Drugi dzień na Twitterze i w branżowych mediach trwa dyskusja o nogawkach moich spodni. Ponieważ nie mam zwyczaju przechodzić na drugą stronę ulicy, gdy mówi się o mnie, to czas żebym zabrał głos. Tym bardziej, że na serio przejmuję się opiniami czytelników naTemat. Chcę wiedzieć co myślicie o sprawie. naTemat powstało jako platforma dyskusji. Jeśli tematem dyskusji mam być ja, nawet jeśli ma to być bardzo ostra krytyka mnie - to jasne. Warunkiem dyskusji jest otwartość. Wolność słowa nie musi być przyjemna.

REKLAMA
CosNowego.pl poczytaj o
A więc w skrócie: w naTemat zrobiliśmy akcję redakcyjną. Opisaliśmy kilka znanych osób i poprosiliśmy je o interpretację swojego stroju. Patronem akcji jest Levi's więc każda interpretacja wykorzystuje spodnie tej marki. Reszta jest dowolna. Ja miałem wypożyczone ze sklepu buty, koszulkę stylistki i własną marynarkę. No i oczywiście spodnie. W akcji wystąpili także Novika, Macaroni Tomato oraz Gosia i Tomek Rygalik. Tak jak powiedziałem WirtualnymMediom wszyscy się w tych sesjach dobrze bawiliśmy. Za swoje zdjęcie w kawiarni nie dostałem pieniędzy.
Akcja trwa tak od początku (kalendarzowej) wiosny a więc od kilku tygodni. Wiosna to w końcu czas na interpretację swojego stroju. Wczoraj opublikowaliśmy moje zdjęcia z kawiarni Kubek w kubek (bardzo polecam to miejsce). No i się zaczęło.
Oskarżono mnie więc o udział w kryptoreklamie zarzucając, że na stronie nie było zaznaczone, że akcji patronuje Levi's. Mogę tylko powiedzieć, że baner Levi's na górze ma 900px szerokości i tak ze 200px wysokości. Jest więc duży. Oskarżono mnie też o udział w reklamie.
Oskarżający mnie mają różne motywacje. Po pierwsze jest to motywacja polityczna. Ach ile przeczytałem wczoraj drwin, szyderstw i zarzutów dziennikarzy i blogerów z prawej strony. Podejrzewam, że raczej chodzi o to kim jestem, a nie co robię. naTemat nie jest serwisem pracującym na rzecz PiS. Dokopanie mi jest więc kopnięciem w nielubianą osobę po drugiej stronie ideologiczno - politycznego sporu. Akceptuję to, ale nie udawajmy, że jest inaczej. Tym bardziej cenię wypowiedź Michała Szułdrzyńskiego z Rzeczpospolitej. Z Michałem na pewno nie zgadzamy się w wielu sprawach, ale stanął w mojej obronie. Dostając po głowie od ludzi po swojej stronie barykady.
Druga motywacja to motywacja rynkowa. Paru moich krytyków pracuje w firmach, które żyją z miliardów odsłon reklamy display. Model reklamowy, który naTemat promuje od roku, jest zagrożeniem dla obecnie obowiązującego modelu reklamy w internecie. Oczywiste jest, że media żyjące z tego co jest dziś, nie chcą żadnego konkurenta do ich pieniędzy. I nie chcą nic słyszeć o reklamie natywnej, skoro żyją z konkurencyjnej reklamy display.
Trzecia motywacja wreszcie to prawdziwe zatroskanie kwestią reklamy w internecie, standardami etycznymi, tym co jest dozwolone, a co nie. Chcę usłyszeć wszystkie osoby, które wypowiadają się kierując się tą właśnie motywacją. Wasza opinia bardzo się dla mnie liczy.
Od paru miesięcy toczę na Facebooku bardzo ciekawe dyskusje z Michałem Brańskim z o2 na temat przyszłości reklamy w internecie. Bardzo cenię sobie te rozmowy, bo Michał (jego firma żyje z reklamy display) jest twardym i przekonanym obrońcą obecnego modelu. Ja jestem zmotywowany, by przekonywać, że ten model się kończy i czas na reklamę natywną. Nie tylko ja zresztą. Czytałem ostatnio bardzo ciekawy tekst. Amerykański branżowy serwis dotarł do ludzi, którzy 20 lat temu byli pionierami reklamy display w internecie. Przeczytajcie, co o swoim dziecku mówią dziś. Generalnie nie są zadowoleni z jego rozwoju.
naTemat więc od 13 miesięcy poszukuje aktywnie nowego modelu reklamy w internecie. Takiego, który pozwoli finansować wysokiej jakości treści. Pisałem już kiedyś, dlaczego redakcje z reklamy display nigdy nie będzie stać na wysłanie korespondenta do Izraela. Jeśli chcemy, by media internetowe miały wyższej jakości treści, musimy znaleźć dla nich więcej pieniędzy.
To przecież jest ważne tylko dla użytkowników. Słyszę czasem argument: A co mnie obchodzą pieniądze mediów, sami się martwcie. Kiedyś czytelników interesowały pieniądze mediów. W końcu płacili za gazety własnymi. Teraz każdy zainteresowany jakością mediów musi być także zainteresowany, jak to sfinansują. W reklamę display klika średnio 0,6% osób które ją widzi, reklama display nie buduje zaangażowania i emocji. My udowadniamy, że marketing natywny potrafi budzić zarówno emocje, jak i zaangażowanie. Mamy więcej argumentów i chcemy o nich dyskutować.
Poszukujemy więc nowego modelu reklamy. Czasem nam to wychodzi lepiej, czasem gorzej. Czasem zostaniemy pochwaleni, ale znacznie częściej dostaniemy po łapach. Rozumiem to i akceptuje. Ja jestem dość wytrzymały, jestem stale gotowy do eksperymentowania, codziennie chcę z naTemat próbować czegoś nowego. Dlatego tak ważni jesteście Wy - żebyście mówili mi: to jest OK, to jest do kitu.
Nie możemy jednak zamknąć oczu i udawać że się nic nie dzieje. Że jest tak jak było zawsze, że zawsze tak będzie. Media przechodzą przez potężną zawieruchę, zmieniają się modele tworzenia treści, zmieniają się modele zarabiania. Media są pod gigantyczną presją finansową. Będę o tym (mam nadzieję ciekawie) mówił jutro na Kongresie Profesjonalistów PR. Poproszono mnie, bym opowiedział, jak to wygląda z perspektywy mediów. Mam kilka ciekawych historii do opowiedzenia, jak to z naszej perspektywy wygląda. Wybaczcie, ale nie zdradzę ich dziś. Dziś mogę odesłać do bardzo dobrej prezentacji Marcina Gadzińskiego z Agory podczas Social Media Day we Wrocławiu.
Miesięcznik Press obsmarował mnie w dzisiejszym Presserwisie. Dwóch dziennikarzy skrytykowało mój udział w akcji z Levi'sem. Szanuję ich opinie. Jednocześnie chcę zwrócić uwagę na wypowiedź Rafała Agnieszczaka w tym artykule. Agnieszczak powiedział, że model redaktora naczelnego w prasie papierowej, nie jest modelem redaktora naczelnego w internecie. I że skoro naTemat mówiło, że będzie próbowało z inną reklamą w internecie, to próbuje. Dokładnie tak się czuję. Tym bardziej, że w naTemat nie pełnię tylko funkcji redaktora naczelnego, ale jestem także dyrektorem zarządzającym.


Rozmawiajmy więc o tym, kim jest redaktor naczelny w internecie, ale w kontekście. Czym różnię się na przykład od znanego blogera? Dlaczego przepisy regulują obecność i oznaczenie reklamy w naTemat, a nie regulują obecności i oznaczenia reklamy na blogach. Dlaczego redaktor naczelny nie może występować w reklamie, a bloger może. Bo redaktor naczelny ma na coś większy wpływ? Gdyby tak było, to dostawałbym propozycje reklamowe. Nie dostałem żadnej. Natomiast widzę, że blogerzy na rynku odnajdują się dużo lepiej. I myślę, że ich realny wpływ jest potężny. Inaczej duże marki nie kupowałyby kampanii na blogach. Jeden człowiek może być dziś w internecie potęgą. Udowodnił to choćby założyciel strony anty nc+. Nie był redaktorem naczelnym, a zrobił coś istotnego.
Z reklamy display łatwo jest utrzymać śmieciowy content, trudno content wartościowy. Mimo to w Polsce prawie się o tym nie dyskutuje. Uważam że czas jest na zorganizowanie poważnej branżowej dyskusji z udziałem mediów, brand managerów, wydawców i redaktorów naczelnych o reklamie w internecie. O reklamie display, o marketingu natywnym. O zasadach, wartościach i pieniądzach. Takiej szczerej. Jestem zdecydowany, żeby taką dyskusję przeprowadzić. Nie mogę ujawnić nazwy partnera, ale powiem że rozmawiamy z prestiżowym branżowym miesięcznikiem nad stworzeniem platformy dyskusji. Mam nadzieję, że nam się uda. Wierzę że taka rozmowa będzie bardziej wartościowa niż rozmowa o moich portkach. Choć i od tej się nie uchylam.