Pytanie w tytule, jak rozumiem, wielu sprowokuje do zadania pytania, czy gość naprawdę nie postradał zmysłów. Ale ja po prostu chciałem przykuć waszą uwagę, i przyznajcie – udało mi się.
Reklama.
Reklama.
Ponieważ wszyscy mówią teraz o zakończeniu wojny polsko-polskiej, uznałem, że skoro, jak mówili działacze PZPR, taki jest "trynd", to muszę być jego forpocztą i awangardą, a nie żałośnie ślimaczyć się na tyłach. Postanowiłem napisać więc tekst, który spodoba się także tym, którzy mnie nie lubią i uważają, że, jak wszyscy przedstawiciele lewactwa, liberałów i łżeelit, cierpię na ojkofobię i Polski w głębi serca nie lubię. Otóż ja Polskę kocham – kocham szczerze. A kto temu zaprzeczy, dostanie ode mnie po staropolsku w gębę.
Dobrze, to co z tym rajem? Polski nie ma oczywiście na szczycie rankingów najszczęśliwszych krajów świata, ale wcale nie wykluczam, że całkiem niedługo na tym szczycie będzie. Oczywiście rozumiem tych z was, którzy uważają, że sam pomysł "Polska jako raj" to aberracja. Z najnowszego sondażu wynika, że 60 procent Polaków patrzy na przyszłość z obawą. Ale świadczy to według mnie tylko o zdrowym rozsądku większości. Czasy są generalnie niepewne – wojna za płotem, za chwilę wariat w Białym Domu – więc jak ktoś jest w miarę przytomny i ma pięć klepek, to o przyszłość musi się obawiać, z czego nie wynika wszelako, że żyjemy w piekle. Ja oczywiście też ślepy nie jestem i rozumiem, że jest w Polsce masa biedy, smutku, rozpaczy, frustracji i rozczarowania. Więc co to za raj?
Ostatnio natknąłem się w internecie na ciekawą dyskusję o tym, czy, krótko mówiąc, Polska to raj czy koszmar. Padały w niej opinie radykalne, kategoryczne, często wulgarne, co świadczy o tym, że – jak się teraz w mediach mówi – temat grzeje. Jeden z dyskutantów napisał na przykład szyderczo: "Pensji 4 tysiące, czynsz 3, zajebisty kraj z pętlą na szyi", co oczywiście ma sens. Kolejny uderzył w inne tony: "Od 15 lat mieszkam na Zachodzie. Gdy przyjeżdżam do Polski w odwiedziny, czuję się, jakbym przyjechał do więzienia. Same krzywe ryje, brzydka pogoda i chuj…wa architektura". Zgódźmy się – nie brzmią te opinie jak fragmenty opisu raju. Nawet przeciwnie. Nie są to też opinie od czapy.
Architektura rzeczywiście nędzna, pogoda mało hiszpańska, a ryjów smutnych dostatek. Jakieś trzy czwarte Polaków żyje mniej więcej za pensję minimalną, co też pachnie raczej koszmarem niż rajem. Ale żeby nie być następnym smutnym ryjem, proponuję perspektywę inną.
Polska, choć kojarzy nam się z uniesieniami romantycznymi, wzmożeniami i palpitacjami serca, jest z natury płaska i szara oraz niemal w każdym sensie, także pogodowym, umiarkowana. Nasze góry to nie Alpy. Nasz Bałtyk to nie Lazurowe Wybrzeże. Polska jest niemal w każdym sensie średnia, zwykła i nizinna, stąd pewnie takie zamiłowanie rodaków do gór i góralszczyzny. Ale mamy, czego już większość ludzi na świecie nie ma, 4 pory roku, jednak piękne morze, piękne góry, a do tego Warmię, Mazury, fascynujący Dolny Śląsk, piękne Podlasie, niezwykłą Lubelszczyznę, intrygujące Podkarpacie, do tego niesłusznie niedoceniane turystycznie Wielkopolskę i Ziemię Lubuską. Gdzie rzucisz w Polsce kamieniem, jest pięknie i ciekawie. Jest gdzie pojechać i co podziwiać.
To dopiero początek. Jest u nas generalnie bardzo bezpiecznie. Nie chcę być posądzony o jakąś islamofobię, bo na nią nie cierpię (moja wielka miłość pochodziła z kraju islamskiego), ale trudno nie zauważyć, że Polska jest o niebo bezpieczniejsza niż kraje, które otworzyły szeroko drzwi przed imigrantami z krajów islamskich. Jest wśród nich masa wspaniałych ludzi, ale też masa ludzi, którzy mają ogromne problemy z przystosowaniem do zupełnie innej kultury. A jak już zaczynają tworzyć getta, to pachnie to katastrofą.
Poza bezpieczeństwem mamy całkiem dobrą edukację oraz lepszą, niż się sądzi, służbę zdrowia. W takiej Ameryce, gdy wylądowałem w szpitalu, od razu gonili za mną z fakturami, a w Holandii, gdzie służba zdrowia jest publiczna, choć walczyłem o życie, pytali mnie tylko o europejskie ubezpieczenie, które tuż po udarze miałem centralnie w d… Komunikację publiczną też mamy całkiem OK. Owszem, problem wykluczenia komunikacyjnego istnieje, ale gdzie nie istnieje? A już w miastach komunikacja publiczna jest zwykle świetna.
Polska generalnie stroni od skrajności i fanatyzmów. Niby mamy wielką wojnę dwóch plemion, ale to głównie wojna na słowa. Nie mówię oczywiście, że jest u nas idealnie. Wkurza mnie nietolerancja. Jest paskudne, gdy w każdej internetowej wymianie czytam, że mi po udarach odebrało rozum, jestem kaleką, a najlepiej byłoby, gdybym zdechł. Wkurza mnie też gigantyczna homofobia, choć przecież geje to generalnie ludzie porządni i sympatyczni, którzy nikomu krzywdy nie robią. Wkurza mnie też antysemityzm, który co chwilę wypełza jak robaki spod kamienia.
Lekarstwo na powyższe problemy jest jednak proste. Wystarczyłoby zastosować w praktyce zasadę "kochaj bliźniego jak siebie samego". Nie trzeba ani Polski idealizować, ani demonizować. Lepszej Polski niż ta, którą teraz mamy, nigdy nie było. I taką Polskę kocham.