Dla tych z Państwa, którzy w miarę regularnie śledzą moje wpisy mam garść aktualności. Miesiąc temu, w felietonie pt. „Dawcy nasienia i zarodków - szykujcie portfele!”, pisałam o zadziwiającej luce w polskim prawie. Wspomniałam też o interpelacji, której celem było jej usunięcie.
REKLAMA
Pozwolę sobie odświeżyć Państwa pamięć przywołując fragment tekstu:
„Jeśli z dawstwa nasienia lub zarodków skorzysta kobieta samotna lub żyjąca w konkubinacie, ojcem dziecka – w myśl obowiązującego w Polsce prawa – jest dawca nasienia. Co to oznacza? Z jednej strony matka dziecka może domagać się od niego alimentów, a z drugiej – dziecko może domagać się prawa do dziedziczenia. Absurd? To jeszcze nie koniec! Również i biologiczny ojciec może domagać się alimentów od dziecka!”
„Jeśli z dawstwa nasienia lub zarodków skorzysta kobieta samotna lub żyjąca w konkubinacie, ojcem dziecka – w myśl obowiązującego w Polsce prawa – jest dawca nasienia. Co to oznacza? Z jednej strony matka dziecka może domagać się od niego alimentów, a z drugiej – dziecko może domagać się prawa do dziedziczenia. Absurd? To jeszcze nie koniec! Również i biologiczny ojciec może domagać się alimentów od dziecka!”
Czytaj także: Dawcy nasienia i zarodków – szykujcie portfele!
Interpelacja, którą skierowałam do ministra Gowina doczekała się odpowiedzi. Jakiej? Z grubsza, minister Gowin dostrzega wspomnianą lukę oraz zgadza się z moją oceną potencjalnych zagrożeń. Nie zamierza jednak zmieniać Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego twierdząc, że zmiana taka musi zostać poprzedzona działaniami ustawodawczymi. Kto takie działania powinien podjąć? Cóż, tego minister Gowin już nie precyzuje. I tak oto, minister sprawiedliwości, mając pełną świadomość luki w polskim prawodawstwie lekką ręką pozbywa się inicjatywy ustawodawczej przysługującej przecież Radzie Ministrów. Skoro złe prawo nie przeszkadza ministrowi sprawiedliwości, to... ech, ręce opadają!
HSR
