- Grillowanie i nadzieja, że dzięki „europejskości” będzie coraz fajniej skończyło się - napisał Rafał Ziemkiewicz w felietonie w Rzeczpospolitej. Przydługi, mało zrozumiały i w części po prostu nieprawdziwy wywód poświęcił Ziemkiewicz także mojemu udziałowi w budowie "Fajnej Polski". Cóż, przyjrzyjmy się, jaką Polskę ma do zaproponowania RAZ. I czy na pewno jest ona fajna. Tak będzie uczciwie. Każdy będzie mógł wspierać budowę tej, która bardziej mu pasuje.
Mam też lepsze zdanie o współobywatelach niż Ziemkiewicz. On w książce opisał Polaków tak: "Jesteśmy, czym jesteśmy – brzydcy, zdziczali, po chłopsku pazerni i amoralni, po reymontowsku bezwzględni w walce o przetrwanie, piękniejący tylko do kościoła, a i to nie w każdą niedzielę. Ale za to – ciężko nas zajebać."
Okrągły Stół był, według Ziemkiewicza, picem
A Polska Donalda Tuska jest zdaniem ideologa "Fajnej Polski" po prostu bantustanem.
Polska jest dziś w okresie przedrozbiorowym - ostrzega więc Ziemkiewicz, a ja się zastanawiam, czy to to samo, co kondominium Kaczyńskiego, czy coś więcej, lub mniej.
Reguła wydatków publicznych R.Ziemkiewicza
Rząd, zdaniem Ziemkiewicza, musi wydawać pieniądze przede wszystkim na to, czego obywatele nie potrzebują. Na tym, czego obywatele potrzebują najbardziej, rząd może natomiast oszczędzać. Jako że bezpieczeństwo, zdrowie i edukacja są ludziom najbardziej potrzebne, nakłady na te dziedziny mogą być niedoszacowane. Gdy brakuje policjantów – zatrudniamy ochroniarzy. Gdy służba zdrowia kuleje – leczymy się prywatnie, a lekarzom i personelowi w państwowych przychodniach i szpitalach wręczamy koperty. Gdy szkolnictwo zawodzi – posyłamy dzieci do szkół prywatnych i na korepetycje. Państwo wydaje natomiast najwięcej na to, na co statystycznemu obywatelowi nie przyszłoby do głowy wydawać pieniądze.
Biorąc to wszystko pod uwagę, postanowiłem zostać przy swojej wizji "Fajnej Polski".
