Tak, tak, już niedługo. ;-)
Tak, tak, już niedługo. ;-) oldgoldandblack.com

Znacie to uczucie kiedy wysyłacie tony CV, łącza internetowe zapychacie wysyłając maile gdziekolwiek gdzie poszukują pracowników a i tak nikt nie oddzwania/nie odpowiada? Pewnie, kto nie zna? Wywołuje to frustrację i odrazę. To prawda. W tej sytuacji można się zachować w dwojaki sposób – napisać tekst, że Polska jest okropna i nie ma tu pracy dla młodych ludzi i jedyną szansa to zmywak w UK, albo podejść do sprawy w kreatywny sposób. Wybrałem opcję drugą. Oceńcie sami jak mi wyszło.

REKLAMA
Tak. Szukam pracy. Od czasu kiedy ukończyłem staż w jednej z agencji reklamowych w Krakowie musiałem sobie odpowiedzieć na jedno ważne ale to bardzo ważne pytanie – co lubię w życiu robić? A potem zacząć to robić.
Postanowiłem dalej próbować szukać swojej szansy w reklamie. Dlaczego? Bo to nieschematyczna praca, tam nie ma czasu na nudę czy monotonię. Praca w reklamie pozwala się rozwijać, tworzyć oraz pobudza Twoje szare komórki do ciągłej pracy.
Idealna robota dla mnie.
Dobra, odpowiedziałem sobie na pytanie. Czas na znalezienie pracy. Niestety, tu dostałem (jak to mawia Yuri Drabent) Polską w ryj. Wysyłałem CV, pisałem listy motywacyjne itd. Przez dwa tygodnie – parę telefonów. Nic poważnego. Znajomi mówili – idź do korpo – pewna robota, świetny socjal i kawa za free. Tak, ale to nie jest to co chcę w życiu robić.
Dlatego postanowiłem podejść do tego tematu z innej strony.
Wypisałem sobie pięć najważniejszych agencji kreatywnych w Krakowie. Następnie musiałem wybrać jedną z nich by uderzyć w nią z całej siły - oczywiście moją kreatywnością.
Padło na VML. Dlaczego? Po pierwsze, po słynne akcji Kariny Gos (która wykorzystała aplikację Foursquare) przyjęła ją ta właśnie agencja, a po drugie VML to połączone siły Heureki i Pride&Glory Interactive tworząc największy oddział VML w Europie. Reklamowy kolos! Najlepsi. A z takimi chcę pracować i od takich chcę się uczyć.
Kolejna rzecz, wybrać target.
Cel - Dawid Szczepaniak – według Brief, który stworzył ranking najbardziej kreatywnych ludzi w biznesie - zajął 36 miejsce. Współzałożyciel agencji interaktywnej Pride&Glory a obecnie Executive Creative Director w VML.
Mam miejsce, mam osobę – teraz czas na to najważniejsze – pomysł!
Jak sprawić by Dawid zainteresował się moim CV?
Jak to podać?
No i teraz, trzeba sobie znowu zadać pytanie – co każdy z nas lubi dostawać?
Dokładnie tak – prezenty (no i po drugie, prezentów raz otrzymanych nie powinno się wyrzucać :)).
No to czas na prezent.
Zakupiłem opakowanie, papier, wstążkę, cukierki. Koszt całości wyniósł mnie około 25 zł.
logo
Moja komórka
Tu dodatki:
logo
Moja komórka
Mam prezent, mam cukierki. Co dalej?
CV papierowe z tym zestawem mi nie pasowało.
A co jak bym nagrał CV na tableta (tzw. Prezentacja na Prezesa :)) w formie interaktywnej?
Co mi tam, do dzieła.
W tym celu pojechałem do Rzeszowa, do mojego przyjaciela Adriana Kilara, który jest świetnym operatorem kamery i z wielkim talentem reżyserskim.
Niestety budżet miałem bardzo ograniczony (w sumie, to go nie miałem) no i czas nas gonił przeokropnie. Dlatego nie udało się zrealizować wszystkich pomysłów – ale mimo to nagrałem interaktywne CV. Wyglądało to tak (wersja skrócona/przyśpieszona – bo nie ma się czym chwalić):
Wszystko gotowe.
Tak to się teraz prezentuję:
logo
Moja komórka
I z cukierkami:
logo
Moja komórka
Czas na zapakowanie prezentu. Tu napotkał mnie ogromny problem, bo się na tym totalnie nie znam. Całe szczęście moja dziewczyna mi w tym pomogła.
logo
Moja komórka
Po paru minutach naszym oczom ukazał się taki o to efekt końcowy:
logo
Moja komórka
Gotowe.
Biorę prezent, i jadę pod siedzibę VML w Krakowie.
W drodze zadzwoniłem do nich by upewnić się czy Dawid jest (po co mam jechać na marne) w agencji. Podałem się oczywiście za kuriera. Wcześniej wydrukowałem sobie formularz odbioru/przekazania paczki od jednej z firm dostawczych.
Pozwoliłem sobie nagrać wszystko tak trochę z ukrycia:
Po wszystkim zszedłem na dół, usiadłem na ławcę, wyciągnąłem komórkę i czekałem.
Efekty
10 minut po przekazaniu prezentu dostałem wiadomość na maila o zaproszeniu na rozmowę kwalifikacyjną.
Poszedłem.
Czy pracę dostałem?
Nie wiem.
Muszę wykonać jeszcze pewne zadanie, sprawdzające mnie czy faktycznie się do tego zawodu nadaję. Jednak, byłem na rozmowie, zabłysnąłem a cała akcja spotkała się z ciepłym przyjęciem. Zresztą co ja Wam będę truł - tak o szukaniu w taki sposób pracy wypowiada się sam Dawid Szczepaniak:
Czytając setki komentarzy pojawiających się pod artykułami w na:temat dotyczącymi rekrutacji Kariny, a następnie pod serią "Ostromęka, czyli jak znaleźć pracę w małym mieście" miałem pewną refleksję. Ogromna ilość komentujących miała za nic rady podawane przez ludzi ze znacznie większym doświadczeniem na rynku pracy. Ludzi, którzy sami walczyli o pracę w niestandardowy sposób. Ludzi, którzy codziennie otrzymują dziesiątki aplikacji, z których starają się odsiać ciekawe i barwne osobowości. Komentujący wyżywali się na Michale Wolniaku, na redakcji, na samym pomyśle na cykl dotyczący rekrutacji - zamiast spróbować znaleźć w inicjatywie na:temat choć odrobinę inspiracji dla siebie.
Tak, rynek pracy jest dzisiaj wyjątkowo ciężki. Tak, nie ma jednej recepty na skuteczne zdobycie wymarzonej posady. Tak, system działa źle i jest kulawy. Tak, szalone pomysły zwrócenia na siebie uwagi potencjalnego pracodawcy nie zadziałają zawsze i w każdej branży.
Ale podnoszą Wasze szanse przynajmniej kilkukrotnie!
Zrozumcie. Wielu z nas wcale nie czyta Waszych CV od deski do deski. Ba, często nie czytamy nawet wszystkich maili, które trafiają do skrzynki. Bo otrzymujemy ich codziennie dziesiątki, czasem setki. Czasem zdarza mi się skończyć czytanie CV tylko dlatego, że ktoś użył fontu, który mi się nie podoba. Czasem trafia do mnie ciekawa aplikacja, o której zapominam po trzech minutach, ponieważ akurat zadzwonił klient i trzeba zgasić jakiś pożar. Lista TO DO krzyczy głośno: "Dzisiaj jeszcze 37 zadań do wykonania". A do pokoju dobija się osoba z kolejną sprawą do przedyskutowania.
Zdobycie naszej uwagi w takim chaosie nie jest proste.
Wojtkowi się udało. Przyszedł do agencji udając kuriera. Naciskał na osobę zarządzającą biurem, że przesyłka musi być dostarczona do rąk własnych. Przerwał mi spotkanie. Kazał coś podpisać. Wyglądało na typowy świstek z firmy kurierskiej. Widząc wielkie pudło ze wstążką od razu obstawiłem, że to aplikacja. Ale nawet przez myśl nie przeszło mi, że aplikujący stoi przede mną. Podpisałem, pożegnałem. Otworzyłem po kwadransie, kiedy skończyło się spotkanie. W środku były cukierki. I tablet. Z przygotowanym do odtworzenia filmem o sobie. Pogrzebałem jeszcze po tablecie i drobna rada: inspirując się pomysłem koniecznie wylogujcie się wcześniej z Facebooka. Napisałem do Wojtka proponując spotkanie za dwa dni. Odpisał, że wciąż czeka przed firmą i chętnie wróci na górę.
Wojtku, tablet - sprytna sprawa. Czułbym się w obowiązku zaprosić Cię chociaż po to, by oddać sprzęt. Wydrukowane CV prawdopodobnie nie dałoby rady.
Nie, to nie oznacza jeszcze, że Wojtek trafi na pokład VML. Mieliśmy okazję porozmawiać kilka minut i dostał jasno sprecyzowane zadanie rekrutacyjne. Niełatwe. Oparte o prawdziwy brief prawdziwego klienta. Ale pierwszy krok ma już za sobą. Oczywiście, nawet najbardziej błyskotliwy pomysł przykucia uwagi pracodawcy nie pomoże, jeśli Wojtek nie wykona zadania poprawnie. Ba, poprawne wykonanie zadania prawdopodobnie zagwarantuje mu "jedynie" trzy miesiące stażu. Płatnego. W bardzo doświadczonym zespole. I w bojowych warunkach.
Można?
Można.
2 dni przygotowań i 25 zł a rozmowa w jednej z najlepszych agencji kreatywnych w Polsce – bezcenne.
Nie trzeba wyjeżdżać na zmywak do UK by dostać pracę. Czasami wystarczy trochę kreatywności i samozaparcia. Wyjścia poza schemat.
Powodzenia wszystkim w szukaniu pracy, a ja tymczasem idę przygotowywać do poprawnego wykonania zadania.
Trzymajcie kciuki!