nt_logo

Bierzemy antybiotyki na potęgę, nawet na infekcję gardła. Skutki mogą być fatalne

Beata Pieniążek-Osińska

24 października 2022, 14:01 · 4 minuty czytania
Sezon infekcji właśnie się zaczyna, a ból gardła pojawić się może niespodziewanie. Nadal większość z nas nie wie, jak go leczyć i uważa, że najlepiej sięgnąć po antybiotyki, traktując je jak panaceum na wszystko. Te nie działają na wirusy, które odpowiadają za 90 proc. zakażeń górnych dróg oddechowych. Czy grozi nam antybiotykooporność?


Bierzemy antybiotyki na potęgę, nawet na infekcję gardła. Skutki mogą być fatalne

Beata Pieniążek-Osińska
24 października 2022, 14:01 • 1 minuta czytania
Sezon infekcji właśnie się zaczyna, a ból gardła pojawić się może niespodziewanie. Nadal większość z nas nie wie, jak go leczyć i uważa, że najlepiej sięgnąć po antybiotyki, traktując je jak panaceum na wszystko. Te nie działają na wirusy, które odpowiadają za 90 proc. zakażeń górnych dróg oddechowych. Czy grozi nam antybiotykooporność?
Co stosować ba ból gardła? Photo by Elsa Olofsson on Unsplash
  • Około 90 proc. infekcji górnych dróg oddechowych, w tym gardła, ma podłoże wirusowe. Antybiotyki inie działają na wirusy, więc w takich przypadkach nie pomogą
  • Ponad połowa Polaków doświadcza infekcji, której towarzyszy ból gardła co najmniej raz na kwartał, a co piąty z nas - raz w miesiącu
  • Aż 35 proc. osób, które kiedykolwiek stosowały antybiotyk do leczenia infekcji, której towarzyszył ból gardła, przyznało, że zrobiło to bez zalecenia lekarza
  • Oczekujemy od lekarzy, że przepiszą antybiotyk, gdy infekcji towarzyszy gorączka. To błąd
  • Lekarze rodzinni mogą korzystać z szybkich testów, aby określić, czy infekcja jest bakteryjna i czy konieczny jest antybiotyk

Niestety okazuje się, że traktujemy antybiotyki jako lek na wszystko. Wynika to z braku wiedzy, że te działają tylko na bakterie, a nie na wirusy.

Połowa z nas uważa, że antybiotyki działają na wirusy, a jedna czwarta - że infekcję wirusową należy zwalczać antybiotykami - wynika z badania wykonanego przez Ipsos na zlecenie firmy Reckitt, którym objęto 600 dorosłych Polaków. Badanie pokazało ponadto, że ponad połowa Polaków doświadcza infekcji, której towarzyszy ból gardła, co najmniej raz na kwartał, a co piąty z nas - raz w miesiącu.

Niepokojące jest, że aż 35 proc. badanych osób, które kiedykolwiek stosowały antybiotyk do leczenia infekcji powiązanej z bólem gardła, przyznało, że robiło to bez zaleceń lekarza.

Antybiotyki skuteczne, ale tylko na bakterie

Eksperci łapią się za głowę i ostrzegają przed skutkami brania antybiotyków bez kontroli.

– Około 90 proc. wszystkich zakażeń górnych dróg oddechowych to infekcje o podłożu wirusowym, a zaledwie 10 proc. to zakażenia bakteryjne. W związku z tym w około 10 proc. zapaleń gardła antybiotyki miałyby swój użytek – wyjaśnia mikrobiolog i wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Niestety zbyt częste sięganie po antybiotyk, to według ekspertów, efekt zbyt małej wiedzy na temat podłoża infekcji oraz mechanizmu działania antybiotyków. Pacjenci nie wiedzą, że można u lekarza wykonać szybki test, który określi źródło infekcji, aby niepotrzebnie nie sięgać po antybiotyki.

Korzystanie z nich bez potrzeby i nieumiejętnie prowadzi bowiem do zjawiska antybiotykooporności, a to stanowi realne zagrożenie dla naszego zdrowia i życia.

Antybiotyk jako panaceum na wszystko - to mit!

– Pacjenci postrzegają antybiotyk jako panaceum na wszystko. Czasem mówią o antybiotyku nawet jako o cudownym leku na ból kręgosłupa. Antybiotyk jawi się jako święty Graal, który zrobi w organizmie określony porządek. A tak nie jest - stwierdza jednoznacznie dr Michał Sutkowski, specjalista medycyny rodzinnej i chorób wewnętrznych, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Nie ma jednak złudzeń, że edukacja w tym zakresie może zająć wiele lat, a najlepiej byłoby zacząć od edukacji już w szkole.

Także dr hab. Tomasz Dzięciątkowski podkreśla, że antybiotykom przypisuje się działanie, którego nie powodują, np. duża część naszego społeczeństwa uważa antybiotyki za leki przeciwgorączkowe i sięga po nie w takiej sytuacji. Niestety to również prowadzi do lekooporności.

– Wielu pacjentów przestaje przyjmować prawidłowo nawet przepisany antybiotyk, w momencie, gdy zauważą, że gorączka spadła. Nic bardziej mylnego, bo antybiotyk bierze się do końca antybiotykoterapii zgodnie z zaleceniem lekarza – przestrzega dr hab. Dzieciątkowski.

To po takich przerywanych terapiach w domowych apteczkach zostają resztki antybiotyku, po który niektórzy sięgają przy kolejnej infekcji, bo wydaje im się, że jest podobna do poprzedniej, więc dany lek powinien pomóc. Jednak może to być infekcja o zupełnie innym podłożu, gdzie dany antybiotyk nie zadziała. Po drugie, nawet jeżeli lek jest dobry, pozostała dawka antybiotyku znowu nie odpowiada pełnej terapii.

Takie sięganie po antybiotyki na własną rękę prowadzi do antybiotykooporności.

Wymuszony antybiotyk

Niektórzy lekarze rodzinni - jak przyznają sami lekarze - ulegają też presji swoich pacjentów, którzy domagają się antybiotyku. Są bowiem i tacy pacjenci, którzy zmieniają lekarza, gdy ten antybiotyku przepisać im na życzenie nie chce.

Do przepisywania antybiotyku bez wyraźnych wskazań dochodzi też niekiedy wtedy, gdy pacjent zjawia się z infekcją w gabinecie tuż przed weekendem. Lekarze wypisują receptę na antybiotyk "na zapas", na wszelki wypadek, gdyby objawy pogorszyły się w weekend. Pogorszenie objawów wcale nie musi świadczyć o tym, że to akurat infekcja bakteryjna.

Będziemy umierać na choroby zakaźne jak 100 lat temu?

Zdaniem dra Tomasza Dziesiątkowskiego musimy nauczyć się szanować te antybiotyki, które mamy, bo według wielu mikrobiologów zaczynamy żyć w epoce poantybiotykowej.

Antybiotykooporność - jak wyjaśnia specjalista - to zaniki wrażliwości konkretnych gatunków bakterii na konkretne antybiotyki.

Przypomniał, że pierwsze szczepy antybiotykooporne pojawiły się w dekadę po wprowadzeniu penicyliny do powszechnego stosowania, czyli w połowie lat 50. XX wieku. Następnie zjawisko to zaczęło rosnąć lawinowo. Przyczynił się do tego chów zwierząt i dodawanie antybiotyków do pasz, aby zwiększyć i przyspieszyć przyrost masy mięśniowej.

Jak podkreśla dr hab. Tomasz Dzieciątkowski na razie mamy do czynienia z bardzo istotnym problemem lekooporności zwykle w warunkach szpitalnych. Niekiedy okazuje się, że lekarze mimo szybkiego rozpoznania i znanej ścieżki terapeutycznej, nie mają czym leczyć pacjenta np. z sepsą czy zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Okazuje się bowiem, że bakteria, która wywołała infekcję, jest odporna na antybiotyki.

Specjalista wyraził wręcz obawy, że z czasem może dojść do sytuacji, gdy pacjenci znów - jak 100 lat temu, gdy nie było jeszcze antybiotyków - zaczną umierać na choroby zakaźne.

Strep-test i wszystko jasne

Dr Michał Sutkowski przypomina, że nigdy nie powinniśmy decydować się na stosowanie antybiotyku bez konsultacji z lekarzem. To właśnie badanie u lekarza pozwala określić, jakie jest podłoże infekcji. Np. w przypadku anginy obraz kliniczny jest na tyle konkretny i jednoznaczny, że lekarz wie, z jaką infekcją ma do czynienia i przepisze antybiotyk.

Jeżeli chodzi o inne infekcje górnych dróg oddechowych, to przydatne są szybkie testy diagnostyczne, które od lipca br. powinny być dostępne w gabinetach lekarzy rodzinnych. Rozszerzono bowiem listę badań w POZ o tzw. strep-testy, czyli wymazy z gardła, które pozwalają określić przyczynę infekcji. Niestety nadal niewielu pacjentów wie, że takie testy są dostępne.