Resort zdrowia zapowiedział, że od września będzie refundowany lek olaparyb, stosowany w leczeniu raka jajnika. To świetna wiadomość dla wszystkich chorych kobiet. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby leku nie potrzebowała znana piosenkarka Kora, to część chorych mogłaby refundacji nie doczekać.
Znani i lubiani, politycy, sportowcy celebryci jeśli zachorują bywają ratunkiem dla zwykłych „szaraków”. Chorzy mają „szczęście” jeśli do ich grona dołączy ktoś znany, kto nie boi się przyznać do swojej choroby a jeśli jeszcze chce powalczyć o lepsze leczenie i jego refundację, to sprawy naprawdę idą w dobrym kierunku.
Oprócz historii refundacji leku stosowanego w terapii raka jajnika można znaleźć inne przykłady na dobrą celebrycką robotę.
Znani i lubiani pomagają "szarakom"
Nieżyjący już aktor Krzysztof Kolberger, który zmagał się z rakiem nerki wręcz tworzył ruch pacjencki i doprowadził do bardziej partnerskich stosunków na linii resort zdrowia - pacjenci. Dzięki niemu Ministerstwo Zdrowia zaczęło refundować nowoczesne leczenie w raku nerki i wątroby. Aktor mówił otwarcie przed decyzją refundacyjną, że on ma dostęp do takiego leczenia ale domagał się go również dla zwykłych, chorych ludzi.
Mało kto już pamięta ale w walce z rakiem wiele zawdzięczamy byłemu premierowi i prezesowi NBP prof. Markowi Belce. Polityk i ekonomista chorował na chłoniaka i to właśnie za czasów kiedy był premier powstał Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych. Prof. Belka uważał, że Polska, tak jak inne cywilizowane kraje, powinna również systemowo brać się za bary z nowotworami.
Z nowotworem zmagał się też aktor Jerzy Stuhr. Chorował na nowotwór przełyku. Wygrał z chorobą i do dziś działa na rzecz chorych onkologicznie np. w akcji dotyczącej leczenia bólu nowotworowego. Ci, którzy cierpią, którym odmawia się skutecznych środków przeciwbólowych mają swojego sprzymierzeńca właśnie w tym znanym aktorze.
Można powiedzieć, że na naszych oczach umierał ksiądz Jan Kaczkowski. Swoją chorobę opisywał w książkach, mówił o niej publicznie i mimo zmagania się z postępującym glejakiem pomagał innym chorym. Bardzo pomógł całemu lecznictwu hospicyjnemu. Nie wstydził się swoich ułomności, które powodowała choroba.
Teraz z glejakiem zmaga się polityk Tomasz Kalita, były rzecznik SLD, który ujawniając swoją chorobę i pokazując publicznie jakie spustoszenie sieje w jego organizmie walczy o legalizację medycznej marihuany. Sprawa dostępu chorych do medycznej marihuany w ostatnich miesiącach nieco przycichła. Teraz, dzięki choremu politykowi, znów jest na pierwszych stronach gazet.
Nie wszyscy chorują publicznie
Byli też tacy znani, którzy przyznawali się do choroby nowotworowej jednak z różnych powodów nie udzielali się w pacjenckich dążeniach o poprawę leczenia, dostęp do nowoczesnych terapii czy leków. Oczywiście nie można wymagać od każdego znanego człowieka, żeby walczył z systemem jednocześnie walcząc ze śmiertelną chorobą.
Ze swoją chorobą raczej nie afiszował się, choć przyznawali, że chorują, np. dziennikarz Andrzej Turski, aktorka Małgorzata Braunek czy niedawno zmarły na raka trzustki były prezes TVP i doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego Andrzej Urbański.
Na raka chorowali i niestety umierali (o ironio) też ministrowie zdrowia. Prof. Zbigniewa Religę zabił rak płuc a Franciszkę Cegielską rak trzustki.
Choroby nowotowrowe są bardzo demokratyczne, dopadają tak samo pięknych, bogatych i znanych jak i zwykłych Kowalskich i Nowaków. Jednak ci znani są w stanie zawalczyć o refundację nowoczesnych terapii i czasami im się to udaje, tak jak ostatnio Korze.
Za mało czasu
Niestety są też nowotwory, które na tyle wyniszczają i potrafią rujnować zdrowie w tak szybkim tempie, że chory celebryta nie jest w stanie pomóc zwykłym „szaraczkom”. Aktorkę Annę Przybylską pokonał rak trzustki. Mimo że chorowała właśnie ona, znana i kochana przez Polaków, to leczenie tego nowotworu w Polsce pozostawia wiele do życzenia. Nadal nie refunduje się terapii, która w znaczny sposób przedłuża życie chorym na ten nowotwór i jest mniej toksyczna niż dostępne teraz leczenie. I chyba nie chodzi tu o cenę leku, bo nowoczesna terapia kosztuje ok. 8 tys. zł miesięcznie, podczas gdy terapia raka jajnika, która ma być refundowana od września, jak tłumaczyła dziennikarzom Kora, kosztuje ok. 24 tys. zł.
Jednak o nowoczesne leczenie raka trzustki apelowała 43-letnia Barbara Barańczak-Cieślak, mama 11-letniego Kuby. To nie jest celebrytka, tylko zwykła pani Basia, mama i żona, więc nikt za bardzo się nie przejął. Przynajmniej nie tak jak Korą. Nie chodzi oczywiście o to, że pani Basia powinna mieć refundowane leczenie zamiast Kory. Bynajmniej. Jednak w obliczu śmiertelnej choroby apel pani Basi powinien być tak samo ważny jak Kory. Jednak pani Basia nie śpiewa a przynajmniej nie publicznie…
Postęp medycyny sprawia, że wiele chorób nowotworowych jest już tak dobrze leczonych, że można powiedzieć iż niedługo będą chorobami przewlekłymi. Niestety nie wszystkie. Niektórzy chorzy onkologicznie, również ci znani, nie mają czasu zawalczyć o refundację lepszego leczenia.
Tylko rak
Brak walczącego o nowoczesną terapię celebryty może być problemem dla chorych, o których system zapomina. Jednak powodzenie celebryckiej pomocy jest bardziej prawdopodobne jeśli mówimy właśnie o chorobach nowotworowych. Już przewlekłe ciężkie choroby np. cukrzyca, nie „ruszają” urzędników, nawet jeśli choruje na nie znany aktor czy polityk.
Kilka lat temu w walkę o nowoczesne leczenie cukrzycy włączył się chory na tę chorobę Dariusz Gnatowski, aktor grający pana Boczka w serialu „Świat według Kiepskich”. Niestety, choć aktor przekonywał, że już najwyższy czas, żeby cukrzyca była w Polsce leczona nowocześnie, resort zdrowia pozostał głuchy na jego apele.
Wrażliwość urzędnika
Wracając jednak do pani Basi, która tak jak Kora walczy o leki, które przedłużą życie śmiertelnie chorym ludziom warto zauważyć, że pani Basia zyskała w pewnym sensie sprzymierzeńca. Znana Fundacja Urszuli Jaworskiej apeluje o pomoc dla aktora Czesława Baranowskiego, który zachorował, tak jak pani Basia, na raka trzustki. Tak samo jak ona nie ma dostępu do nab-paklitakselu podawanego z gemcytabiną.
Zwyczajnie nie stać go na leczenie, które nie jest w Polsce refundowane. Resort zdrowia ma zamiar płacić tylko za leczenie, które jest odpowiednie dla osób, u których nowotwór jest operacyjny a tych jest niewiele, kilkanaście procent a także za terapię, która jest bardzo toksyczna i tym samym możliwa do zastosowania jedynie u chorych w dobrej kondycji zdrowotnej a tych też nie jest dużo. Dodatkowo wielu z tych tych, którzy są po operacji też w końcu będzie potrzebowała nowoczesnego leczenia w późniejszym stadium choroby.
Czy „zwykłej” pani Basi, mamie Kuby i aktorowi Czesławowi Baranowskiemu uda się zmiękczyć twarde serca ministerialnych urzędników? Miejmy nadzieję, że tak. Bo poziom wrażliwości na nieszczęście pani Basi powinien być taki sam jak na nieszczęście znanych i lubianych. W końcu życie celebryty jest tak samo bezcenne jak życie zwykłego „szarego” obywatela.