Bardziej zakaźny i mniej zjadliwy, a może mniej zakaźny, ale bardziej zjadliwy? O nowym wariancie koronawirusa – Omikronie – wiemy na razie niewiele. Jednak w laboratoriach trwają właśnie badania, które pozwolą odpowiedzieć na najważniejsze pytania. Lekarz Bartosz Fiałek w rozmowie z naTemat wyjaśnia, co aktualnie jest tylko hipotezą, a co potwierdzoną informacją.
Co wiemy o Omikronie? Mam wrażenie, że dociera do nas mnóstwo informacji, ale wiele z nich wzajemnie się wyklucza.
Chaos informacyjny wynika z tego, że każdy chce przekazywać wiadomości na ten temat. Natomiast obecna wiedza – ta, którą możemy się podzielić, bo wiemy, że jest pewna – jest bardzo uboga.
Na tę chwilę wiemy, że taki wariant jak Omikron jest. Światowa Organizacja Zdrowia sklasyfikowała wariant jako niepokojący. Wiemy też, że pierwsze sekwencjonowanie genomu tego wariantu miało miejsce 9 listopada w Botswanie. Wiemy, że ten wariant jest już obecny w Europie – choćby w takich krajach jak Czechy, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania – i poza nią, w Kanadzie i w Australii.
Jednak przede wszystkim Omikron rozprzestrzenił się w południowej Afryce: w Namibii, Mozambiku, Zambii, Zimbabwe i RPA. RPA jest krajem bardzo dobrze rozwiniętym regionalnie, a w tamtejszych laboratoriach działa świetny system sekwencjonowania genomu nowego koronawirusa, co pozwoliło na to, żeby bardzo szybko wykryć nową linię rozwojową wirusa. Ma około 50 mutacji, z czego aż 32 zlokalizowane są w białku S. Nie spotkaliśmy tego jeszcze w historii pandemii COVID-19.
To oznacza, że jest o wiele bardziej zakaźny?
Obecnie to nic nie znaczy, a właściwie tylko tyle, że Omikron ma 32 mutacje w białku kolca, czyli bardzo dużo. Biorąc pod uwagę naszą obecną wiedzę, szczególnie profil mutacji zawarty w tym wariancie, może to oznaczać, że jest on bardziej zakaźny i ucieka spod odpowiedzi odpornościowej, ale może się okazać, że wcale nie jest bardziej zakaźny i nie omija naszej odporności. Tak naprawdę, co to oznacza, będziemy wiedzieć po zakończeniu prowadzonych obecnie badań.
Co jeszcze możemy powiedzieć o Omikronie?
W tym wariancie występują takie mutacje, które obecne są również w innych niepokojących wariantach (m. in. Beta, Delta tudzież Lambda), a to znaczy, że są to zmiany, które mogą – ale nie muszą – odpowiadać za większą transmisyjność, czyli szybsze rozprzestrzenianie się.
W tzw. szczelinie furynowej (furin cleavage) Omikronu, ważnej, gdy mowa o zakaźności, zlokalizowane są dwie mutacje, co też może, ale nie musi, oznaczać lepszą infekcyjność, ponieważ dotychczas mieliśmy do czynienia z jedną mutacją w tym regionie (mutacja P681R w wariancie Delta).
Wiemy też – ale to znowu jest tylko model matematyczny – że wariant ten może rozprzestrzeniać się nawet o ok. 500 proc. lepiej niż wariant podstawowy z Wuhan. Według tego samego modelu matematycznego wariant Delta jest o ok. 70 proc. bardziej zakaźny niż wariant pierwotny.
W linii rozwojowej Omikron widzimy też takie mutacje, które w innych wariantach odpowiadały za ucieczkę spod odpowiedzi immunologicznej. Jednak to, że w przypadku innego wariantu nowego koronawirusa dana mutacja odpowiadała za jakąś właściwość, nie oznacza, że tu będzie tak samo.
Co oznacza ryzyko ucieczki spod odpowiedzi immunologicznej?
Jeśli okazałoby się, że dany wariant omija naszą odpowiedź odpornościową, oznaczałoby to, że szczepionki są mniej skuteczne wobec tego danej linii rozwojowej wirusa. A to oznaczałoby konieczność określenia stopnia tej ucieczki. Jednak sama w sobie ucieczka spod odpowiedzi odpornościowej zwiększa ryzyko zachorowania, także wśród osób w pełni zaszczepionych.
Teraz – choćby w Stanach Zjednoczonych – trwają badania, które mają ocenić, czy wariant ten rzeczywiście ucieka spod odpowiedzi immunologicznej. Jak to się robi? Wysekwencjonowany materiał genetyczny danej linii rozwojowej wirusa "łączy się" w laboratorium z przeciwciałami poszczepiennymi, czyli generowanymi po zaszczepieniu, ale i przeciwciałami poinfekcyjnymi, czyli od ozdrowieńców. I obserwuje się, jak przeciwciała zachowują się w środowisku wariantu Omikron, czyli jak sobie z nim "radzą".
Wyniki tych prac dadzą odpowiedź na pytanie, czy przeciwciała poszczepienne skutecznie neutralizują wariant Omikron, czyli są wobec niego skuteczne, czy nie. W przypadku braku skuteczności będziemy obserwować tzw. przełomowe infekcje, czyli wystąpienie COVID-19 wśród osób w pełni zaszczepionych.
Analogiczną sytuację będziemy obserwować wśród ozdrowieńców. Jeśli ich przeciwciała nie będą skuteczne, to będziemy obserwować reinfekcje, czyli ponownie zachorowania na COVID-19, pomimo przebytej choroby.
Jeśli okaże się, że tak jest, najpewniej będzie trzeba unowocześnić szczepionkę. Cztery koncerny farmaceutyczne, których szczepienia obecne są na polskim rynku, już zapowiedziały, że są przygotowane do tego, żeby w razie potrzeby zaktualizować szczepionkę przeciwko COVID-19, zmieniając kod genetyczny i przystosowując go do nowych mutacji.
Na ten moment wiemy tylko tyle albo aż tyle. To są informacje, które możemy podać bez wyciągania pochopnych wniosków, wszystko, co ponad to, jest tylko i wyłącznie spekulacją.
Jeśli okaże się, że Omikron jest bardziej zakaźny, nie będzie to równoznaczne z bardziej groźny?
Jeśli byłby bardziej zakaźny, to również i groźniejszy, bo zachoruje więcej osób, więc patrząc statystycznie – więcej trafi do szpitala i więcej umrze. Natomiast nie oznaczałoby to, że Omikron jest bardziej zjadliwy, czyli że wywołuje cięższy przebieg choroby.
Zakaźność mówi o tym, jak wiele osób może zostać zarażonych danym patogenem, natomiast zjadliwość mówi o tym, jak ciężki przebieg choroby wywołuje dany patogen. To, że coś jest bardziej zakaźne, nie znaczy, że jest bardziej zjadliwe.
Nie wiemy, czy COVID-19 wywoływany przez wariant Omikron, jest cięższy, łagodniejszy, czy przebiega tak samo, jak wywołany innymi wariantami SARS-CoV-2. Jednak to również jest obecnie analizowane.
Zweryfikuje to też rzeczywistość. Jeśli mniej osób będzie trafiać do szpitali, to znaczy, że nowy wariant jest łagodniejszy, jeśli więcej – cięższy. Jeśli będzie tak jak do tej pory, oznacza to, że zjadliwość się nie zmieniła.
W jednym z wpisów na swoim profilu na Facebooku wspomniał pan o hipotezie dotyczącej endemii. Jest szansa, że ten wariant wyprze inne?
Dostajemy sprzeczne wiadomości. Na początku trafiało do mnie wiele informacji, z których wynikało, że Omikron jest linią rozwojową, która wywołuje znacznie łagodniejszy przebieg choroby. Ostatnio jednak słyszymy o tym, że ludzie nim zakażeni trafiają do szpitali.
Mamy więc różne hipotezy, jedna mówi, że może będzie to łagodniejsza wersja, a w konsekwencji, że ostatecznie może czekać nas endemia, druga przekonuje, że będzie to cięższa wersja, a trzecia, że zjadliwość się nie zmieni.
Jednak jedno chyba się nie zmienia, mimo nowej wersji, nadal jesteśmy w trudnej sytuacji? Ma na myśli oczywiście Polskę.
Tak, z uwagi na niski odsetek wyszczepienia, jesteśmy w bardzo złej sytuacji epidemicznej. Nadal powinniśmy stosować się do tego, co do tej pory było zalecane. Przede wszystkim wszyscy, którzy mogą, a jeszcze się nie zaszczepili, powinni to zrobić jak najszybciej, a pozostali powinni przyjąć kolejną dawkę szczepienia: dodatkową lub przypominającą, od razu, kiedy będą do tego uprawnieni.
Druga sprawa to zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa, czyli respektowanie znanych od ponad roku zasad sanitarno-epidemiologicznych. Przede wszystkim powinniśmy nosić maseczki chirurgiczne, jeśli spędzamy czas na otwartej przestrzeni, np. na przystanku lub zatłoczonym chodniku.
Z kolei, jeśli przebywamy w pomieszczeniach zamkniętych, to wówczas powinniśmy nosić maseczki o ochronie minimum FFP2/KN95/N95. Poza tym oczywiście higiena rąk, unikanie skupisk ludzkich, dystans społeczny, poprawa wentylacji pomieszczeń.
Znacznie więcej powinniśmy też testować, zarówno osoby, które miały kontakt z kimś zakażonym, jak i tych, którzy prezentują objawy infekcji górnych dróg oddechowych, ale i objawy niecharakterystyczne, czyli takie jak chociażby dolegliwości występujące w przebiegu infekcji przewodu pokarmowego. Te również mogą być obecne w przebiegu COVID-19.
Im niższe wyszczepienie, tym większe prawdopodobieństwo, że tych wariantów będzie więcej?
Zdecydowanie tak. Wiemy, że taka jest właśnie zależność. W końcu mutacje pojawiają się u osób chorych. Jeśli więc nie będzie choroby, to nie będzie mutacji, gdy nie będzie mutacji, to nie pojawiają się nowe warianty. Dlatego regiony o niskim odsetku wyszczepienia przeciw COVID-19 są najgroźniejsze w kontekście wystąpienia nowych wariantów.