
Kąsam. Gryzę. Warczę w najlepszym razie. Chodzę po domu i nie mogę znaleźć swojego miejsca. Wkurzają mnie dzieci. I wkurza mnie jak ich nie ma. Świat zaczynam porządkować rytuałami.
REKLAMA
Wciągam kolejne porcje makaronu. Zaklinam rzeczywistość węglowodanami. Już nie mogę patrzeć na spaghetti i penne. Ale cierpliwie przechodzę ten rytuał. Dodaje on wojownikom więcej Mana.
Dokonuję rytualnej ablucji i szykuję odświętne szaty. Powtarzam te obrzędy, które kiedyś przyniosły mi sukces. Jeśli przed życiówką zjadłem mandarynkę, to i dzisiaj zjem. Posłucham znowu tej samej piosenki, która kiedyś przyniosła mi sukces. Uprawiam maratoński kult cargo. Robię tak samo jak polinezyjskie plemiona, które budują lotniska i pasy startowe – naśladują Europejczyków w nadziei na dary z nieba. Wykonuję podobnie jak oni tę samą podpatrzoną sekwencję ruchów. I mocno wierzę.
Porządkuję na chwilę świat dzień przed. Odsuwam stres i zajmuję czymś głowę. Jutro mój 15-ty maraton. Czwarty w Warszawie. Do zobaczenia na mecie.
Dokonuję rytualnej ablucji i szykuję odświętne szaty. Powtarzam te obrzędy, które kiedyś przyniosły mi sukces. Jeśli przed życiówką zjadłem mandarynkę, to i dzisiaj zjem. Posłucham znowu tej samej piosenki, która kiedyś przyniosła mi sukces. Uprawiam maratoński kult cargo. Robię tak samo jak polinezyjskie plemiona, które budują lotniska i pasy startowe – naśladują Europejczyków w nadziei na dary z nieba. Wykonuję podobnie jak oni tę samą podpatrzoną sekwencję ruchów. I mocno wierzę.
Porządkuję na chwilę świat dzień przed. Odsuwam stres i zajmuję czymś głowę. Jutro mój 15-ty maraton. Czwarty w Warszawie. Do zobaczenia na mecie.
PS.
Dziękuję. KMWTW.
Dziękuję. KMWTW.
