Jak wygląda mania w chorobie dwubiegunowej? Tak skończyła Agata, która uwierzyła, że może wszystko
Alicja Cembrowska
01 sierpnia 2020, 15:35·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 01 sierpnia 2020, 15:35
Biorą kredyty, wydają tysiące, lecą na koniec świata. Porzucają rodziny, zmieniają się ich preferencje seksualne. Nagle zaczynają palić i pić, chociaż nigdy tego nie robili. Inni stają się "pracownikami roku". Mogą pracować bez przerwy, nie muszą odpoczywać. Kolejni... dołączają do PiS lub przeprowadzają zaangażowaną kampanię kandydata PO, chociaż do tej pory nie mieli nic wspólnego z polityką. Co ich łączy? To ludzie z chorobą afektywną dwubiegunową, którzy w manii w końcu "czują, że żyją" i "mogą wszystko". Opowiedziała mi o tym Agata, która w czasie takiego epizodu za bardzo zainteresowała się polityką...
Reklama.
O chorobie afektywnej dwubiegunowej (ChAD) od kilku dni mówi się więcej za sprawą oświadczenia Kim Kardashian, która przyznała, że jej mąż, Kanye West, ową chorobę ma. – Każdy, kto na to cierpi lub ma w życiu kogoś bliskiego, kto na to choruje, wie, jak niezwykle trudne i bolesne jest zrozumienie takiej osoby – napisała celebrytka w odpowiedzi na zadziwienie świata "dziwnym" zachowaniem rapera.
Takie, oczywiście na mniejszą skalę, historie często rozgrywają się obok nas, jednak nie dostrzegamy w nich nic niepokojącego. Tłumaczymy sobie, że ktoś jest okresowo nadaktywny, zaangażowany, zbyt ambitny, "ma akurat dobry okres". Prawda jednak może być zupełnie inna, o czym sama zainteresowana osoba może nie mieć pojęcia.
Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD) charakteryzuje się występowaniem epizodów depresji, manii/hipomanii lub epizodów mieszanych.
Pomiędzy tymi epizodami zwykle występują okresy remisji, czyli całkowitego braku objawów lub utrzymywania się nielicznych objawów o niewielkim nasileniu.
Agata opowiedziała mi o tym, jak rozkręciła się jej "kariera Nikodema Dyzmy", gdy miała manię, ale nadal nie była zdiagnozowana.
8 lat temu, wiosną 2012 roku, zapisałaś się do PiS, ale przecież nie jesteś wyborcą tej partii. Ba, głosujesz na Korwin-Mikkego.
PiS zaświtał mi w głowie po katastrofie smoleńskiej. Jako osoba, z wówczas niezdiagnozowaną dwubiegunówką, dość szybko wkręciłam się w teorie spiskowe. Szukałam w internecie dowodów, które by poparły hipotezę pod tytułem "zamach". Mało tego, jak grzyby po deszczu pojawiały się książki, które uparcie dowodziły, że PO wspólnie z Putinem zaplanowali zabójstwo prezydenta.
10 kwietnia 2012 roku pojechałam do Warszawy na drugą rocznicę katastrofy. Jeszcze bardziej podkręcił się mój stan maniakalny, aż do tego stopnia, że miałam wizję zmiany Polski i czułam całą sobą, że mam moc i siłę, by dokonać rzeczy wielkich.
Wcześniej miałaś problemy ze zdrowiem psychicznym?
Jako nastolatka długo leczyłam się na depresję i zaburzenia odżywiania. Kiedy poczułam się lepiej, a w zasadzie zaczęła się hipomania, zrezygnowałam z terapii i leczenia. Studia to stany mieszane, z przewagą górek, dlatego miałam dobre oceny, które pozwoliły mi na otrzymywanie stypendium naukowego. ChAD diagnozowano u mnie ostatecznie w styczniu 2015 roku.
Czy przed zapisaniem się do PiS-u zdarzały ci się podobne "akcje", które wynikały z manii?
Na studiach miałam taki epizod. Nie spałam, mało jadłam, wciągnęłam się w świat kiboli. Jeździłam za moją drużyną po Polsce, nie opuściłam żadnego meczu na miejscu przez kilka lat. Roztrwoniłam na to sporo pieniędzy.
Co czułaś, gdy dołączyłaś do partii politycznej?
Czułam, że robię coś wielkiego. Nie wynikało to z ambicji czy parcia na szkło, a z wiary w to, że mogę zmienić świat. To było bardzo silne przekonanie. Nie docierało do mnie, że to chore, że to nierealne.
Ale odnosiłaś sukcesy. Czym się zajmowałaś dokładnie?
Byłam wiceprzewodniczącą w mojej gminie oraz członkiem zarządu w powiecie. Wiązano ze mną spore nadzieje. Zachętą i nagrodą była wizyta w Brukseli. Jednak później próba samobójcza i zimny prysznic, jakim było parcie do władzy przewodniczącego w gminie, sprowadziło mnie chwilowo do parteru.
Chwilowo?
Niestety. W 2014 roku znowu wkręciłam się w "zmienianie świata"... tym razem lokalnego. Prowadziłam kampanię kandydata na burmistrza... z PO! Sama kandydowałam na radną. I znów pojawiła się ta cholernie głupia i naiwna wiara, że potrafię coś zmienić w gminie.
Po nocach pisałam programy, listy, wymyślałam hasła. Przestałam jeść, spać i w dwa miesiące schudłam 13 kg. W tym czasie zajmowałam się również domem, dziećmi i udzielaniem korepetycji. Sto rzeczy na raz, bez uczucia zmęczenia.
Zostałam wkręcona też w romans. Jeden ze współtwórców kampanii, G., chciał wykorzystać mnie do własnych celów. Kandydat na burmistrza najbardziej ufał mi, a G. chciał, bym w razie jego wygranej przekonała burmistrza, by mój makiaweliczny kochanek dostał stołek zastępcy.
Zaczęłam być szantażowana. Pętla na szyi zaczęła się zacieśniać, G. już wiedział, że nic nie ugra i... napisał w mediach list, który dosłownie zniszczył kandydata. Ja wycofałam się na finiszu z kampanii. W sieci posypał się na portalach lokalnych gazet anonimowy hejt na mój temat. Bałam się wyjść z domu, nastrój już w ciągu doby zmieniał się co chwilę. Po Nowym Roku byłam wrakiem człowieka, niemyślącym już trzeźwo. Śmierć wydawała mi się jedynym rozwiązaniem.
Lekarka rodzinna, która też prywatnie jest moją ciocią, kazała natychmiast umieścić mnie na oddziale. Polityka już wiem, że nie jest dla mnie. Otaczali mnie ludzie bezwzględni, którzy walczyli o stołki i władzę.
Z jaką częstotliwością zmieniały się twoje stany?
Dopóki pod koniec 2014 roku nie wpadłam w ultra rapid, czyli sto tysięcy zmian w ciągu doby, to mania potrafiła trwać miesiącami. Odkąd pamiętam, towarzyszyły mi przez to myśli samobójcze. A górki odreagowywałam okaleczaniem się nocami.
Choroba afektywna dwubiegunowa to druga co do częstości przyczyna niezdolności do pracy z powodów psychiatrycznych.
Być może diagnozę miałabym wcześniej, gdyby nie powiatowy szpital w Dębnie. W 2013 roku, po wycieczce do Brukseli, którą zasponsorował mi europoseł PiS, dotarło do mnie, że zmarnowałam swój potencjał, bo utknęłam przy kuchennym blacie z dziećmi jako kura domowa. Próbowałam się zabić, a w Dębnie odtruli mnie, wypis dali przez pielęgniarkę. A tam tylko "zalecana porada psychologiczna".
Czy był przy tobie ktoś bliski, rodzina? Czy raczej czułaś, że "jesteś z tym sama"?
Byłam z tym sama.
A mąż?
Mąż, już były, to wielki nieobecny. Nie czułam się kochana, doceniana. Byłam bardzo samotna, mieszkałam daleko od rodziców. I niestety w tym najgorszym zaostrzeniu, zaczęłam męża zdradzać.
I właśnie to, że mąż się dowiedział na początku 2015 roku, sprawiło, że byłam już w takim emocjonalnym rollercosterze, że z obawy o moje życie, dałam się zamknąć w psychiatryku. Mąż nie zaakceptował choroby, nie wybaczył zdrady. W sumie mu się nie dziwię. Niestety, zaczął też mnie gnębić, zamiast po prostu odejść.
Powiedział, że nie jestem chora, tylko jestem zwykłą ku***wą. I że zrobi wszystko, bym następnym razem przynajmniej na pół roku utkwiła na oddziale zamkniętym. W 2016 roku zaczął się rozwód i walka o dzieci. Człowiek, który przez 9 lat praktycznie się nimi nie zajmował, wszystko było na mojej głowie, w sądzie wymyślił sobie, że boi się mi zostawiać syna i córkę pod moją opieką.
Chciał wykorzystać twoją diagnozę?
Tak! Chciał udowodnić, że jestem niebezpieczna. A moje dzieci są moją "szajbą". Sensem mojego życia. I sam mówił, że robi to tylko po to, by mnie zniszczyć.
Ale wtedy już miałaś świadomość, czym jest ChAD i była pod opieką specjalistów?
Tak, przyjmowałam leki, chodziłam na terapię, bardzo mocno pracowałam nad sobą, mimo że były mąż tego nie ułatwiał.
Rozumiem, że w 2016 roku całkowicie zakończyłaś przygodę z polityką?
Głosować głosuję. Korci mnie zapisanie się do Konfederacji, ale z tyłu głowy zapala mi się czerwona lampka ostrzegawcza. W ostatnich wyborach samorządowych przypomniano sobie o mnie i jeden z posłów PiS do mnie dzwonił z propozycją startowania na burmistrza gminy, w której nie mieszkam od 2016 roku.
Najgorsze jest to, że w cokolwiek się nie zaangażuję, jakąś dziwna siła każe mi dawać z siebie 300 procent. Fakt, czasem wdaję się w dziwne dyskusje polityczne na Facebooku, ale mój narzeczony, który zna moje mroczne i szaleńcze historie, potrafi to ukrócać.
Czym się teraz zajmujesz?
Jestem na razie na rencie socjalnej od 2019 roku. ZUS uznał, że leczenie w liceum to była już niezdiagnozowana dwubiegunówka. Pani Orzecznik wysłuchała mnie i nie miała wątpliwości, że jestem od dawna dwubiegunowa.
Karol Neubauer, autor książki "Życie pozapsychotropowe"
Nie pomyliłbym się za bardzo, gdybym stwierdził, że hipomania jest dla mnie jak pędzący pociąg na trasie Warszawa – Kraków. Bez przystanków i bez wytchnienia. Przeciwwaga do depresji, która pochłania bez reszty. Paradoksalnie jest to stan, w którym chory rzadko kiedy zgłasza się do specjalisty, bo chce, aby trwał jak najdłużej. Tymczasem wszystko może wymknąć się spod kontroli.
Karol Neubauer, autor książki "Życie pozapsychotropowe"
Mimo wielu cech wspólnych, każdy chory przechodzi trochę inaczej epizod depresji i hipomanii. U mnie były to kredyty. Masa kredytów. Potrafiłem oblatać kilka banków w ciągu jednego dnia i liczyć na to, aby jedna pożyczka nie zaksięgowała się na tyle szybko, aby nie dostać drugiej.
Gdy doradca w banku pytał się mnie o wydatki, kłamałem, że opłacam tylko telefon. Dawało mi to szansę uzyskania całkiem wysokich kwot, które mogłem wydać na swoje hipomaniakalne potrzeby. Co na przykład? Wszystko to, co spodobało mi się za wystawową szybą. Nie zwracałem uwagi na to czy dana rzecz jest mi potrzebna.
Karol Neubauer, autor książki "Życie pozapsychotropowe"
Kiedy hipomania się skończyła i przyszedł czas nieuniknionej depresji, był ból i płacz. Banki domagały się zwrotu pożyczek, które zaciagnąłem.
Nie jest do końca prawdą, że chory w tym wypadku nie odpowiada za swoje czyny. Ci, którzy mają więcej szczęścia, mogą jedynie ugrać przy sprawie sądowej anulowanie odsetek i prowizji, ale resztę kwoty i tak muszą zapłacić.