Kolejne uczelnie otrzymały zgody na otwarcie kierunków lekarskich, a Minister Zdrowia i Minister Edukacji chwalą się, że lekarzy będzie więcej. Po pierwsze - dopiero za co najmniej 6 lat, a specjalistów za 12. Po drugie - co z jakością nauki na nowych wydziałach? Lekarze kpią z wydziału lekarskiego "w każdym powiecie".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Samorząd lekarski alarmuje, że brakuje w Polsce lekarzy
Jednak nie chodzi o to, aby kształcić medyków powszechnie, bo to kierunek wymagający odpowiedniej kadry akademickiej oraz zaplecza
Lekarze rezydenci mają wątpliwości co do jakości kształcenia na nowo otwieranych kierunkach lekarskich, przy uczelniach w mniejszych miastach
System ochrony zdrowia szwankuje nie od dziś, a jednym z wyzwań jest brak odpowiedniej liczby lekarzy. Minister Zdrowia wraz z Ministrem Edukacji zapewniali, że lekarzy będzie więcej, bo otwierane są nowe kierunki lekarskie. Wydziały te startują również na uczelniach, które nie mają do tego zaplecza, ale zgodę Ministra Edukacji otrzymały.
Nie chcą oni psucia jakości kształcenia na wydziałach lekarskich otwieranych w miejscach, gdzie nie ma kadry i zaplecza.
Nie dziwi więc, że pojawiło się wiele negatywnych komentarzy w tym temacie, dotyczących decydentów, PiSu, ludzi, którzy podejmą pracę na takich uczelniach, ale też przyszłych absolwentów takich kierunków lekarskich:
"Przerażająca jest ilość nowych miejsc, które w ostatnim czasie otrzymały uprawnienia do kształcenia na kierunku lekarskim".
"Spokojnie, nowi lekarze (może właściwiej neolekarze) będą leczyć pisowców i ich rodziny";
"Myślę, że żaden szanujący się medyk nie przyjmie posady w tych zawodówkach. Przynajmniej się dowiemy kto się nie szanuje, albo liczy na ciepła posadkę w ministerstwie. To też potrzebna wiedza."
"Tak myślimy, ale jednak są lekarze głosujący napis, a więc popierający pis, zatem wspierający ich pomysły i działania, a zatem sądzę, że ktoś się i na uczelnie taką znajdzie"
"Skoro izby nie mają realnego - żadnego wpływu na te ,"reformy" to może trzeba zawczasu zmienić wzór pieczątki: imię, nazwisko, nr pwz (prawo wykonywania zawodu - przyp. red.), szkoła ukończenia. Wtedy będzie jasne, z kim się ma do czynienia. Mi byłoby wstyd mieć miejsce ukończenia uczelni np. Elbląg, czy Radom."
"Nie chcecie beznadziejnych lekarzy po wieczorowych szkołach prasowania i zwijania bandaży? To ich nie uczcie. Nie pracujcie na uczelniach, które otworzyły kierunki lekarskie, nie posiadając do tego zaplecza i żadnego doświadczenia w edukacji lekarzy"- apeluje jeden z rezydentów wskazując na ogłoszenie uczelni z Elbląga o rekrutacji kadry akademickiej na wydział lekarski. "Rok akademicki zaczyna się za miesiąc, ogłoszenie świeżutkie." - dodaje.
"Ciekawa jestem, jak ta rekrutacja na pracowników akademickich się potoczy… to już w technikum mechanicznym jest bardziej profesjonalna kadra niż tu z łapanki na ostatnią chwilę" - pyta inny z lekarzy.
"Zatykanie dziurawego garnka papierem toaletowym"
Lekarze mówią o "produkowaniu" kolejnych lekarzy na siłę.
"Może lepiej wróćmy do zawodu felczera, skoro na chama trzeba naprodukować osoby świadczące usługi medyczne. Wtedy przynajmniej będzie jasne rozróżnienie".
"Jeśli pieniądze bez pokrycia można dodrukować to i lekarzy można wyprodukować wszędzie".
"Ale to prawda, że jest brak kadry lekarskiej i pielęgniarskiej. Ale rozwiązaniem nie może być kadra gorszej jakości i słabszych kompetencji, przecież to jak zatykanie dziurawego garnka papierem toaletowym. Kto się na to godzi, kto tam będzie kształcił. Izby lekarskie mają obowiązek działalność takich "lekarzy" potem zarejestrować czy mogą odmówić?"
Wątpliwa jakość na niektórych wydziałach
Lekarze rezydenci podważają to, jaka będzie jakość kształcenia na takich wydziałach.
"Te małe uczelnie mają np. problemy z ogarnięciem prosektorium. Wyobrażasz sobie anatomię bez preparatów itd.?"
"Co do braków kadrowych na tych wydziałach nie ma się też co oszukiwać pierwsze dwa, a nawet trzy lat na lekarskim to zajęcia niekliniczne, czyli da się udostępniać nagrane wykłady a seminaria robić online z wykładowcami z innych miast, schody się zaczną za trzy lata na "klinikach”, bo fizycznie nie będzie ich gdzie robić…".
"Za czasów mojej rekrutacji, by dostać się na medycynę, było trzeba przejść przez gęsto sito rekrutacji, zdawać maturę rozszerzoną przy dwóch przedmiotach na 90-80%, a przy trzech przedmiotach na 80-70%. A dzisiaj... uczelnia medyczna w każdym mieście powyżej 100 tys. Cudów nie ma, niższy poziom umiejętności studentów (matura jest dalekim ideału miernikiem, ale trudno znaleźć bardziej wymierny sposób rekrutacji), niższy poziom kształcenia, jakość spadnie nie tylko dramatycznie, jakość spadnie...w chole.. Sorry, już teraz można się wstydzić za poziom umiejętności niejednego lekarza, a co będzie za 10 lat??????"
"Taaak, a za chwilę serio będzie lekarski na KULu i wiedza po nim będzie taka, że z przeziębieniem to na 3 zdrowaśki do pieca"
"Oj tam, oj tam. Ważne, że ilość "sztuk" się będzie zgadzać. I że za 5 lat będzie się można chwalić sukcesem, zwiększeniem ilości lekarzy i takie tam. I to takich zajebistych lekarzy, co nigdzie nie wyjadą. Co prawda nie z miłości do kraju, tylko dlatego, że żaden cywilizowany kraj nie będzie akceptował ich dyplomu, ale to nieważne. Ubierze się to odpowiednio w propagandę."
Samorząd lekarski chce nadzoru
W sprawie otwarcia wydziału lekarskiego w Elblągu zainterweniowała też Naczelna Rada Lekarska pisząc kilka dni temu do Ministra Edukacji.
"Biorąc pod uwagę doniesienia medialne dotyczące braku odpowiedniego przygotowania Akademii Medycznych i Społecznych Nauk Stosowanych w Elblągu do kształcenia na nowo utworzonym kierunku lekarskim, w tym z brakiem zapewnienia przez tę uczelnię wykwalifikowanej kadry akademickiej, zwracam się z uprzejmą prośbą o pilne objęcie nadzorem działań uczelni, związanych przede wszystkim z organizacją zaplecza dydaktycznego" - napisał prezes NRL Łukasz Jankowski.
Jednocześnie - jak wskazał dalej - "samorząd lekarski stanowczo sprzeciwia się obniżaniu jakości kształcenia przyszłych lekarzy, poprzez dopuszczanie do prowadzenia kształcenia na kierunku lekarskim uczelni posiadających negatywną opinię Państwowej Komisji Akredytacyjnej lub – jak w przypadku uczelni w Elblągu – co do przygotowania których pojawiają się wątpliwości".
Recepta na odsianie kiepskich lekarzy?
Sami lekarze mają też pomysły i propozycje, co zrobić, aby "odsiać" kiepskich absolwentów wydziałów lekarskich przy uczelniach, gdzie jakość kształcenia może nie być najlepsza.
Według nich trzeba zmienić Lekarski Egzamin Końcowy (LEK), który weryfikuje wiedzę po studiach na kierunku lekarskim. Proponują na forach m.in.:
"Generalnie jedynym sposobem na sensowne odsianie kiepskich absolwentów takich i innych uczelni jest skonstruowanie LEKu na miarę hiszpańskiego MIRu, bo aktualny LEK z bazy to jakiś kiepski żart";
(...) "Dla mnie te uczelnie to klęska, ale już są, wiec jedyne co można zrobić to poprzez sensowny egzamin końcowy zweryfikować wiedzę absolwentów, a nie LEKiem z bazy… Cicho liczę, że te przybytki zostaną zamknięte wraz z przegraną PiS."
Studia to jedno, a specjalizacja - drugie
Rezydenci wskazują też na inne wyzwanie dla systemu kształcenia przyszłych lekarzy. O ile uda się zwiększyć liczbę miejsc na kierunkach lekarskich i liczbę takich wydziałów, to potem ich absolwenci muszą gdzieś zrobić specjalizację. I tu może powstać większy problem, bo już teraz brakuje miejsc, gdzie można się specjalizować. Ne każda placówka medyczna chce tworzyć miejsca rezydenckie, bo musi spełnić określone wymagania i zaangażować część kadry.
W komentarzach rezydenci jasno wskazują, że spowoduje to, iż lekarze będą bez specjalizacji:
"Ciekawe czy za 6 lat będą dla nich miejsca specjalizacyjne, 🤣 żeby się potem nie zdziwili, jak się nie dostaną na "wymarzoną" specjalizację 🤣";
"Nie będzie tych miejsc, nie będzie miał kto kształcić. Będzie mnóstwo lekarzy bez specjalizacji".
Trzeba poczekać na efekty?
Pojawiły się też i pojedyncze głosy w obronie elbląskiej uczelni.
"Typowe ocenianie książki po okładce, proponuję poczekać na efekty, a następnie opiniować. Skąd pani ma informacje o nauce prasowania bandaży? Uczelnia starała się o utworzenie kierunku lekarskiego od 7 lat, akredytację otrzymała 15 sierpnia; po co miała wcześniej zatrudniać nauczycieli? Nie ma doświadczenia w edukacji lekarzy, bo dopiero otworzyli kierunek to skąd mają mieć doświadczenie ? Mają doświadczenie na kierunku pielęgniarstwo, ratownictwo, położnictwo, fizjoterapia, psychologia. Pamiętam, jak swego czasu kilka lat temu wieszano psy na Olsztynie, bo uczelnia bez doświadczenia. I co? Teraz już ma doświadczenie".
"Potrzebujemy więcej lekarzy w PL, a uczelnie medyczne nie są z gumy, i tak od kilku lat zwiększają limity przyjęć, a przecież nie wybudują drugiej uczelni na dachu starej, tak żeby mogła uczyć uczelnia z doświadczeniem"
Lekarze informują też, że trzy następne uczelnie - Akademia Kaliska, Mazowiecka Uczelnia Publiczna w Płocku oraz Katolicki Uniwersytet Lubelski w Lublinie otrzymały zgodę na uruchomienie kierunku lekarskiego od roku akademickiego 2023/2024.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.