
Reklama.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zgodził się wreszcie na to, by to obywatele tego kraju zdecydowali o swojej przyszłości w Unii Europejskiej. Na Wyspach rosną eurosceptyczne nastroje, umacnia się pozycja partii UKIP Nigela Farage'a, co spycha konserwatystów na coraz bardziej skrajną pozycję.
Czytaj też: Brytyjczycy chcą opuścić UE, ale Norwegia odradza. "Nie ma nas przy stole, gdy podejmowane są decyzje"
– W najbliższej kampanii Konserwatystów w 2015 roku poprosimy Brytyjczyków o mandat dla konserwatywnego rządu do wynegocjowania nowego porozumienia z europejskimi partnerami w nowym parlamencie – wyjaśniał Cameron. – Kiedy to zrobimy, spytamy Brytyjczyków w bardzo prostym referendum zostać w UE na nowych warunkach czy wyjść – dodał.
Zobacz też: What next Mr Cameron? – pyta europoseł PO Rafał Trzaskowski
Jednak w związku z tym referendum będzie mogło się odbyć dopiero za kilka lat – zapowiedziano je przed końcem 2017 roku. Przez ten czas rząd ma przygotować podstawę do negocjacji z unijnymi politykami. Opozycja atakuje Camerona, zarzucając mu, że nie zwraca uwagi na interes ekonomiczny państwa, ale na interesy swojej partii.
Kamil Sikora za "The Guradian"