Mogę tak powiedzieć niedługo czyli dokładnie za 93 dni czyli 22go października 2013 roku. Co się zmieniło od tego czasu, jaka byłam wtedy, co myślałam o sobie i o tym co przy mnie blisko, dalej i najdalej?
Artystka powróciła po przerwie do studia i nagrała pierwszy od lat studyjny album WSZYSTKO GRA.
Było to w poniedziałek, 22 go października 1973 roku 41 dni po naszym przyjeździe z Warszawy do tego wyjątkowego (jedynego w swoim rodzaju jak dorsze w górskim ruczaju) miasta jakim jest Nowy Jork.
Byłam wtedy zmartwiona, rozczarowana, zaniepokojona swoim wiekiem. Trzydziestka to brzmiało groźnie, wisiało jak ciemna chmura przysłaniająca radość beztroski a straszyło odpowiedzialnością za każdy ruch, słowo, uczynek. A przecież w tym wieku ma się już dzieci i nie wszystko wypada. Powinno się błyszczeć erudycją, mieć solidny zawód i oszczędności. Oprócz zdecydowanego zdania na swój temat, dwie poważne emocje towarzyszyły mi na każdym kroku. Jedna to wyczekiwanie na magiczne słowo YES od amerykańskiej prestiżowej firmy płytowej Columbii. YES to znaczyło: wypuszczenie płyty Fusion, którą nagraliśmy z moim ówczesnym mężem (liderem zespołu, skrzypkiem, saksofonistą, kompozytorem, menedżerem aranżerem, producentem, ufff!!!! Michałem Urbaniakiem) w Europie przed przyjazdem do Nowego Jorku. Konsekwencją tego YES czyli wydanie płyty na rynku amerykańskim, byłaby, wielka promocja, trasa koncertowa, rozgłos, prestiż i oczywiście kasa.
Czyli jak wspomniałam, emocja wielkiej niepewności. Druga emocja to tęsknota za Polską, Warszawą, Zieloną Górą czyli za miastem w którym się wychowałam i oczywiście za mamusią i tatusiem. Dwa tygodnie przed moimi 30stoma urodzinami podczas Parady Pułaskiego, która jest coroczną radosną manifestacją polskości, na widok zastępu harcerek w szarych mundurkach, rozpłakałam się w głos. Siedząc na trotuarze Piątej Alei, jęczałam zalana łzami: ja chcę do domu, do mamy!!! Michał pukał się w głowę, nie rozumiejąc w ogóle co się w mojej głowie dzieje. Jesteśmy w centrum świata, spełnia się nasze marzenie życia a ja histeryzuję. A co o sobie wtedy myślałam? Wspominam to ze wzruszeniem i z uśmiechem. Ula, kim Ty jesteś, pytałam, co umiesz jak wyglądasz itd. Nie umiem nic, poruszam się w muzyce instynktownie. Za każdym razem jak prosiłam Michała, żeby mi pokazał jazzowe harmonie na pianinie, nasze lekcje profesor-uczeń, kończyły się awanturą i wyzywaniem mnie od tumanów, durnej pały a w drugą stronę leciały: kretyni chamy itd. A jak wyglądam? Pytałam czasami. Odpowiedź zawsze ta sama: marnie, nieciekawie, nieatrakcyjnie. Natomiast bardzo lubiłam eksponować moje grube, długie, gęste włosy. Przydawały mi się bardzo do zasłaniania twarzy podczas koncertów. Czesałam się wtedy na środek i spod burzy włosów, nieśmiało wyłaniał się mój pokaźny, długi szpetny nos. Miałam też za szeroką twarz, nieprawidłowy zgryz z nierównymi zębami i trochę sepleniłam. Będąc w klasie maturalnej wygrałam konkurs na najładniejsze, najzgrabniejsze, pośladki, ale w Nowym Jorku było ich zatrzęsienie a te jędrne, pięknie zaokrąglone, najczęściej należały do Murzynek. Moje niestety, ginęły w tłumie!
Zaraz po wejściu na scenę nie mogłam się doczekać, żeby zaśpiewać, bo jedynie tym mogłam uzasadnić moją obecność w miejscu przeznaczonym wyłącznie dla artystów. Na każdy komplement reagowałam zdziwieniem, lub tłumaczeniem i przekonywaniem, że dana osoba jest w błędzie, bo ja naprawdę nic nie wiem, dopiero zaczynam i nie wiem dokąd zmierzam. Z gustem u mnie też było słabo (zostało mi to do dziś, na szczęście mam stylistkę) i niejednokrotnie myślałam, że nareszcie wyglądam ładnie a okazało się, że beznadziejnie. Ta niepewność na każdym kroku była bardzo męcząca. Cały czas bałam się, że lada moment wszystko się wyda i cały czar (według mnie, fałszywy !!!) pryśnie. A dzisiaj, po tylu latach? Czuję się atrakcyjna w świetnej formie, spełniona ale ciągle ciekawa nowych wyzwań, mam fajne dwie córki, wspaniałych przyjaciół, w ubiegłym tygodniu zajęłam trzecie miejsce w Tenisowych Amatorskich Mistrzostwach Polski (w mojej kategorii wiekowej!) za chwilę wyjdzie moja najnowsza, płyta, której tytuł sumuje mój stan ducha na lipiec 2013 a jest to : "Wszystko Gra"!!!!!