Felieton Tomasza Lisa. "Jesień PiS-u"
Felieton Tomasza Lisa. "Jesień PiS-u" Fot. praszkiewicz / shutterstock

Tak się składa, że dwie według mnie najpiękniejsze polskie piosenki są o jesieni lub na jesiennych motywach. Tekst jednej „Mimozami jesień się zaczyna”, śpiewanej przez Czesława Niemena, pochodzi z wiersza Juliana Tuwima. Słowa drugiej „W żółtych płomieniach liści”, śpiewanej przez Łucję Prus i Skaldów, napisała Agnieszka Osiecka.

REKLAMA

Było to w zamierzchłych czasach, gdy słowa naszych piosenek były poezją lub ocierały się o poezję i nie wyglądały na twory sztucznej inteligencji ani grafomańskie wypociny beztalenci.

Oczywiście nie o piosenkach dziś i nie o poezji będzie mowa, ale o polityce oraz jej dość jesiennych dla niektórych barwach i nastrojach. Parafrazując Tuwima, dla PiS-u, Kaczyńskiego i działaczy tej partii „nazwiskami jesień się zaczyna”. Codziennie nowy złoczyńca z PiS dostaje zarzuty lub informację, że akt oskarżenia jest już w drodze. Nic nie wskazuje na to, że to koniec tego przyspieszenia rozliczeń. Wręcz przeciwnie.

Przy okazji tego wysypu wieści z politycznej kroniki kryminalnej muszę zrobić publicznie pewien rachunek sumienia i przyznać, że nie ma we mnie dla delikwentów z PiS-u grama współczucia. Wiem, że empatia jest lepsza niż mściwość, że wielkoduszność jest lepsza niż małoduszność, że chrześcijaninowi ona po prostu przystoi, ale co poradzę, że ani empatii, ani wielkoduszności dla złodziei i przestępców we mnie nie ma. Przeciwnie, odczuwam coś, co Niemcy nazywają Schadenfreude, czyli radość i satysfakcję odczuwaną z powodu czyichś kłopotów czy cierpienia. Choć i to słowo nie jest tu zupełnie na miejscu. Jest ono, jak to w niemieckim bywa, połączeniem słów Freude (radość) i Schaden (szkoda lub krzywda). O ile bowiem radość jest w wypadku kłopotów Ziobry, Wosia czy innego Mateckiego jak najbardziej na miejscu, to o żadnej ich krzywdzie mowy być nie może. Krzywda była co najwyżej udziałem tych, których ci panowie okradali lub pozbawiali tego, co im się należało, ofiar przestępstw na przykład.Poczucie sprawiedliwościNie mam natury Savonaroli czy arcykapłana purytanizmu i fanatycznego obrońcy moralności. Zwykle wolę znajdować okoliczności łagodzące niż argumenty przemawiające za winą. Studiowałem prawo, ale raczej nie przez przypadek chciałem być adwokatem, a nie prokuratorem. Nie uważam, że prawo powinno być narzędziem zemsty i nie lubię prawa talionu, przekonania, że kara powinna odpowiadać krzywdzie, co było założeniem raczej barbarzyńskich koncepcji prawnych typu Kodeks Hammurabiego. Oczekuję od prawa, że da społeczeństwu poczucie sprawiedliwości, a nie mściwej satysfakcji. Sprawiedliwość jest jednak czymś, co trzeba wymierzyć, ale i czymś, co nie może być prostym, odruchowym wybaczeniem. To nie jest coś typu „więcej grzechów nie pamiętam, puk, puk, idź i nie grzesz więcej”. Tym bardziej, że ani u Ziobry, ani u jego kumpli żadnych śladów skruchy nie widzę. Ziobro, który przez lata manifestował psychopatyczną mściwość, dziś obiecuje rewanż na swych oskarżycielach. Zero, nomen omen, jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Jesteśmy akurat w czasie, gdy aż narzucają się słowa z drugiej części „Dziadów” Mickiewicza: „Bo kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże”. Powiem więc raczej „Ziobro za kraty i mur” niż „murem za Ziobrą”. Ziobro całą swoją karierę prezentował skrajny i niszczycielski nihilizm oraz brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Niszczył ludzi, deptał ludzką godność, dojeżdżał, kogo chciał i kto mu pasował. Ręka nie zadrżała mu nigdy, a w każdym razie o niczym takim nie wiadomo. I naprawdę nie chodzi mi o to, że w swoim czasie życie postanowili mi zniszczyć Suwartyści z finansowanego milionami od Ziobry portalu. To nie to. Choć rozumiem, że gdy powiedziałem lata temu żonie Ziobry, że Polska nie będzie normalnym krajem, póki jej mąż nie będzie siedział, to sam się prosiłem o kłopoty. Ale zdania nie zmieniłem. Jeśli Polska ma być normalnym krajem, to pewien fundament moralności trzeba pielęgnować, zamach na praworządność i państwo trzeba karać, pychę zresztą też. I to nie jest kwestia żadnej mściwości, ale kwestia elementarnej sprawiedliwości właśnie. Żeby Polska była Polską, a nie chlewem.Trudny czasZiobro ma odpowiadać za stanie na czele zorganizowanej grupy przestępczej, choć według mnie jeszcze cięższe są jego zbrodnie przeciw państwu i praworządności. Nie jest on pierwszą w historii kanalią domagającą się moralnej czystości. Jej głosicielami byli wcześniej Dzierżyński i Beria, a wcześniej Robespierre i Saint Just. Byli wśród nich mordercy, ale żaden z nich nie był na dokładkę zwykłym złodziejem. Taki Robespierre bez wahania wysyłał ludzi na szafot, ale sam uchodził za nieskazitelnie uczciwego, co zapewniło mu przydomek Nieprzekupny (l’incorruptible).Wygląda więc na to, że system PiS nie tylko się posypał, ale zostanie też sprawiedliwie osądzony. Da Bóg, ręka sprawiedliwości nie ominie też samego PiS-owskiego dona Corleone, który system ten wymyślił i tolerował. A wtedy będzie miał sporo czasu na lekturę skądinąd świetnej powieści Gabriela Garcii Marqueza „Jesień patriarchy”, której tytuł lepiej brzmi w melodyjnie śpiewnej wersji hiszpańskiej „El otoño del patriarca”.Przed PiS-owcami więc trudny czas, choć i tak są w o niebo lepszej sytuacji niż opisywane przez Osiecką w tekście piosenki „W żółtych płomieniach liści” ptaki: „Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy”. Więcej dobrych wieści dla panów z PiS-u na dziś nie mam.

Czytaj także: