Era Supermenów trwa. Do lekarza biegną, gdy mają "awarię”. Ten błąd to wciąż domena mężczyzn
Monika Przybysz
11 lutego 2020, 10:08·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 lutego 2020, 10:08
Mężczyźni nie chodzą do lekarza i częściej niż kobiety zaniedbują swoje zdrowie - to tylko jedno z popularnych stwierdzeń dotyczących różnic w podejściu do tematu badań profilaktycznych. Czy prawdziwe? Postanowili to sprawdzić lekarze ze Szpitala Medicover i przygotowali kompleksowe badania "Profilaktyka zdrowotna Polaków”. Wnioski płynące z ankiet są w niektórych obszarach naprawdę zastanawiające.
Reklama.
Gdy jest "awaria”
Okazuje się, że niemal co dziesiąty mężczyzna w ogóle nie wykonuje badań profilaktycznych. Dlaczego?
– Pacjenta mężczyznę, w przeciwieństwie do pacjentki kobiety, trudniej jest nakłonić do wizyty u lekarza – komentuje dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach.
I dodaje: – Gdy uda nam się go przekonać albo wręcz doprowadzić do lekarza, wówczas staje się na ogół odpowiedzialnym i zdyscyplinowanym pacjentem. Bardzo rzetelnie przestrzega zaleceń. Mężczyźni często zgłaszają się do lekarza w sytuacjach awaryjnych, w momencie zagrożenia zdrowia i życia. Głównie są to: nadciśnienie tętnicze, ból w okolicy mostka, bóle żołądka, kolka nerkowa, czy ból kręgosłupa.
Bo nie mam czasu
Z badania opinii wynika, że w ciągu ostatniego roku mężczyźni najczęściej decydowali się na wizytę kontrolną z powodu bólu mięśni, stawów lub kręgosłupa, objawów przeziębienia lub grypy oraz dolegliwości związanych z widzeniem. Dlaczego nie wykonywali badań profilaktycznych? Bo… w przychodniach są kolejki, nie mają na ten temat wiedzy, nie mają czasu.
Boją się i… nic
Badanie ujawniło także swoisty paradoks: mężczyźni obawiają się chorób związanych z układem krwionośnym (zawału serca - 29 proc., nadciśnienia tętniczego - 27 proc.), a mimo to, w ostatnim roku, do kardiologa udało się zaledwie… 24 proc. z nich. Na tym nie koniec. Co piąty ankietowany boi się otyłości, a tylko 12 proc. odwiedziło w związku z tym lekarza w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Niestety, mężczyźni w wielu przypadkach nie wiedzą nawet, że istnieje taki specjalista jak bariatra.
Ja zachoruję? W życiu!
Jeszcze ciekawiej przedstawiają się statystyki dotyczące wizyt u urologa. Okazuje się, że tego specjalistę w ciągu ostatniego roku odwiedziło tylko 13 proc. badanych.
– Większość z nas, mężczyzn, nie dopuszcza możliwości zachorowania na cokolwiek, dopóki jakieś poważniejsze schorzenie się nam nie przytrafi. Nawet w takiej sytuacji część panów nie "przebudza się”. W schorzeniach urologicznych, w tym nowotworowych, jest tak, że odpowiednio wcześnie wykryte są w 90 proc. całkowicie uleczalne – komentuje dr Paweł Salwa, urolog.
Wiele wskazuje więc na to, że mężczyzn w naszym kraju czeka jeszcze długa droga do tego, aby zgłaszać się do lekarza nie wtedy, gdy pojawia się poważny problem,ale właśnie wtedy, gdy temu problemowi można jeszcze szybko zaradzić. Jedno jest pewne: więcej profilaktyki i mniej tematów tabu to dobra recepta na zdrowie.