Jakiś czas temu odwiedziłem warsztaty Bogatego Ojca, czyli uczniów filozofii Roberta Kiyosakiego. Później poszedłem do kina na "Układ Zamknięty". Pozwólcie, że podzielę się refleksją.

REKLAMA
Scena 1
Na sali ponad znajduje się ponad 100 osób. Wykonują ćwiczenia, prowadzący zajęcia rysuje na tablicy kwadrant przepływu pieniędzy – fundament filozofii Roberta Kiyosakiego. Wielu uczestników warsztatów nie czytało wcześniej żadnej książki i przyszło, bo namówili ich znajomi. Jeden z doradców Kiyosakiego przyjechał z USA nauczać, że życie nie musi polegać na pracy od 8 do 16 wierząc, że na emeryturze będzie lepiej.
Po każdym ćwiczeniu uczestnicy mogą podzielić się swoją refleksją z całą salą. Z każdą godziną wstaje więcej ochotników. Jeden z uczestników mówi, że chce odejść z pracy, bo to co robi od lat jest warte na rynku o wiele więcej niż płaci mu pracodawca. Inny wstaje i dziękuje za cenna lekcję, bo czasem ktoś musi powiedzieć prawdę prosto w oczy, bo człowiek sam nie widzi swojej głupoty. Młoda kobieta mówi, że dużo pracuje, ale mało działa. Nie wykorzystuje nadarzających się okazji, ciągle odkłada coś na później. Boi się odejść z pracy.
Autor popularnej w Polsce książki „Bogaty ojciec, biedny ojciec” ma w gruncie rzeczy bardzo prostą filozofię: uczy myślenia jak przedsiębiorca, a nie pracownik. Grupa ponad 100 osób kończy szkolenie bardzo zadowolona. Część z nich faktycznie zdecyduje się na własny biznes, części jednak zabraknie odwagi. Wszyscy przyszli na zajęcia, bo poważnie myślą o byciu przedsiębiorcą.
Scena 2
Trzech przyjaciół rozkręca biznes, udaje im się. Uruchamiają nowoczesną fabrykę, wchodzą na giełdę. Komuś się to nie podoba, ktoś chce przejąć spółkę. Jednego dnia ministerstwo, prokuratura i urząd skarbowy podpisują na mężczyznach wyrok. Zaczyna się piekło.
Tak niewygodnego filmu dawno w Polsce nie było. Ryszard Bugajski pokazuje to, o czym nie chce się mówić. To mniej więcej tak przejście obok chorego człowieka leżącego na chodniku. Przechodzimy obojętnie, bo to nas nie dotyczy i zakładamy, że człowiek na pewno jest pijany. W mediach powiedzieli, że dużo pijanych na ulicach. Idziemy dalej. Z przedsiębiorcami jest podobnie – łatwo uwierzyć, że jak się jakiś dorobił, to przecież nielegalnie. I spółka pada a my idziemy dalej.
Historia pokazana w „Układzie zamkniętym” oparta jest na prawdziwych zdarzeniach, wszystko dzieje się w 2003 roku, w zasadzie bardzo niedawno. To nie jest rozdrapywanie historycznych ran, przeciąganie patriotycznej liny pomiędzy komentatorami. To realia współczesnej Polski i dramat niejednego przedsiębiorcy. W walce z aparatem państwowym jest się bezradnym, ale nie będę opisywał szczegółów, które zobaczycie w kinie. Żaden ze mnie krytyk filmowy, ale takiego doskonałego „horroru” dla przedsiębiorców chyba jeszcze nigdy nie widziałem.
To nie jest kraj dla przedsiębiorców?
Często chodzę na konferencje, seminaria i spotkania biznesowe. Mamy w Polsce niebywały potencjał przedsiębiorczości, drzemiący chociażby w młodych, głodnych sukcesu ludziach. Jesteśmy pracowici, przedsiębiorczy, chcemy się uczyć i wcale nie mamy kompleksów biednego kraju z byłego bloku radzieckiego. Doskonale pokazuje to sukces firmy IVONA, na której wzorują się dzisiaj tysiące twórców startupów. Wielu ludzi chce wyrwać się z korporacyjnych lub urzędowych biurek i stać się przedsiębiorcami.
>>>>>
I w tym momencie następuje zderzenie rozpędzonego potencjału ze ścianą z napisem rzeczywistość. Ściana jest zbudowana z bardzo dużych cegieł: wysokich kosztów prowadzenia biznesu i zatrudnienia pracownika, nieprzyjaznych urzędów, skomplikowanego systemu podatkowego, no i pomimo sezonowych deklaracji przedwyborczych - wsparcia polityków bliskiemu zeru w kraju, którego najważniejszym motorem napędowym PKB są mikro i małe przedsiębiorstwa.
I na koniec pytania, które dręczą mnie od dłuższego czasu. Czy potencjał i chęć robienia biznesu wygra z tymi barierami? Czy wygra ze strachem, że Układ Zamknięty to nie fikcja? A może potencjał przedsiębiorczych Polaków nie zniknie, ale już po prostu nie będzie zasilał polskiego PKB?
Zapraszam do dyskusji i na film, jeśli ktoś jeszcze nie widział.
Tomasz Jaroszek
Obserwuj na Twitterze