Sejmowa uchwała w związku z kanonizacją papieża Jana Pawła II-go nie była z pewnością potrzebna papieżowi. Ale jakieś kontrowersje i wielkie korowody wokół niej wydają mi się co najmniej nie na miejscu. Głosowanie zaś przeciw tej uchwale uważam za małostkowość.
REKLAMA
Nie odbieram sensu wszystkim argumentom przeciwników uchwały. Rzeczywiście jej ton sugeruje nie tylko wdzięczność wielkiemu Polakowi, ale i ukłon w stronę samego Kościoła. Rzeczywiście parlament powinien mieć pewnie lepsze zajęcia niż debatowanie o kolejnych uchwałach. Być może rzeczywiście niektórzy politycy próbowali przytulić się nieco do papieża i ogrzać się w jego blasku.
Ale już sugerowanie, że ta uchwała narusza rozdział Kościoła od państwa jest - przepraszam - niepoważne. Widzę w Polsce całkiem sporo takich naruszeń, ale nie tu, nie teraz.
Wolałbym, by ta uchwała albo się nie pojawiła albo była napisana innym językiem, ale też nie znajduje w niej nic, co obrażałoby poczucie smaku czy rozum. Gdybym więc był posłem, spokojnie głosowałbym "za". Także dlatego, że wymalowywanie wielkich haseł na sztandary w momencie, gdy chodzi o prosty ukłon złożony komuś, kto na to zasługuje, jest zdecydowanym przerostem formy nad treścią, złym wykorzystywaniem czasu i okazji.
Tak, mnie też irytuje, gdy papieża obsmarowuje się kremówkowo i podaje się go na tacy w sosie odpustowym. Ale, cóż, jesteśmy w Polsce, odpust jest u nas częścią krajobrazu. A to, że wielu ludzi ma z papieżem ciepłe skojarzenia związane właśnie z pamiętnym wadowickim spotkaniem z wiernymi sprzed 15 lat? A co w tym złego?
Jeśli ta sejmowa uchwała w czymś mi przeszkadza, to głównie w tym, że stanowi ilustrację bezradności posłów. Pięknie wzywają oni do tego, byśmy się w życiu kierowali naukami Jana Pawła II-go. A ja się pytam - jak kierują się jego naukami sami posłowie? Ile w ich pracy jest cynizmu, a ile służby. Ile jest w nich miłości bliźniego, a ile nienawiści do politycznego wroga? Ile szacunku dla inności, a ile pogardy? Przy czym pogardę, głupotę, draństwo i cynizm widzę i wśród polityków, którzy byli za uchwałą i wśród tych, którzy byli przeciw niej. Niegodziwość nie ma u nas ani wyznania ani legitymacji partyjnej.
Byłoby miło, gdyby zamiast uchwały Sejm choć raz wyglądał tak, jakby politycy rzeczywiście poważnie brali to co mówił do Polaków papież. A szczególnie to co mówił właśnie w Sejmie, właśnie do polityków.
I dlatego szkoda tego straconego czasu nad awanturą o uchwałę. Byłoby lepiej przeznaczyć ten cennny poselski czas na, być może wielokrotną, lekturę wystąpienia papieża z 1999 roku. Jakby przeczytali i wzięli sobie do serca to co papież wtedy mówił, nie musieliby przyjmować uchwały. Bo do uchwał Jan Paweł II miałby zapewne taki stosunek, jaki miał do swych pomników. Nie takich pomników i nie takich gestów oczekiwał.
Ale fakt, przyjąć uchwałę łatwiej, po jej przyjęciu już zupełnie spokojnie można ignorować i słowa papieża, i jego myśli, i przesłanie.
