Udar mózgu jest gorszy od COVID-19. Masz objawy - dzwoń po pomoc!
Monika Przybysz
18 września 2020, 15:53·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 września 2020, 15:53
Atakuje bez ostrzeżenia. Jest szybki - szczególnie w niszczeniu komórek nerwowych. Porażenie, utrata przytomności, w najgorszym wypadku szybka śmierć. Może się zdarzyć każdemu, w dowolnym miejscu i czasie. Zanim przeczytasz ten artykuł do końca - jedna osoba w Polsce prawdopodobnie dozna udaru mózgu.
Reklama.
Koronawirus jest mniej groźny niż udar, dlatego w razie objawów, nie zwlekaj i wzywaj pomoc. Szpital jest bezpiecznym miejscem dla pacjentów – apelują neurolodzy w ramach akcji #nieczekajwdomu. To część kampanii społecznej STOP UDAROM.
Czekanie zabija
W trakcie lockdownu spowodowanego pandemią koronawirusa nastąpił 30 proc. spadek liczby pacjentów leczonych na oddziałach udarowych. Cudowne ozdrowienia? Nic z tych rzeczy. Wielu chorych trafiało w ręce specjalistów zbyt późno, gdy udar zdążył już doprowadzić do poważnych konsekwencji.
Dlatego prof. Konrad Rejdak, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego wraz ze swoim zespołem zaangażował się w akcję #nieczekajwdomu. Jej celem jest przekazanie pacjentom rzetelnej informacji, że szpital jest dla nich bezpiecznym miejscem.
Groźniejszy niż wirus
Udar mózgu to trzecia najczęstsza przyczyna śmierci i główny powód niesprawności u osób powyżej 40. roku życia. 30 proc. osób umiera w wyniku udaru w ciągu pierwszego miesiąca od zachorowania, a 20 proc. chorych, którzy przeżywają ostrą fazę, wymaga stałej opieki.
Dr Adriana Zasybska z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie podkreśla, że SOR w jej placówce jest dobrze zorganizowany i pacjenci z podejrzeniem COVID-19 są oddzielani od reszty chorych. Są oni tak samo leczeni z powodu udarów, tylko personel pracuje w strojach barierowych.
Złota godzina
Niestety, trafiają do nas osoby, które - mimo ewidentnych objawów udaru - zwlekały z wezwaniem pogotowia. Zgłaszają się zbyt późno, poza oknem czasowym, w którym pomoc byłaby najbardziej efektywna.
– Tłumaczą, że bali się zakażenia koronawirusem w szpitalu – opowiada lekarka.
Prof. Rejdak dodaje, że największym błędem jest przekonanie, że objawy same miną. Strach przed SARS-CoV-2 może okazać się groźniejszy dla zdrowia i życia niż przypuszczamy. Bardzo często prowadzi on do podjęcia złych decyzji - paraliżuje zamiast motywować do działania.
Liczby nie kłamią
– Każda zwłoka, nawet o 15 minut, oddala szansę na skuteczną terapię – zaznacza dr Piotr Luchowski.
Średnio od momentu dotarcia do ośrodka, do rozpoczęcia leczenia interwencyjnego, mija 50 minut. W tym czasie trzeba wykonać kwalifikację pacjenta, zrobić badania tomograficzne, zaangażować radiologów interwencyjnych, przygotować chorego do znieczulenia ogólnego.
– Jeśli pacjent trafi do szpitala w ciągu trzech godzin od momentu wystąpienia deficytu neurologicznego, nawet ogromnego, np. z porażeniem kończyn, pełnym zaburzeniem mowy czy niedowidzeniem, szansa na to, że wyjdzie sprawny z naszej kliniki wynosi nawet 60-70 proc. – wylicza specjalista.
Diagnoza... w drzwiach
Udar jest skutkiem ogniskowego uszkodzenia mózgu. W każdej okolicy mózgu może dość do zatkania światła naczyń lub ich pęknięcia. Manifestuje się nagłym deficytem neurologicznym. Mogą to być niedowłady.
– Najczęściej jest to niedowład połowiczy z różnym stopniem nasilenia. Częstym objawem są także zaburzenia mowy. Zdarza się również utrata przytomności – wymieniał prof. Konrad Rejdak.
Dr Luchowski dodaje, że objawem słabo zauważalnym przez pacjenta jest niedowidzenie połowicze. – Często z tego powodu dotknięty udarem przechodząc przez drzwi zawadza jednym barkiem o framugę – wyjaśnił.
Nie ma sekundy do stracenia
Często lekceważone są także drętwienia czyli zaburzenia czucia. Jeśli dotyczą twarzy, kończyny górnej i dolnej, to na 90 proc. jest to objaw udaru – zaznaczył neurolog.
Dodał, że nawet przemijający atak niedokrwienny z przejściowym deficytem neurologicznym, który może ustąpić po 30 do 60 minutach, oznacza 10 proc. ryzyko udaru w ciągu 48 godzin. Dlatego jest to stan wymagający badania neurologicznego.
Prof. Rejdak apeluje, aby - widząc objawy udaru u siebie lub najbliższych - wzywać natychmiast pogotowie.
Udary leczymy coraz lepiej
– Ratujemy nawet pacjentów stuletnich. Najmłodszy miał 3,5 roku, a najstarszy 101 lat. Dla nas największe znaczenie ma czas przybycia do szpitala od momentu wystąpienia objawów, a nie wiek pacjenta – zaznacza dr Piotr Luchowski.
Kto powinien uważać na siebie szczególnie? Na pewno chorzy na cukrzycę, z nadciśnieniem tętniczym, z migotaniem przedsionków i osoby po zawałach. Również otyli, prowadzący siedzący tryb życia, palący papierosy i niezdrowo się odżywiający zwiększają u siebie ryzyko udaru. Prof. Rejdak przypomina, że rośnie także ono o kilka procent u pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID-19.