To już nie można spokojnie pohandlować ładnym i zdesperowanym kobiecym ciałkiem? Kopsnąć „dziewczynki” koledze? Zrobić z niej „kogoś”? „Patrz stary! Nikim była! A teraz? Gwiazda panie! Ja tego dokonałem!”. Na Pigmalionów znad Wisły padł nagle blady strach! Tak dobrze się bawili, cholera jasna, psiakrew! Pechowo to wyszło, pechowo…
Jestem dziennikarką, choć niektórzy, czego szczerze nie cierpię, przedstawiają mnie słowami „aktorka i dziennikarka”
Ciekawa jest ta „ Obrona Fibaka”. Nazywanie działań WPROST dziennikarskim CBA, użalanie się nad „skrzywdzonym”. Wpisy, że WPROST to szambo, a jego metody są niemal zbrodnicze. A niby dlaczego zbrodnicze? Stare jak dziennikarstwo, sprawdzone i wielokrotnie nagradzane! Przypomnijmy choćby głośną aferę CONSTAR sprzed kilku lat.
Dziennikarka Uwagi TVN, działająca (dla własnego bezpieczeństwa) pod pseudonimem Alicja Kos zatrudniła się jako pracownica zakładów przetwórstwa mięsnego i zebrała materiał ujawniający pakowanie zgniłego mięsa do kiełbasy i takie tam inne śmierdzące „drobiazgi”.
Zgarnęła za to Grand Press.
Malina Błańska zrobiła dokładnie to samo. Ujawniła, że „cosik śmierdzi” na naszych salonach. A śmierdzi! I sam zainteresowany najlepiej o tym wie, czego dał niezbity dowód w swojej rozmowie z Sylwestrem Latkowskim. Nie chcę się jednak o tym rozpisywać, dość już na Fibaka zmarnowano atramentu, a to dopiero początek.
Chcę zwrócić uwagę na inną rzecz. W Polsce wciąż pokutuje przeświadczenie, że tak naprawdę KIMŚ w show biznesie, KOBIETA może się stać tylko za sprawą mężczyzny. Potężnego, ustawionego, co to „ma i może”. Wiele medialnych kobiecych karier tak właśnie się zbudowało. Kariera „na żonę”, „kochankę”, „partnerkę” ma oczywiście liczne warianty: od żony perfekcyjnej po żonę porzuconą, poprzez zbuntowaną, zdradzoną, pełną godności, zaczynającą od „zera” itd. itp. Przykłady można mnożyć w nieskończoność, a ilustracje do nich zapełniają naszą kolorową prasę. Nazwiska sobie daruję.
Jak nie pomoże ślub, zawsze się można rozwieść.
Kobieta w naszym showbiznesie jest kotką na rozgrzanym dachu. Pręży się, stroi, wypina. Pompuje usta, powiększa cycki, hołduje estetyce rodem z katalogów luksusowych agencji towarzyskich i nikt mi nie wmówi, że robi to tylko dla siebie! Robi to (być może podświadomie), by się podobać mężczyznom, bo tak naprawdę nie wierzy, że sama „ma i może”. A nawet jeśli wierzy, gazety i wszyscy wokół będą ją jednak namawiać, że warto pokazać nogę, warto odsłonić cyc. Są wyjątki, choć bardzo nieliczne, dlatego cenne, oj bardzo cenne!
Ostatnio, promując książkę, stoczyłam walkę o to, by pozwolono mi być sobą na zdjęciach w jednej z gazet. Nie było lekko i mimo, że do pewnego stopnia osiągnęłam cel, przez chwilę straciłam czujność i ostatecznie, wykorzystując moje zmęczenie i chwilę nieuwagi, stylista jednak nasadził mi na stopy koszmarne szpile rodem z pornosa, od których bolały mnie nogi i które przyprawiają mnie o ból zębów, gdy patrzę na powstałe zdjęcia. Szlag mnie trafia, że dałam się zbałamucić! Przysięgam: ostatni raz.
Dlaczego niby kobieta – dziennikarka ma być koniecznie „obiektem seksualnym”? Bo co?
Ha! To część systemu, który się opiera na dominacji starszych panów „trzymających” władzę i bardzo niechętnie myślących o wypuszczeniu jej z rąk.
Atak na Fibaka jest atakiem na cały ten układ.
No bo jak to? To już nie będzie można spokojnie pohandlować ładnym i zdesperowanym kobiecym ciałkiem? Kopsnąć „dziewczynki” koledze? Zrobić z niej „kogoś”?
„Patrz stary! Nikim była! A teraz? Gwiazda panie! Ja tego dokonałem!”. Na Pigmalionów znad Wisły padł nagle blady strach! Tak dobrze się bawili, cholera jasna, psiakrew!
Pechowo to wyszło panowie...
PS Tym wszystkim, którzy planują wypisywać pod tym tekstem obraźliwe bzdury na mój temat, ma coś do powiedzenia: tak, tak, rozebrałam się przed laty w kilku filmach. Tak, tak też łaziłam wystrojona na różne rauty. Piszę o świecie, który znam. Dlatego ośmielam się w ogóle to robić.