Dysmorfofobia to chyba jedyna choroba psychiczna, którą najczęściej wykrywają dermatolodzy lub chirurdzy plastycy. Pierwszy raz terminy dysmorfofobia użył psychiatra Enrico Morselli, który w 1886 roku określił nim fizyczną brzydoty, wady, szpecące zmian skórnych, których nikt nie widzi poza pacjentem.
Chory jest przekonany, że jest nieatrakcyjny, ma wady. Nie ma praktycznie argumentów, których mógłby użyć lekarz, na to żeby przekonać go, że jest inaczej. Rozwinięcie tego zaburzenia prowadzi do dużych problemów psychologicznych, psychiatrycznych, czasem nawet do prób samobójczych – tłumaczyła prof. Irena Walecka, kierownik Kliniki Dermatologii CMKP w Warszawie podczas XVIII Ogólnopolskiej Konferencji "Polka w Europie”.
Nic nie widać
Pacjent mówi nam np. o jakiejś zmianie na ciele, której praktycznie nie widać. Jednak chory tak wyolbrzymia swoją zmianę, że przeszkadza mu ona w normalnym funkcjonowaniu. Pacjent odbiera tę zmianę jako wstrętną, odrażająca, wstydliwą. Wtedy zaczynają się różne problemy zawodowe i prywatne.
Dermatolodzy kwalifikują takie zburzenia do dwóch grup: jako uporczywe zaburzenie urojeniowe i wtedy mamy do czynienia z dysmorfofobią urojeniową lub zaburzeń hipochondrycznych, wtedy jest to dysmorfofobia nieurojeniowa.
Profesor dodaje, że ważna jest też rola środowiskowa. – Teraz przez wizerunek kobiety w mediach wszystkie musimy być ładne, szczupłe, zgrabne, mieć idealną skórę i nie mieć zmarszczek. Ta presja środowiskowo sprawia, że ludzie mają w stosunku do siebie nierealne wymagania
– Taki chory patrzy na kobietę w internecie, która jest piękna, szczupła zgrabna i mówi: a jak ja wyglądam? Zapomina tylko, że połowa zdjęć tych pań jest obrabiana w photoshopie. Tu też wchodzi w grę styl wychowania. Czy rodzice zwracają dużą uwagę dziecku na jego wygląd. Jeśli tak, to może to predysponować do dysmorfofobii – wyjaśnia specjalistka.
Jest to chory, który przywiązuje nadmierny, krytyczny stosunek do swojego wyglądu, cały czas mówi lekarzowi, że ma pewnego rodzaju wady, a generalnie nikt nie jest w stanie tych wad u niego zauważyć.
– Pacjent bardzo krytycznie myśli o swoim wyglądzie. Te myśli doprowadzają do takiego sposobu zachowania, który staje się rytuałem. Przykładowo ogląda się we wszystkich lustrach w sklepie. Pacjenci myślący, że są nadmiernie owłosieni, usuwają najmniejsze włoski z ciała nawet kilka razy dziennie. Dopytują się wszystkich wokół czy np. mają za duży nos, czy uszy – podkreśla profesor.
Skupienie się na tych nieistniejących wadach powoduje bardzo silny psychiczny dyskomfort. Praktycznie uniemożliwia funkcjonowanie w środowisku społecznym, zawodowym, bo chorzy ciągle są skupieni na własnych, wyolbrzymionych wadach fizycznych.
Wielogodzinne rozmyślania
Nie akceptują conajmniej od 6 do 8 proc. swojego ciała. Jeśli najpierw nie podoba im się ich nos, to póżniej dochodzą uszy, usta, nogi itd. Mogą mieć obawy też co do całego wyglądu swojego ciała.
Osoby te od 3 do 8 godzin dziennie rozmyślają nad swoim wyglądem. Ponad jedna czwarta myśli o tym więcej niż 8 godzin dziennie. Najczęściej uważają, że mają defekty twarzy. Choć np. niektórzy uważają, że mają zbyt słabe włosy.
– Przychodzi taka pacjentka z woreczkiem włosów, które wypadły po myciu głowy i prosi mnie, żebyśmy razem je policzyły – opowiada prof. Walecka.
Chorzy, szczególnie ci, którym nie podoba się ich twarz, używają bardzo mocnego makijażu, nie pasującego do okoliczności. Noszą maskującą odzież. Mają niechęć do oglądania swoich zdjęć, czasem przesadnie często patrzą w lustra, innym razem w ogóle nie chcą się w lustrach oglądać.
Dysmorfofobia rozpoczyna się zwykle w okresie dojrzewania. Szczyt zachorowalności to 16-18 lat. Czasem jest to później, kiedy zaczyna być widoczny proces starzenia. Co ciekawe rzadziej chorują kobiety homoseksualne. Często dysmorfofobia prowadzi do zaburzeń odżywiania, samookaleczeń. Zaburzenie jest leczone przez psychiatrów.
Reklama.
Prof. Irena Walecka
kierownik Kliniki Dermatologii CMKP w Warszawie
Są różne teorie co do przyczyny powstania dysmorfofobii. Jedna to biologiczna, mówi o niedoborze serotoniny, inna to genetyczna - jeśli rodzice cierpieli na to zaburzenie, może na nie cierpieć też ich potomek. Podkreśla się, że dysmorfofobia jest bardzo silnie związana z osobowością. Często cierpią na nią perfekcjoniści.Takie osoby bywają też nieśmiałe, boją się odrzucenia, nie są asertywne. Osobowość schizoidalna również ma skłonność do dysmorfofobii.