Od kilku lat zastanawiałem się, jaki jest cel istnienia ugrupowania Solidarna, a potem Suwerenna Polska, po co i do czego jest komu potrzebna taka zbieranina łajdaków, kanalii, cyników, złodziei i nihilistów. Ostatecznej i absolutnie satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie wciąż nie mam, ale, mam wrażenie, że moje poszukiwania nie są całkowicie bezowocne.
Reklama.
Reklama.
Nawet zło nie lubi być postrzegane jako ucieleśnienie zła. Nawet zło lubi do świata puścić oczko, że - owszem - jestem złem, ale nie takim najgorszym, że mogłoby być jeszcze gorzej i moglibyście mieć jeszcze gorzej. Zło potrzebuje więc i użytecznego kontrastu i punktu odniesienia, które zło niejako zrelatywizuje.
Bo tak jak może być głupi i głupszy oraz zły i gorszy, tak i może być zło, zło absolutne i zło monstrualne. Kaczyński potrzebował Ziobry, by nam mówić: nie chcę was straszyć, ale wyobraźcie sobie, że rządziłby on, wszelkich skrupułów pozbawiony i absolutnie bezwzględny - wiecie, co by się działo wtedy, wiecie, jak szybko zatęsknilibyście za starym, dobrym, łagodnym i dobrotliwym dziadkiem Jarkiem.
Czytaj także:
Ziobro i jego chłopcy dawali więc Kaczyńskiemu pewien pozytywny kontrast, ale przecież nie tylko to. Historia wie, że niemal każdy siepacz i zamordysta miał obok kogoś nawet gorszego od siebie. Lenin miał Trockiego i Dzierżyńskiego, Stalin Berię, Jeżowa i Jagodę, Mao gotowych na wszystko hunwejbinów z Czerwonej Gwardii, Bierut miał czerwonych siepaczy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Radkiewicza, Romkowskiego, Fejgina i różnych Humerów.
Hitler miał Himmlera i Goebbelsa. Nie dziwi więc, że i Kaczyński nie wszystkim chciał sobie brudzić rączki. Do propagandy miał gotowego na wszystko własnego Goebbelsa, a do rozwalania wymiaru sprawiedliwości miał kogoś takiego, kim dla Stalina był prokurator generalny, Andrzej Wyszyński, autor słynnego powiedzonka "dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie".
Ziobro był Kaczyńskiemu potrzebny do czegoś jeszcze. Tak jak rzymski Cezar, chciał mieć Cezar z Nowogrodzkiej nienawidzących się wzajemnie wrogów, których będzie mógł na siebie napuszczać i szczuć, tak jak swoich zwolenników przez lata szczuł na swych oponentów. Divide et impera, dziel i rządź, mówili cezarowie, a podejście to prezes czuł i lubił, napuszczanie na siebie ludzi i szczucie ich przeciw sobie było dla niego nie tylko modelem rządzenia, ale i hobby, zabawką.
Morawieckiego szczuł na Szydło, Ziobrę na Morawieckiego, Sasina na Morawieckiego, Kurskiego na Dudę, a Dudę na wszystkich w zależności od potrzeby. Każdy miał mieć swojego wroga, rywala, kogoś w walce z kim by się spalał, zużywając przy tym energię, którą w innym wypadku wykorzystywałby do podkopywania pozycji prezesa. Im więcej szczucia, tym lepiej, im bardziej psy skakały sobie do gardeł pod dywanem, tym ciszej i spokojniej było nad dywanem.
Ziobro był dla Kaczyńskiego poręcznym narzędziem jeszcze z kilku względów. Prawników, szczególnie odnoszących sukcesy, nienawidził Ziobro nawet bardziej niż on, kompleksy wobec tych, którym w zawodzie się udało, czyli adwokatów i sędziów, miał i większe i świeższe niż Kaczyński. Gotowość odreagowania na innych swych porażek, klęsk, deficytów, frustracji i kompleksów, też miał większą. Był bardziej przeżarty resentymentem, bardziej gotowy, by gryźć, kąsać i skakać do gardła.
Kto czytał i oglądał "Ojca chrzestnego", pamięta zapewne, że rodzina to nie był tylko najbliższy, rodzinny krąg. Rodzina to nie byli tylko Don Vito Corleone, Sony, Tom Hagen, Fred i Michael. Byli też "bracia dalsi" - Peter Clemenza i Savatore Tessio, Al Neri i Frank Pentangeli. W dalszym kręgu były też kobiety, choć w sycylijskiej rodzinie zajmowały się one raczej kuchnią i dziećmi niż mokrą robotą.
Bywało nawet, że stawały okoniem i się buntowały. Tu zestawienia między tzw. Suwerenną Polską i rodziną Corleone muszą się skończyć. Jak pamiętamy, grana przez Diane Keaton, żona Ala Pacino, czyli Michaela- Key, w końcu odeszła od męża, bo miała dość przemocy i rozlewu krwi. Absolutnie nic nie wskazuje na to, że pani Pati Koti Ziobro kiedykolwiek miała dość pieniędzy, władzy i gry. Może teraz, ale i to nie jest pewne.
Cała ta Suwerenna Polska, podgang w gangu znanym zjednoczoną prawicą, stanowiła towarzystwo jednocześnie groźne, ale i komiczne i groteskowe. Ziobro i Wójcik, Kanthak i Kaleta, Cymański i Kempa, Ozdoba i Kowalski. Wreszcie ostatni nabytek drużyny troglodytów, niejaki Gosek.
No, pocieszne towarzystwo. Ale to oni razem z Kurskim, trzęśli PiS-owską propagandą. To oni z pomocą Rydzyka zdobyli wielkie wpływy w polskim Kościele. To oni przez lata niemal unicestwili polski wymiar sprawiedliwości. To oni byli na pierwszej linii wszystkich batalii, które oddalały Polskę od Zachodu, a przybliżały do wschodu.
To Ziobro pluł na Unię i Brukselę, to Mularczyk próbował zaostrzyć relacje z Niemcami, a Jaki z Izraelem (niesławna ustawa o IPN), to oni ośmieszali Polskę wojną z ludźmi LGBT. To oni odpalili policji politycznej pieniądze na Pegasusa. W każdej sprawie stali na gruncie interesu nie polskiego, ale ruskiego. Do tego za grube miliony kupowali sobie przychylność mediów głupich, tchórzliwych lub skundlonych, które niektórych z nich bronią do dziś, choć z mniejszym zapałem niż kiedyś.
Tzw. Suwerenna Polska udowodniła, że może być cynizm większy niż ten PiS-owski, nihilizm może nawet większy niż ten Kaczyńskiego, pycha nieziemska, pazerność kosmiczna, próżność galaktyczna. Ale sprowadzanie tego epizodu polskiej historii do anegdoty byłoby błędem.
Nawet to, że sponsorów Pegasusa w końcu nagrał Pan Kleks, nie powinno nas skłaniać do bagatelizowania problemu. Także to, że zaczynali od oskarżania sędziów o kradzież kiełbasy i wiertarki, a skończyli na wałach wartych miliony. Na końcu okazali się zwykłym gangiem Olsena, w polskim wydaniu.
Ale tu się nie ma z czego śmiać. Casus ten pokazuje bowiem, jak straszne straty może poczynić i jak ciężkie ciosy może zadać państwu szajka szemranych postaci, których nikt nie kontroluje, bo szef gangu, ma kaprys, żeby wykorzystać ich la swoich interesów, nawet jeśli kraj i obywatele mieliby za to zapłacić straszną cenę. Jak to ktoś powiedział, prawie każde państwo ma swą mafię, u nas mafia miała swoje państwo. Ale skończyło się. Amen.