Zosia ma 8 lat. Mieszka w jednym ze średniej wielkości miast na wschodzie Polski. Jej mama zdecydowała się ją zaszczepić przeciwko COVID-19 dopiero kilka dni temu. Dlaczego dopiero teraz, kiedy już zaczyna szaleć Omicron i mamy coraz więcej zakażonych dzieci? Trudno w to uwierzyć, ale Zosia panicznie bała się szczepienia. Nie igły, nie bólu przy podawaniu szczepionki - choć o tym też słyszała. Dziewczynka była przekonana, że może być po szczepieniu ciężko chora albo umrzeć…
Skąd taki pomysł u 8-latki, że szczepienie przeciwko COVID-19 jest tak bardzo niebezpieczne? Tak mówią jej koledzy i koleżanki w szkole. I to nie jest jednostkowa sytuacja. To nie dotyczy tylko klasy Zosi.
– Ja jestem zaszczepiona i przekonana co do zasadności szczepień przeciwko COVID-19. Jednak proszę zrozumieć, bardzo trudno zaprowadzić na siłę, na szczepienie, dziecko, które ma 8 lat. Nie zawsze rozmowy i tłumaczenia, że dzieci z klasy opowiadają bzdury, dają rezultaty. Zosia w końcu się zdecydowała.
- Choć jak przyszłyśmy do punktu szczepień, nie weszła od razu. Musiałam jej dać jeszcze chwilę. Po szczepieniu powiedziała mi, że te wszystkie opowiadania jak to strasznie boli, były nieprawdziwe, więc pewnie i inne opowieści też – opowiada nam mama Zosia.
Antyszczepionkowy bełkot
Niestety antyszczepionkowy bełkot dociera nie tylko do dorosłych. Słuchają tego też dzieci, którym trudno rozróżnić opowieści wyssane z palca od naukowych faktów. To byłoby możliwe, gdyby szkoła edukowała na temat szczepień przeciwko COVID-19 - niestety nie edukuje. Tej edukacji brakuje też w innych miejscach, ale wiadomo - rządowi na szczepieniach nie zależy, więc edukacji nie ma.
O problemach ze szczepieniem dzieci przeciwko COVID-19 mówią też lekarze. Problem jest szczególnie we wschodniej Polsce. Tam punkty szczepień są nadal puste. Nic nie nauczyła, chociażby Lubelszczyzny, poprzednia, duża fala zachorowań i zgonów w regionie.
– Życie zdominowały antynaukowe i antyszczepionkowe poglądy. To bardzo szkodliwe. To widać w naszych przychodniach. W punktach szczepień jest pusto – mówi Joanna Szeląg, ekspert Federacji Porozumienie Zielonogórskie (PZ), wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ.
Zdaniem Joanny Szeląg do pacjentów nie dociera żadna kampania edukacyjna. – Nie dociera, bo jej nie ma. Dociera natomiast antyszczepionkowy bełkot. Niestety do dzieci również – dodaje i potwierdza słowa mamy Zosi.
– Podczas szczepienia zauważyłem, że dzieci nie boją się samego szczepienia, igły czy bólu. One obawiają się zamieszania wokół szczepienia, ewentualnych konsekwencji, niepewności co będzie potem – mówi Wojciech Pacholicki, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Umrzesz albo zostaniesz kaleką
Lekarze potwierdzają, że dzieci, które powiedzą w szkole, że idą się zaszczepić, są straszone przez rówieśników tym, co może stać się po szczepieniu.
– Przyszli do mnie świadomi, zaszczepieni na COVID-19 rodzice z 8-letnim synem, który w szkole od kolegów dowiedział się, że po szczepionce umrze lub zostanie kaleką – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ.
Jak wyjaśnia Zabielska-Cieciuch, zdarzają się przypadki, że cała klasa odwraca się od dziecka, które powie, że przyjęło szczepionkę. Nic dziwnego, że wielu rodziców nie chwali się tym i tak też radzi swoim dzieciom.
Zdarzają się hejty na zaszczepionych i na tych, co zachorowali.
– Nastoletnia córka pacjentki była na kwarantannie i całymi dniami płakała, bo koledzy z klasy wysyłali jej pogróżki. Bo zachorowała! Jakiś koszmar – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, ekspert PZ z Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców.
Szkoła najczęściej nie reaguje, a przecież, zdaniem lekarzy, to powinno być miejsce opiniotwórcze. Gdzie szerzy się wiedzę. Trudno jednak o to, bo wielu nauczycieli nawet nie kryje się ze swoimi antyszczepionkowymi poglądami. Więc źródłem wiedzy jest najczęściej grupa rówieśnicza.
Dlatego też punkty szczepień w wielu regionach stoją puste. Nie ma chętnych. Nie pomagają nawet bezpośrednie rozmowy z rodzicami z zachętą, by zaszczepili swoje dzieci. Najczęściej panuje przekonanie, że dzieci na COVID-19 nie chorują i nie ma potrzeby szczepienia ich.
Nic bardziej mylnego - przestrzegają lekarze. Dzieci z powodu zakażenia trafiają do szpitali, czasem mają ciężki przebieg choroby, wymagają tlenoterapii i respiratorów, ale też po przebytej chorobie istnieje potwierdzone ryzyko wystąpienia u dziecka PIMS, czyli wieloukładowego zespołu zapalnego powiązanego z COVID-19. To immunologiczne powikłanie po przebytym zakażeniu SARS CoV-2, które częściej dotyka chłopców niż dziewczynki. Dlatego lekarze przekonują, że nie ma nic lepszego dla dziecka niż skorzystanie ze szczepień.
Lekarze zdziwieni są postawą rodziców, którzy chronią dzieci przed upadkiem czy poparzeniem, a przed COVID-19 już nie.
– W szpitalach codziennie umierają setki ludzi, a ja ciągle słyszę: „Jeszcze poczekam, nie jestem przeciwny i kiedyś pewnie się zaszczepię"– dziwi się Andrzej Zapaśnik, ekspert PZ, wiceprezes Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Na oddziałach intensywnej terapii niemal 100 proc. to osoby niezaszczepione. Jest 6 razy więcej pogrzebów, a ludzie upierają się, że to nie przez COVID-19.
– I jeśli ktoś myśli, że to łagodna choroba, to jest w błędzie. Wielu chorych, młodych, 30-kilkuletnich, bardzo ciężko przeszło zakażenie tym wirusem. Przeżyli, ale zostali kalekami do końca życia. Nie mogą uprawiać sportu, realizować swoich pasji czy marzeń. Co to za życie, gdy dotyka to modą osobę? Dlatego warto zaszczepić najmłodszych i to jeszcze przed zimowymi feriami - dodaje Andrzej Zapaśnik.
Czytaj także:
Czytaj także:
Reklama.
Joanna Zabielska-Cieciuch
Lekarka, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ
Dzieciaki opowiadają niestworzone rzeczy. O tym, że w szczepionce jest czip, że preparat zmienia DNA, że Krzyś czy Basia nie są tacy, jak kiedyś.
Lekarka, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, wiceprezes Podlaskiego Związku Lekarzy Pracodawców PZ
Oczywiście trzeba szczepić. Każde szczepienie to krok w stronę zwalczania pandemii. To także wyraz troski o bezpieczeństwo swoje i innych. Szczepiąc najmłodszych, dbamy o bezpieczeństwo starszych i osób, które zmagają się z chorobami przewlekłymi. Jednocześnie troszczymy się o nasze dzieci, które również mogą przechodzić koronawirusa w sposób ciężki.