Podzielam oczywiście irytację wszystkich, delikatnie mówiąc, niezadowolonych z projektu ustawy przewidującego zamykanie w niedzielę sklepów "wielkopowierzchniowych", a więc de facto między innymi galerii handlowych.
Kocham politykę, sport i muzykę poważną, ale przez szacunek dla Was, o tej ostatniej pisać nie będę
Podzielam, ale przy okazji przychodzi mi do głowy myśl szersza. Otóż projekt ten, jak wiele innych, służy zapisaniu w prawie przestrzegania różnych przykazań i kościelnych zakazów oraz nakazów, których przestrzegania Kościół po dobroci w żaden sposób wyegzekwować nie jest w stanie.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w niedzielę w "sklepie wielkopowierzchniowym". Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w weekend w galerii handlowej. Teoretycznie mógłbym więc powiedzieć, że moja chata z kraja, problem mnie nie dotyczy, luz blus. Ale tez pamiętam czas, długie lata, kiedy w takich sklepach i w galeriach byłem w piątek, świątek i niedziela. Bo tak było wygodniej, bo taka była potrzeba. Z czego ona wynikała, nieważne, moja sprawa. Dokładnie tak samo, jak sprawą setek tysięcy, może milionów Polaków, którzy w niedzielę takie sklepy i galerie odwiedzają. Wyłącznie ich sprawa.
Biorąc pod uwagę kto popiera ten projekt wiadomo, że jest to polityczny projekt wspierający Kościół, jego nauczanie, a przede wszystkim jego porażki. Bo może jak im sklepy zamkniemy, to jednak pójdą do kościoła. Bo chodzą coraz rzadziej, więc my to chodzenie im ułatwimy.
Samo myślenie w ten sposób jest dla Kościoła uwłaczające, bo zrównuje ono wielkopowierzchniowy kościół z wielkopowierzchniowym sklepem. Zrównuje też ofertę, kazanie proboszcza z ofertą sklepu.To już naprawdę tak cienko idzie Kościołowi, że musi się posługiwać prawem, nakazem i zakazem, by wierni dzień święty świętowali?
Ja rozumiem, że zmuszenie księży do wygłaszania sensownych kazań, do tego by nie zamieniali ambon w trybunę politycznych wystąpień jest dużo trudniejsze. Wymagałoby przecież wysiłku i perswazji, pracy i ofiarności, a nie ustawowego bata. Ale przecież to nie jest ani pierwszy ani ostatni przykład, gdy Kościół i kościółkowi politycy próbują przykryć deficyty Kościoła ukrywając go pod płaszczykiem pełnej hipokryzji troski o rodzinę i dziatwę wszelaką.
Wszystko o Kościele, księżach i religii w naTemat:
Aborcja? Przecież wiadomo, że to straszne zło. Ale wierni dokonują aborcji albo ją wspierają. Co robić? Skoro my im mówimy, że aborcja jest zła, a ma ona miejsce, to musimy jej zakazać.
In vitro? Przecież wiadomo, że to zło straszliwe, ale ludzie, zdecydowana większość Polaków, za zło tego nie uważają. Oj źli ci nasi katolicy, bardzo źli, trzeba ich na dobrą drogę ustawą sprowadzić. Związki partnerskie? No zepsucie straszne, okropne, wiadomo czym to się skończy. Nasi katolicy tego nie rozumieją? No cholera, wszyscy nie rozumieją. To legalizować nie możemy. Oni niedojrzali, trzeba im ustawą pomóc.
I tak dalej, i tak dalej. Skąd ta niewiara Kościoła w naszych katolików? W gruncie rzeczy jest to niewiara Kościoła w Kościół. I wyraz wiary Kościoła w totalną bezradność Kościoła. Nie mogą słowem, to próbują prawem.
Mamy czas kryzysu. Kościół ludzi, a nie Kościół funkcjonariuszy, skupiłby się na tym, jak ludzi do swych racji przekonywać, jak ich do kościołów przyciągnąć, do przyjęcia kościelnej nauki za swoją skłonić. Kościół funkcjonariuszy nie traktuje jednak wiernych jak wiernych, ale jak poddanych. Poddanych się nie przekonuje. Poddanym się zakazuje.
Ma rację Zbyszek Hołdys pytając - a co z ZOO? Zamknąć przecież też trzeba, żeby zdrowa katolicka rodzina do kościoła się udała, a nie na oglądanie misiów, pawi i lwów.
Ale ja bym poszedł dalej. Państwo posłowie. Konsekwentnie. Proponuję wprowadzenie zakazów organizowania zjazdów i kongresów partyjnych w niedziele. Dobry działacz partyjny, czyli Polak - katolik, ma w niedzielę się modlić, a nie zajmować partyjną polityką. Żadnych niedzielnych wizyt Hofmana u redaktor Olejnik w wielkopowierzchniowej stacji radiowej, żadnych niedzielnych spotkań prezesa Kaczyńskiego z elektoratem. Dzień święty święcić. Dotyczy to i prezesa i jego owieczek.
Jak oni zakażą politykom politykowania w niedzielę, to ja się na zamykanie wielkopowierzchniowych sklepów zgodzę. Mogę spokojnie to powiedzieć, bo co do naszych około-kościółkowych polityków mam jedną pewność. Sobie niczego nigdy nie odmówią. Odmówią co najwyżej nam.