Jest mi wstyd. Nie reagowaliśmy na sygnały, jakie do nas od dawna wysyłała Planeta Ziemia. Dzisiaj umiera Odra, wysychają jeziora, jutro zaczną umierać i tak już cierpiące lasy, eksploatowane do granic wytrzymałości. Ekologię nie można traktować jak zło konieczne, jako coś obok, a jako nasz obowiązek wobec planety. Niszcząc naturę, wydajemy wyrok na siebie.
Reklama.
Reklama.
Ja też nie do końca byłem tego świadomy, dopóki nie zobaczyłem na własne oczy ton martwych ryb w rzece. Ja, który, 20 lat swojego życia poświęciłem też Odrze, odwracając mieszkańców nadodrzańskich gmin twarzą do rzeki (na zdjęciu nasz spływ Odra Adventure).
Dzisiaj fala śmierci jest już w okolicach Szczecina. Księżna Polskich Rzek jest totalnie zdemolowana. Dzisiaj szukając winowajców, szukając przyczyn tragedii na Odrze, trzeba już myśleć o tym, co dalej. Jak odbudować życie w Odrze, jak pomóc ludziom, którzy swoje życie poświęcili rzece i z rzeki żyli?
Ale to nie koniec. Planeta Ziemia dała nam wyraźny sygnał. Klimat, rzeki, jeziora, lasy są zagrożone.
Instytucja zwana Lasami Państwowymi, jest gigantyczną fabryką drewna i nie ma wiele wspólnego z dbałością przyrodę i naturę, o Matkę Ziemię. Czas się obudzić, bo kiedy na własnej skórze odczujemy skutki katastrofy klimatycznej, może być już za późno.
PS. Jest mi wstyd za Państwo, ale też i za siebie. Nie reagowaliśmy, kiedy wędkarze z Oławy już pod koniec lipca podnosili alarm, że na Odrze dzieje się coś złego.
Mam odwagę powiedzieć słowo: przepraszam. Kogo jeszcze będzie na to stać?
Dzisiaj wszyscy dziękujemy społecznikom i wędkarzom z Polskiego Związku Wędkarskiego, którzy pierwsi stanęli na linii frontu. Im się należą słowa podziękowań, ale i przeprosin.
Wędkarze i społecznicy z Oławy alarmowali już kilka lat temu o podejrzeniach zrzutu niekontrolowanych ścieków z okolicznych zakładów. Pod koniec lipca zaczęli bić na alarm i informować o śniętych rybach. Politycy opozycji zażądali kontroli. Nikt z odpowiedzialnych instytucji nie zareagował. Sytuacja się pogarszała.
Ja otrzymałem informację o sytuacji w Oławie 6 sierpnia. Tego dnia zadeklarowałem gotowość zaangażowania się w temat. Poprosiłem o konkretne informacje. Czekałem 3 dni, zamiast wsiąść w samochód i pojechać do Oławy. Przy braku kontaktu, zaangażowałem się dopiero 9 sierpnia i wystosowałem żądania wyjaśnień od WIOŚ.
10 sierpnia, jako jeden z pierwszych (małe pocieszenie) zacząłem bić na alarm. 11 sierpnia byłem już w Cigacicach razem z wędkarzami. 12 sierpnia zorganizowaliśmy konferencję prasową w Zielonej Górze. 13 sierpnia postawiłem tezę, że przyczyną może być zrzut solanki przez KGHM. W Urzędzie Marszałkowskim zorganizowaliśmy spotkanie z wędkarzami, rybakami, ekologami, szukając przyczyn i sposobu zapobieżenia tragedii. W Krośnie Odrzańskim spotkałem się z Donaldem Tuskiem… Każdego dnia jestem w kontakcie z ludźmi, którzy jeszcze walczą.
Zadałem pytania:
- Czy badano wodę i kiedy? Na początku fali czy na końcu? Czy zbadano wodę i ryby z Oławy z końca lipca i początku sierpnia? Czy badano ryby np. licznikiem Geigera-Millera?
- dlaczego tak późno poderwano do działania Straż Pożarną i Wojsko Polskie? Dlaczego nie stawiano zapór, choćby chroniąc dorzecza czy odnogi Starej Odry?
- Czy zrzuty wody na podstawie zezwoleń wodno-prawnych były kontrolowane? Czy wodę, tzw. solankę, zrzucało w tym czasie KGHM, a jeśli tak, to w jakiej ilości i o jakich parametrach? Czy w śląskich kopalniach zwiększono wydobycie węgla w ostatnim czasie, a jeśli tak, to czy był zwiększony zrzut wód pokopalnianych do Odry?
To tylko przykłady. Tych pytań jest dużo więcej. Każdego dnia pojawiają się nowe.
Ale co się stało, nie odstanie. Trzeba wyciągnąć wnioski.
Sprawę zatrucia Odry trzeba wyjaśnić, ale równie ważne jest podjęcie działań, żeby podobne tragedie już nigdy się nie powtórzyły.
PS. Zamieściłem zdjęcia z minionych lat, bo dzisiaj marzymy o powrocie do przeszłości.
Wpis pierwotnie ukazał się na profilu senatora Wadima Tyszkiewicza na Facebooku.