Ten artykuł miał być inny, ten artykuł miał być kontynuacją historii dotyczącej konfiguracji „Cavallino Rampante.” Chciałam się w nim podzielić moimi wrażeniami z Albergo Ristorante Montana, która przyszła na świat 2-go kwietnia 1967 niczym dziecko swoich założycieli - Oscara Molinari i Laury Mattioli, którzy to w odległych latach 50 wyemigrowali do Crans Montana w Szwajcarii, by po po kilku latach pracy w hotelach i restauracjach wrócić do Fiorano we Włoszech i właśnie tam zbudować restaurację i hotel z poszanowaniem stylu architektonicznego Crans Montana, który tak przypadł im do gustu.
Miałam pisać o wyjątkowości tego miejsca, w duchu lekkości, radości i po prostu wszechobecnej w tekście pasji. Ale przygotowując się do tego artykułu przyszło mi, przyszło nam zmierzyć się z rzeczywistością niczym z filmów science fiction. Tylko że o rolę w tym dokumencie nikt z nas się nie prosił.
Albergo Ristorante Montana od razu po otwarciu zaczęła gościć takich mistrzów kierownicy, jak Gilelles Vielleneuve czy Lorenzo Baldini. Co prawda w kwietniu 1985 roku Oscar i Laura oddali zarządzanie w ręce rodziny Paolucci, która finalnie przejęła restaurację w lipcu 1996 roku, zmieniając nieco jej filozofię, ale ujmijmy to „Najnowsze" pokolenie reprezentowane przez Alberto, który pomaga swoimi rodzicom Maurizio i Rosseli wraz z całym zespołem równie zaangażowanych pracowników sprawia, że finalnie w pobliżu toru wyścigowego Fiorano, w sercu terytorium historycznie związanego z Ferrari, rodzina Paolucci tworzy „Ristorante Montana” z oryginalną atmosferą, wyjątkowym doświadczeniem, mieszanką sztuki kulinarnej i kultury motoryzacyjnej, która dziś jest zamknięta.
Na łamach „La Republica” imunolog Alberto Mantovani kładzie nacisk na to, że koronawirus to nie grypa i zaapelował do Włochów: „ograniczmy kontakty, unikajmy skupisk ludzi oraz przemieszczania się, jeśli nie jest to wyraźnie konieczne”.
Ale Koronawirus zbiera żniwo, a liczba śmiertelnych przypadków rośnie w zastraszającym tempie, dlatego Premier Giuseppe Conte decyduje się na środowe orędzie, po którym hashtag #IOSTOACASA nabiera zupełnie innego wymiaru.
Na mocy nowego rozporządzenia otwarte są tylko apteki sklepy spożywcze i kioski z gazetami. W całym kraju zagwarantowane będą konieczne usługi, w tym bankowe i pocztowe oraz transport. Nieczynne są przedszkola, szkoły, uniwersytety, restauracje, bary, puby, kina, teatry, muzea, zabytki. Nie można korzystać z salonów piękności, czy usług fryzjerskich. Dozwolone będzie dostarczanie żywności do domu.
Zawieszono msze św. w kościołach, pogrzeby i inne zgromadzenia publiczne. Mieszkańcy mogą wychodzić wyłącznie w razie naprawdę szczególnej potrzeby. Żeby wyjechać z regionu, trzeba mieć ze sobą specjalną autodeklarację, którą wypełnia się wcześniej i pokazuje w trakcie kontroli policji. Najważniejszym punktem karty jest cel podróży, który musi dotyczyć naprawdę ważnej sprawy. Może nią być kwestia: służbowa, zdrowotna lub powrót do miejsca zamieszkania.
Te zaostrzone przepisy mają obowiązywać do 25 marca. – Jeśli bilans koronawirusa będzie rosnąć, co nie jest niemożliwe, będziemy musieli zarządzić nowe kroki. Nie możemy pędzić na ślepo ku przepaści. Musimy być świadomi, odpowiedzialni – powiedział Premier. Na ulicach nie ma paniki, bo króluje pustka. Póki co sklepy są zatowarowywane na bieżąco, a decydujący się wyjść na zewnątrz przepisowo utrzymują półtorametrowy odstęp.
Godzina 18.11. czytam: Bilans ofiar śmiertelnych wzrósł z 827 do 1016.
Moi Bliscy są w Piemoncie, piszą mi o aresztowaniu 7 osób w Rzymie za naruszenie kwarantanny. Łącznie w tych dniach ukarano we Włoszech już 2162 osoby za złamanie przepisów w walce z epidemią koronswirusa. Niedobór sprzętu, powoduje że lekarze w najbardziej dotkniętych epidemią regionach muszą odmawiać pomocy osobom, które mają gorsze rokowania.
Greta Privitera z POLITICO porównuje sytuację do wojny, podczas której dzieli się rannych na tych, którzy mają szansę przeżyć i na tych, którzy już jej nie mają. Zamykam oczy... myślę o Orainie. Dwa lata temu będąc w marcu na okoliczność Ferrari Challenge, na Torze Mugello w pobliżu Florencji wybrałam się na jej grób. Dwa lata temu też był marzec. Świeciło słońce. Florentynko w swoim liście do nienarodzonego dziecka napisałaś „Tak naprawdę, optymizm to odwaga. Ja nie byłam optymistką, ponieważ nie byłam odważna”