Właśnie zadebiutował ustami Stefana Niesiołowskiego nowy konserwatywny
think tank. Słowa pana posła o Agnieszce Holland, co to Polską się nie przejmuje i jej córce, córuni lesbijce, są obrzydliwe.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Może jest tak, że każda partia musi mieć swoją Pawłowicz. Także partia z nazwy
obywatelska. Kogoś, kto będzie walił bez opamiętania we wszystkich realnych wrogów partii, naruszając wszelkie normy moralne i estetyczne.
Kilka miesięcy temu broniłem tu Stefana Niesiołowskiego, gdy "Polityka" umieściła go na swej okładce w gronie oszołomów. Uznałem to za niesprawiedliwe. Gdyby ta lista ukazała się jutro musiałbym niestety uznać tę diagnozę za trafną.
"Córunia lesbijka" - to określenie bardziej haniebne niż wszystko co kiedykolwiek powiedział Stefan Niesiołowski. Gdy wali się po mordzie politycznego oponenta, który może wejść na ring i sam w mordę walnąć, dałoby się jeszcze coś takiego usprawiedliwić. Ale tu żadnego, absolutnie żadnego usprawiedliwienia nie ma.
Agnieszka Holland w sprawie związków partnerskich wypowiadała się stanowczo, ale elegancko. Nic nie usprawiedliwiało takiej reakcji jaką zaprezentował Niesiołowski. To, że nie jest o w stanie zachować elementarnych standardów kultury wobec kobiety i jej dziecka, a przede wszystkim wobec obywatela, niemal całkowicie go kompromituje.
Piszę "niemal" wyłącznie dlatego, że może poseł Niesiołowski jednak się odrobinę zreflektuje i Agnieszkę Holland natychmiast przeprosi. Jeśli za chwilę to nie nastąpi, słowo "niemal" skreślę.
Wiem, że te słowa brzmią jak rytualne oburzanie się, z którego nic nie wynika. Trudno. Nie bardzo wiem co więcej można zrobić. Gdyby dotyczyło to mojej córki, wiedziałbym. Załatwienie sprawy wymagałoby tylko załatwienia przepustki do Sejmu.