noblistów...