
Kiedy u schyłku zimy zdałem sobie sprawę, że nie potrafię już marzyć, doprowadziło mnie to do przykrego wniosku, iż musiałem nieostrzeżenie przekroczyć granicę między wiekiem dojrzałym a starością.
REKLAMA
Tak, to prawda. Marek Deutsch nie należy do ludzi szczęśliwych, ani takich, którzy osiągnęli zawodowy sukces. Starszy pan bez majątku, dobrze płatnej pracy czy własnego lokum, czeka sobie na nieuchronną starość. Codzienność pracownika ochrony, który pracami dorywczymi łata, masakrowany ratami kredytowymi, budżet, zostaje pewnego dnia przerwana tajemniczym telefonem. Okazuje się, że nasz bohater jest, na spółkę ze swoim przyjacielem z czasów młodości, spadkobiercą kawałka ziemi w Rumunii. Wartość rynkowa spadku nie jest może oszałamiająco wysoka, ale przecież darowanemu koniowi nikt w zęby nie patrzy. Zadaniem naszego bohatera jest tylko zdobycie dokumentów potwierdzających jego pokrewieństwo z tajemniczym spadkodawcą. Marek, pożyczonym od uprzejmych prawników samochodem, rusza najpierw na Ukrainę, potem zaś do Rumunii. Podróż ta, która miała być przygodą i swoistą wyprawą po złote runo, staje się swoistą podróżą w głąb siebie. Stopniowe odkrywanie przeszłości może być sposobem na zrozumienie samego siebie. Choć szybko okazuje się, że przeszłość naszych przodków nie determinuje naszych własnych wyborów. Zwłaszcza jeśli za przodka mamy dość mroczną, brutalną wręcz, postać z historii Polski.
Deutsch dla średnio zaawansowanych to książka zawierająca wiele pułapek. Każdy szczegół, nawet najbardziej banalny, ma swoje symboliczne znaczenie i każdy z czytelników będzie odczytywać książkę po swojemu. Prawdopodobnie też nie tylko inni czytelnicy, ale i piszący te słowa, mogą dostrzec w niej zupełne nowe treści, nowe znaczenia symboli, kolejny stopień wtajemniczenia starannie ukryty przez Autora. Maciej Hen jest bowiem wymagającym autorem, który potrafi dobrze władać nie tylko słowem, ale i emocjami czytelnika. Ta jakże różna niż czytana wcześniej Solfatara, Solfatara dowodzi, że Maciej Hen dorównał już kunsztem literackim swojemu ojcu, a to naprawdę wysoka poprzeczka.
Jak już wspomniałem, Deutsch to książka, którą każdy z nas przyjmie i zrozumie po swojemu. Jedna jest tylko prawda bezdyskusyjna, o której przypomniał nam Autor. Są rzeczy, których po prostu się nie robi, bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić.
Choćby po to, by spojrzeć sobie prosto w oczy.
