Dobrze, że posłowie i posłanki odrzucili obywatelski projekt ustawy, która pod płaszczykiem walki z pedofilią, w rzeczywistości walczyła z edukacją seksualną. Jednak zagrożenie podobnymi inicjatywami nadal istnieje.

REKLAMA
Projekt przewidywał, że osoby publicznie propagujące lub pochwalające podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych, lub dostarczające im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań, podlegają takiej samej karze (do 2 lat pozbawienia wolności), co osoby dopuszczające się pedofilii.
Zapisy znajdujące się w projekcie budziły wiele wątpliwości interpretacyjnych, które mogły być wykorzystywane przeciw nauczycielom i edukatorom seksualnym, którzy dostarczają młodzieży i dzieciom rzetelnej wiedzy, opartej na najnowszych badaniach naukowych, dotyczącej seksualności człowieka.
Rozumiem chęć walki z pedofilią i popieram ją, ale nie w taki sposób. Efekt prawa karającego za szerzenie wiedzy o seksualności człowieka byłby odwrotny do założeń inicjatorów akcji "Stop pedofilii", bo nie zmniejszyłby zjawiska pedofilii, lecz odebrał dzieciom i młodzieży narzędzia do obrony przed nią, a takie narzędzia daje im właśnie edukacja seksualna.